Название: Krawędź wieczności
Автор: Ken Follett
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Юмористическая проза
isbn: 978-83-8215-260-9
isbn:
– Brakuje ci wyrafinowania, ale nadrabiasz entuzjazmem. – Zdjęła płaszcz i usiadła.
Dimka usadowił się obok i pocałował ją niepewnie.
Odpowiedziała chętnie, co dodało mu pewności siebie. Z radością uświadomił sobie, że ona nie zważa na jego brak wprawy. Wkrótce potem zapalczywie zmagał się z guzikami jej sukienki. Miała cudownie duży biust. Był opakowany w nieco odstręczający toporny stanik, lecz zdjęła go i podsunęła mu piersi do całowania.
Później sprawy potoczyły się szybko.
Kiedy nadeszła wielka chwila, ułożyła się na kanapie z głową na oparciu i jedną nogą na podłodze. Przyjęła tę pozycję, jakby była do tego przygotowana, i Dimka pomyślał, że robi to nie pierwszy raz.
Pospiesznie wyjął kondom z kieszeni, ale Nina powiedziała:
– Nie ma potrzeby.
Przestraszył się.
– Co to znaczy?
– Nie mogę rodzić dzieci, wiem to od lekarzy. Dlatego mąż się ze mną rozwiódł.
Upuścił kondom na podłogę i ułożył się na niej.
– Delikatnie – podpowiedziała, wprowadzając go w siebie.
A więc udało się, pomyślał. Wreszcie straciłem dziewictwo.
*
Motorówka była długa, wąska i bardzo szybka, a do tego okropnie niewygodna – takimi przewożono kiedyś rum. Pokonywała Cieśninę Florydzką z prędkością osiemdziesięciu węzłów, wpadając na każdą falę z impetem samochodu obalającego płot. Sześciu siedzących w niej mężczyzn przypiętych było pasami; tylko to zapewniało jakie takie bezpieczeństwo w pędzącej łodzi. W niewielkim luku bagażowym mieli karabinki automatyczne M3, pistolety oraz bomby zapalające. Zmierzali na Kubę.
George nie powinien z nimi być.
Spoglądał na zalaną księżycowym blaskiem wodę i targały nim mdłości. Czterej pasażerowie łodzi byli kubańskimi uchodźcami mieszkającymi w Miami. George znał jedynie ich imiona. Nienawidzili komunizmu, Castro i każdego, kto się z nimi nie zgadzał. Szóstym był Tim Tedder.
Zaczęło się, kiedy Tedder wszedł do biura w Departamencie Sprawiedliwości. George skojarzył go z CIA, jednak mężczyzna był oficjalnie na emeryturze i pracował jako konsultant do spraw bezpieczeństwa.
George był sam w biurze.
– Mogę w czymś pomóc? – spytał grzecznie.
– Przyszedłem na naradę w sprawie Mangusty.
George słyszał o operacji Mangusta, w którą zaangażowany był niebudzący jego zaufania Dennis Wilson, lecz nie znał szczegółów.
– Proszę wejść – rzekł i wskazał krzesło. Tedder trzymał pod pachą tekturowe pudło. Był o mniej więcej dziesięć lat starszy od George’a, ale wyglądał jak żywcem wzięty z lat czterdziestych: miał na sobie dwurzędowy garnitur, a jego falista czupryna z przedziałkiem błyszczała brylantyną.
– Dennis niedługo wróci – dodał George.
– Dziękuję.
– Jak idzie? To znaczy operacja Mangusta.
Tedder spojrzał na niego z rezerwą.
– Powiem na spotkaniu.
– Nie będzie mnie na nim – odparł George, zerkając na zegarek. Fałszywie sugerował, że jest zaproszony, choć nie był, jednak trawiła go ciekawość. – Mam spotkanie w Białym Domu.
– A szkoda.
George przypomniał sobie strzęp informacji.
– Zgodnie z planem powinniście realizować już fazę drugą, przygotowawczą.
Twarz Teddera rozpogodziła się. Uznał, że George należy do kręgu wtajemniczonych.
– Tu jest raport – rzekł, otwierając teczkę.
George udawał, że wie więcej, niż naprawdę wiedział. Projekt Mangusta zakładał pomoc kubańskim antykomunistom we wznieceniu kontrrewolucji. Zgodnie z harmonogramem obalenie Fidela Castro planowano na październik, tuż przed wyborami uzupełniającymi do Kongresu. Przeszkolone przez CIA grupy infiltracyjne miały zająć się organizacją akcji politycznych i propagandowych skierowanych przeciwko reżimowi na Kubie.
Tedder podał rozmówcy dwa arkusze papieru. Ten udał, że go zbytnio nie interesują, chociaż w istocie było inaczej.
– Czy wszystko się odbywa według harmonogramu?
Przybysz uniknął odpowiedzi na pytanie.
– Trzeba zwiększyć presję. Pokątne rozprowadzanie ulotek ośmieszających Castro nie przynosi skutków, o które nam chodzi.
– Jak możemy zwiększyć presję?
– Wszystko jest tam zapisane – odparł Tedder, wskazując raport.
George spojrzał na papiery. To, co czytał, przedstawiało się gorzej, niż oczekiwał. CIA postulowała organizowanie sabotażu mostów, rafinerii ropy, elektrowni, cukrowni oraz sieci transportu.
W tej samej chwili wszedł Dennis Wilson. George zauważył, że nosi się podobnie jak Robert Kennedy: miał rozpięty kołnierzyk koszuli, rozluźniony krawat i podwinięte rękawy, jednak jego przerzedzone włosy nie mogły się równać z bujną strzechą Bobby’ego. Zauważywszy, że Tedder rozmawia z George’em, zdziwił się, a następnie zaniepokoił.
– Jeżeli wysadzicie rafinerię i ktoś zginie, wtedy w Waszyngtonie każdy spośród tych, którzy wydali na to zgodę, będzie winny zabójstwa – rzekł George do Teddera.
– Co mu ujawniłeś? – spytał gniewnie Wilson.
– Myślałem, że ma uprawnienia!
– Bo mam – odparł George. – Takie same jak Dennis. – Odwrócił się do Wilsona. – Więc dlaczego tak skrzętnie to przede mną ukrywałeś?
– Bo wiedziałem, że narobisz szumu.
– I miałeś rację. Nie prowadzimy wojny z Kubą, zabijanie Kubańczyków to mord.
– Właśnie że prowadzimy wojnę.
– Czyżby? – zdziwił się George. – W takim razie jeśli Castro przyśle agentów do Waszyngtonu, a oni podłożą bombę i zabiją twoją żonę, to nie będzie przestępstwo?
– Nie bądź śmieszny.
– Po pierwsze, byłby to mord, a po drugie, pomyśl, jaki będzie smród, СКАЧАТЬ