Satyry. Ignacy Krasicki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Satyry - Ignacy Krasicki страница

Название: Satyry

Автор: Ignacy Krasicki

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7900-759-2

isbn:

СКАЧАТЬ -line/>„Satyry”
Wydawnictwo PsychoskokKonin 2017

      Ignacy Krasicki

      „Satyry”

      Copyright © by Ignacy Krasicki, 1830

      Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

      Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania

      lub edytowania tego dokumentu, pliku

      lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.

      Tekst jest własnością publiczną (public domain)

      ZACHOWANO PISOWNIĘ

      I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.

      Skład: Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

      Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

      Miejsce wydania: Paryż, 1830

      Wydawnictwo: U Barbezata

      ISBN: 978-83-7900-759-2

      Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

      ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

      tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

      http://www.psychoskok.pl/

      e-mail:[email protected]

      DO KRÓLA

      IM wyżej, tym widoczniej, chwale lub naganie Podpadają królowie, najjaśniejszy panie.

      Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka; Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi człowieka. Gdy więc ganię zdrożności i zdania mniej baczne, Pozwolisz, mości królu! że od ciebie zacznę.

      Jesteś królem, a czemu nie królewskim synem?

      To nie dobrze: krew pańska jest zaszczyt przed gminem. Kto się w zamku urodził, niech ten w zamku siedzi, Z tegoć powodu nasi szczęśliwi sąsiedzi.

      Bo natura na rządczych pokoleniach zna się; Inszem powietrzem żywi, inszą strawą pasie.

      Ztąd rozum bez nauki, ztąd biegłość bez pracy,

      Mądrzy, rządni, wspaniali, mocarze, junacy;

      Wszystko im łatwo idzie: a chociażby który,

      Odstrychnął się na moment od swojej natury; Znowu się do niej wróci, a dobrym koniecznie Być musi, i szanownym w potomności wiecznie. Bo od czegoż poeci? skarb królestwa drogi, Rodzaj możny w aplauzy, w słowa nie ubogi; Rodzaj, co umie znaleźć, czego i nie było:

      A co jest, a nie dobrze, żeby się przyćmiło.

      I w to oni potrafią; ztąd też jak na smyczy,

      Szedł chwalca za chwalonym, zysk niosąc w zdobyczy: A choć który fałsz postrzegł, kompana nie zdradził, Ten gardził, ale płacił; ów śmiał się, lecz kadził.

      Tyś królem, czemu nie ja? mówiąc między nami, Ja się nie będę chwalił, ale przymiotami

      Nie złemi się zaszczycam. Jestem Polak rodem,

      A do tego i szlachcic: a choćbym i miodem Szynkował, tak jak niegdyś ów bartnik w Kruszwicy, Czemużbym nie mógł osieść na twojej stolicy?

      Jesteś królem; a byłeś przedtem mości panem,

      To grzech nieodpuszczony. Każdy, który stanem Przedtem się z tobą równał, a teraz czcić musi,

      Nim powie: najjaśniejszy, pierwej się zakrztusi.

      I choć się przyzwyczaił, przecież go to łechce: Usty cię czci, a sercem szanować cię nie chce. I ma słuszne przyczyny; wszak w Lacedemonie Zawżdy siedział Tessalczyk na Likurga tronie. Greki Archontów swoich od Rzymianów brali, Rzymianie dyktatorów od Greków przyzwali.

      Zgoła, byleby nie swój, choćby i pobłądził, Zawżdy to lepiej było, kiedy cudzy rządził.

      Czyń, co możesz, i dziełmi sąsiadów zadziwiaj, Szczep nauki, wznoś handel, i kraj uszczęśliwiaj;

      Choć wiedzą, chociaż czują, żeś jest tronu godny, Niemasz chrztu, coby zmazał twój grzech pierworodny.

      Zkąd powstał na Michała ów spisek zdradziecki?

      Ztąd tylko, że król Michał zwał się Wiśniowiecki.

      Do Jana, że Sobieski, naród nie przywyka, Król Stanisław dług płaci za pana stolnika.

      Czujesz to, i ja czuję; więc się już nie troszczę, Pozwalam ci być królem, tronu nie zazdroszczę.

      Źle to więc, żeś jest Polak; źle, żeś nie przychodzień;

      To gorsza (lubo prawda, poprawiasz się codzień)

      Przecież muszę wymówić, wybacz, że nie pieszczę, Powiem więc bez ogródki: oto młodyś jeszcze.

      Pięknieżto! gdy na tronie sędziwość się mieści; Tyś nań wstąpił, mający lat tylko trzydzieści,

      Bez siwizny, bez zmarszczków: zakał to nie lada.

      Wszak siwizna zwyczajnie talenta posiada?

      Wszak w marszczkach rozum mieszka? a gdzie broda siwa, Tam wszelka doskonałość zwyczajnie przebywa.

      Nie byłeś prawda winien temu, żeś nie stary,

      Młodość, czerstwość i rzezkość piękneż to przywary, Przecież są przywarami. Aleś się poprawił; Już cię tron z naszej łaski siwizny nabawił.

      Poczekaj tylko, jeśli zstarzeć ci się damy, Jak cię tylko w zgrzybiałym wieku oglądamy,

      Będziem krzyczyć na starych, dlatego, żeś stary.

      To już trzy, com ci w oczy wyrzucił, przywary.

      A czwarta jaka będzie, miłościwy panie?

      O sposobie rządzenia nie dobre masz zdanie:

      Król, nie człowiek. To prawda, a ty nie wiesz o tym, Wszystko ci się coś marzy o tym wieku złotym;

      Nie wierz bajkom: bądź takim, jacy byli drudzy. Po co tobie przyjaciół? niech cię wielbią słudzy.

      Chcesz, aby cię kochali? niech się raczej boją.

      Cożeś zyskał dobrocią, łagodnością twoją?

      Zdzieraj, a będziesz możnym: gnęb, a będziesz wielkim, Tak się wsławisz, a przeciw nawałnościom wszelkim Trwale się ubezpieczysz. Nie chcesz? tymci gorzej; Przypadać będą na cię niefortuny sporzej:

      Zniesiesz mężnie; cierpże z tym myślenia sposobem, Wolę ja być Krezusem, aniżeli Jobem.

      Świadczysz, a na złe idą dobrodziejstwa СКАЧАТЬ