Trylogia. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Trylogia - Генрик Сенкевич страница 55

Название: Trylogia

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-63720-28-5

isbn:

СКАЧАТЬ blasków miesięcznych i począł mówić głośno:

      – Pater noster, qui es in coelis! sanctificetur nomen Tuum, adveniat regnum Tuum, fiat voluntas Tua…

      Tu przerwał i po chwili powtórzył głośniej i uroczyściej:

      – …Fiat voluntas Tua!…

      Cisza zapanowała głęboka.

      – …Fiat voluntas Tua!… – powtórzył ksiądz po raz trzeci.

      Wtedy z ust Skrzetuskiego wyszedł głos niezmiernego bólu, ale i rezygnacji:

      – Sicut in coelo, et in terra!

      I rycerz rzucił się na ziemię ze szlochaniem.

      Rozdział XVII

      Aby wyjaśnić, co zaszło w Rozłogach, należy nam się cofnąć nieco w przeszłość, aż do owej nocy, w której pan Skrzetuski wyprawił Rzędziana z listem z Kudaku do starej kniahini. List zawierał usilną prośbę, by kniahini, zabrawszy Helenę, jechała jak najśpieszniej do Łubniów pod opiekę księcia Jeremiego, gdyż wojna rozpocznie się lada chwila. Rzędzian, siadłszy na czajkę, którą pan Grodzicki z Kudaku po prochy wyprawił, ruszył w drogę i odbywał ją wolno, bo płynęli w górę rzeki. Pod Krzemieńczugiem spotkali wojska płynące pod wodzą Krzeczowskiego i Barabasza, przez hetmanów przeciw Chmielnickiemu wyprawione. Rzędzian widział się z Barabaszem, któremu zaraz opowiedział, jakie niebezpieczeństwa z jazdy na Sicz dla pana Skrzetuskiego wyniknąć mogą. Prosił zatem starego pułkownika, by po spotkaniu się z Chmielnickim nie omieszkał silnie upomnieć się o posła. Po czym ruszył dalej.

      Do Czehryna przybyli świtaniem. Tu zaraz otoczyły ich straże semenów pytając, co by byli za jedni. Odpowiedzieli, że z Kudaku od pana Grodzickiego z listem do hetmanów jadą. Mimo to wezwano starszego z czajki i Rzędziana, by szli opowiedzieć się pułkownikowi.

      – Jakiemu pułkownikowi? – pytał starszy.

      – Panu Łobodzie – odpowiedzieli esaułowie ze straży – któremu hetman wielki rozkazał wszystkich przybywających od Siczy do Czehryna zatrzymywać i badać.

      Poszli. Rzędzian szedł śmiało, gdyż nie spodziewał się niczego złego, wiedząc, że tu już rozciąga się moc hetmańska. Zaprowadzono ich blisko Dzwonieckiego Węgła, do domu pana Żeleńskiego, w którym była kwatera pułkownika Łobody. Ale powiedziano im, że pułkownik jeszcze świtaniem do Czerkas wyjechał i że zastąpi go podpułkownik. Czekali więc dość długo, aż na koniec drzwi się otworzyły i oczekiwany podpułkownik ukazał się w izbie.

      Na jego widok zadrżały pod Rzędzianem kolana.

      Był to Bohun.

      Moc hetmańska rozciągała się wprawdzie jeszcze w Czehrynie, ale że Łoboda i Bohun nie przeszli dotąd do Chmielnickiego, a natomiast, przeciwnie, głośno opowiadali się przy Rzeczypospolitej, przeto hetman wielki im właśnie wyznaczył postój w Czehrynie i strażować tam rozkazał. Bohun siadł za stołem i począł badać przybyłych.

      Starszy, który wiózł list pana Grodzickiego, odpowiedział za siebie i za Rzędziana. Po obejrzeniu listu młody podpułkownik począł troskliwie wypytywać, co w Kudaku słychać, i widocznym było, iż miał wielką ochotę wywiedzieć się, z czym pan Grodzicki do hetmana wielkiego ludzi i czajkę wysyłał. Ale starszy nie umiał mu na to odpowiedzieć, a list był sygnetem pana Grodzickiego przywarty. Wybadawszy ich tedy Bohun już miał odprawiać i do kalety sięgał, aby zaś napiwek od niego mieli, gdy wtem drzwi się otwarły i pan Zagłoba wleciał jak piorun do izby.

      – Słuchaj, Bohun! – wołał – zdrajca Dopuło najlepszy trójniak utaił. Poszedłem z nim do piwnicy – patrzę: siano, nie siano wedle węgła. Pytam: co jest? rzeknie: suche siano! Kiedy nie spojrzę bliżej, aż tu łeb od gąsiorka wygląda jak Tatar z trawy. O! Taki synu! Mówię, podzielimy się robotą, ty zjesz siano, boś wół, a ja miód wypiję, bom człowiek. Przyniosłem też gąsiorek na godziwą próbę, daj jeno kubków.

      To rzekłszy pan Zagłoba jedną ręką pod bok się ułapił, drugą podniósł gąsiorek nad głową i śpiewać począł:

      Hej, Jaguś, hej, Kunduś, daj jeno szklanic. Daj autem i pysia, nie zważaj na nic.

      Tu pan Zagłoba przerwał nagle, ujrzawszy Rzędziana, postawił gąsiorek na stole i rzekł:

      – O, jak mnie Bóg miły! Toż to pachołek pana Skrzetuskiego!

      – Czyj? – spytał spiesznie Bohun.

      – Pana Skrzetuskiego, namiestnika, któren do Kudaku pojechał, a mnie tu przed wyjazdem takim miodem łubniańskim częstował, że niech się każdy inny spod wiechy schowa. Co zaś się z twoim panem dzieje? co? Zdrów-li?

      – Zdrów i kazał się waszmości kłaniać – rzekł zmieszany Rzędzian.

      – Wielkiej to jest fantazji kawaler. A ty jakże się w Czehrynie znalazłeś? Czemu cię to pan z Kudaku odesłał?

      – Pan jako pan – rzecze na to pacholik – ma swoje sprawy w Łubniach, za którymi mnie wrócić kazał, bo i nie miałem co robić w Kudaku.

      Przez cały ten czas Bohun patrzył bystro na Rzęddziana; nagle rzekł:

      – Znam i ja twego pana, widziałem go w Rozłogach.

      Rzędzian przekrzywił głowę i nadstawiwszy ucha, niby to nie dosłyszawszy, spytał:

      – Gdzie?

      – W Rozłogach.

      – To Kurcewiczów – rzekł Zagłoba.

      – Czyje? – pytał znów Rzędzian.

      – Widzę, żeś coś ogłuchł – zauważył sucho Bohun.

      – Bom się też nie wyspał.

      – To się jeszcze wyśpisz. Powiadasz tedy, że twój pan wysłał cię do Łubniów?

      – A jakże.

      – Pewnie tam ma jaką podwikę – wtrącił pan Zagłoba – do której afekt przez ciebie przesyła.

      – Czy ja tam wiem, mój jegomość!… Może ma, a może i nie ma – rzecze Rzędzian.

      Następnie skłonił się Bohunowi i panu Zagłobie.

      – Niech będzie pochwalony – rzekł zabierając się do odejścia.

      – Na wieki! – odparł Bohun. – Poczekaj no, ptaszku, nie śpiesz się. A czemuś to ty przede mną taił, żeś jest pacholikiem pana Skrzetuskiego?

      – A bo mnie jegomość nie pytał, a ja sobie myślę: co mam o byle czym mówić? Niech będzie pochwalo…

      – Poczekaj, mówię. Listy jakowe od pana wieziesz?

      – Pańska rzecz pisać, a moja, jako sługi, oddać, ale jeno temu, do kogo są pisane, zaczem niech mi będzie wolno pożegnać waszmość panów.

      Bohun СКАЧАТЬ