Feel Again. Mona Kasten
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Feel Again - Mona Kasten страница 14

Название: Feel Again

Автор: Mona Kasten

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7686-733-5

isbn:

СКАЧАТЬ brwi.

      – Nigdy w życiu nie opierałem się o mur z książką w ręku. To wszystko jest bardzo sztuczne.

      – Nie wymądrzaj się. Zdjęcia będą super.

      Ponieważ w pracy miał na sobie służbowy strój, udało mi się go namówić, żeby spotkał się ze mną dzisiaj na uczelni, żebym zrobiła parę zdjęć jego stylu przed transformacją. Poprosiłam go, żeby się ubrał tak jak zawsze, czyli w jego wypadku była to koszula z krawatem, pulower z wycięciem w serek, ciemnogranatowe spodnie i półbuty.

      Z najwyższym trudem powstrzymałam się, by nie przewrócić oczami. Nadal obstawałam przy swoim zdaniu: Isaac nie wyglądał na farmera. Ba, on nawet nie wyglądał na studenta. Wyglądał jak Isaac Teodor Grant III, Lord bla, bla, bla. Już nie mogłam się doczekać, aż dopadnę jego garderoby i zrobię w niej niezły kipisz.

      Ponownie podążył wzrokiem do placu przed uniwersytetem. Nieważne, że to już trzecie miejsce, w którym usiłowałam zrobić mu przyzwoite zdjęcia; ciągle był zbyt spięty i niepewny siebie. A akurat tutaj światło było fantastyczne. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać. Postanowiłam nie dawać mu żadnych wskazówek i po prostu pstrykać jak szalona.

      – Wow – mruknęłam po dłuższej chwili i po raz ostatni nacisnęłam przycisk aparatu. – Wcale nie jest tak źle.

      – Koniec na dzisiaj? – zapytał z nadzieją.

      – Jezu, jesteś gorszy niż Dawn. – Przeglądałam zdjęcia. Perfekcjonistka we mnie od razu dostrzegła tysiące drobiazgów, które mogłam zrobić lepiej, ale koniec końców rezultat był naprawdę niezły. Isaac Grant, taki, jaki jest naprawdę. Właśnie o to mi chodziło.

      – Dzisiejszy wieczór jest nadal aktualny, prawda? – zapytałam i ostrożnie schowałam aparat do plecaka.

      – Tak.

      – Przynieść coś do jedzenia?

      Isaac przecząco pokręcił głową.

      – Wujek mojego współlokatora ma restaurację, codziennie dostajemy od niego resztki, które wystarczyłyby dla dwudziestu osób. Możesz spokojnie przyjść głodna. – Zerknął na zegarek. – Muszę lecieć. – Zarzucił skórzaną torbę na ramię i podniósł rękę w geście pożegnania. – Do zobaczenia.

      Skinęłam mu głową i ruszyłam do domu. Musiałam jeszcze odrobić zadanie domowe na przedmiot o wdzięcznej nazwie procesy techniczne i zasady postępowania i choć nie miałam na to specjalnej ochoty, nie mogłam odwlekać tego w nieskończoność.

      Ledwie jednak weszłam do akademika, natychmiast miałam ochotę odwrócić się na pięcie i wyjść. Zza drzwi naszego pokoju dobiegał głos nie tylko Dawn, ale jeszcze jednej dziewczyny. Zazwyczaj oznaczało to, że z wizytą wpadła Allie. Atmosfera między nami nadal była dziwna, co właściwie nie powinno nikogo szokować, zważywszy na naszą przeszłość. Z trudem powstrzymałam odruch, by uciec, gdzie pieprz rośnie.

      Weszłam do pokoju ze wzrokiem wbitym w podłogę i bezgłośnie zamknęłam za sobą drzwi.

      – Witaj, siostrzyczko!

      Zamurowało mnie. Odwróciłam się bez słowa.

      Na moim łóżku siedziała moja siostra, Riley.

      Potem zrobiłam coś, co zdarza mi się bardzo rzadko: krzyknęłam na całe gardło.

      Rzuciłam się jej na szyję. Razem zatoczyłyśmy się na łóżko, byłyśmy plątaniną rąk, nóg i włosów. Kątem oka zauważyłam, że Dawn wstała z uśmiechem i wróciła do swojej części pokoju.

      Dopiero po dłuższej chwili udało mi się wyzwolić z objęć Riley.

      – Lila róż. Podoba mi się – stwierdziłam, muskając palcami kosmyk jej kręconych włosów.

      – Jasny blond. – Powtórzyła mój ruch. – Nuda.

      – Ale mi się podoba – rzuciłam i pokazałam jej język.

      – Tęskniłam za tobą. – Riley znowu mnie objęła.

      – Skąd się tu właściwie wzięłaś? – zapytałam.

      Riley do dzisiaj mieszkała w Renton, miasteczku oddalonym od Woodshill o cztery i pół godziny jazdy. Obie tam dorastałyśmy i tam przeżyłyśmy piekło na ziemi. Nie pojmowałam, jak mogła tam zostać; ja z trudem wytrzymywałam krótkie wizyty.

      I pewnie dlatego często rozmawiałyśmy przez telefon, ale rzadko widziałyśmy się na żywo.

      – Nie wspominałaś w poniedziałek, że się zjawisz.

      – Są rzeczy, które wolę powiedzieć mojej małej siostrzyczce osobiście, a nie przez telefon – odparła.

      Uśmiechnęła się i jak zwykle uderzyło mnie, jak bardzo była podobna do naszego ojca, w przeciwieństwie do mnie. Ja byłam jak skóra zdjęta z matki. Natomiast jeśli chodzi o styl ubierania się i zamiłowanie do krzykliwego makijażu i tatuaży, byłyśmy z Riley zawsze jak siostry bliźniaczki. I do dzisiaj się to nie zmieniło.

      Do tego stopnia pochłonęło mnie przyglądanie się siostrze, że w pierwszej chwili nie zauważyłam, że cały czas macha mi przed oczami lewą ręką. A potem dostrzegłam błysk i wstrzymałam oddech.

      Naprawdę zaparło mi dech w piersiach. Na jej serdecznym palcu tkwił platynowy pierścionek z czarnym brylantem.

      – Morgan oświadczył mi się wczoraj wieczorem. – Riley uśmiechała się promiennie.

      Opadła mi szczęka.

      I jednocześnie serce stanęło mi w piersi.

      – Sawyer? Idę do Spencera – odezwała się Dawn z drugiego końca pokoju. – Moje gratulacje, Riley.

      Ponieważ nie mogłam oderwać wzroku od dłoni Riley, tylko skinęłam głową, nie odwracając się.

      – Moje gratulacje – ochryple powtórzyłam za Dawn i czułam, jak słowa stają mi w gardle.

      Riley to wszystko, co miałam. Jedyna osoba na świecie, która mnie zna i rozumie. Która wie, dlaczego jestem taka, a nie inna. Której ufałam.

      Bez Riley byłabym sama jak palec.

      Czułam, jak narasta we mnie panika, jak stara się przebić na powierzchnię.

      Musiałam zmienić temat, i to szybko.

      Odchrząknęłam.

      – Wymyśliłam wreszcie, jak będzie wyglądać moja praca dyplomowa. – Spojrzałam na siostrę ze sztucznym uśmiechem na ustach.

      Riley zdumiona zmarszczyła czoło. Widziałam zawód w jej oczach, ale uparcie paplałam dalej.

      – Poznałam tego kolesia, meganerda, który nie potrafi wyrwać laski nawet na jedną randkę. Zrobię z niego prawdziwego bad boya i zarazem udokumentuję tę przemianę na zdjęciach. O, a mówiłam ci, że profesor СКАЧАТЬ