Krawędź wieczności. Ken Follett
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 69

Название: Krawędź wieczności

Автор: Ken Follett

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Юмористическая проза

Серия:

isbn: 978-83-8215-260-9

isbn:

СКАЧАТЬ Przeważnie.

      – Gdzie mieszkasz?

      – W domu rządowym. – Tak nazywano budynek mieszkalny dla elity władzy, stojący nieopodal Kremla.

      – To miłe.

      – Razem z matką – dodał Dimka.

      – Gdybym mogła mieszkać w takim budynku, matka by mi nie wadziła.

      – Przeważnie mieszka też z nami moja siostra bliźniaczka, ale wyjechała na Kubę. Jest reporterką agencji TASS.

      – Chciałabym pojechać na Kubę – rzekła tęsknie Nina.

      – To ubogi kraj.

      – Zniosłabym to, w tamtym klimacie nie ma zimy. Wyobraź sobie taniec na plaży w styczniu.

      Dimka skinął głową. Kuba przysporzyła mu radości pod innym względem. Rewolucja Fidela Castro pokazała, że sztywne rygory ustroju radzieckiego nie są jedyną możliwą formą komunizmu. Castro miał nowe – odmienne – koncepcje.

      – Mam nadzieję, że Castro przetrwa – rzucił Dimka.

      – Dlaczego miałby nie przetrwać? – zdziwiła się Nina.

      – Amerykanie już dokonali jednej napaści. W Zatoce Świń ponieśli klęskę, ale podejmą następną próbę z większym korpusem, prawdopodobnie w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym czwartym, kiedy prezydent Kennedy będzie się ubiegał o reelekcję.

      – To straszne! Czy nic nie można zrobić?

      – Castro stara się zawrzeć pokój z Kennedym.

      – Uda mu się?

      – Pentagon jest przeciwny, a konserwatywni kongresmeni robią wokół tego szum, więc sprawa zmierza donikąd.

      – Musimy udzielić poparcia rewolucji kubańskiej!

      – Zgadzam się, ale naszym twardogłowym Castro także się nie podoba. Nie mają pewności, czy jest prawdziwym komunistą.

      – Co będzie dalej?

      – To zależy od Amerykanów. Mogą zostawić Kubę w spokoju, myślę jednak, że nie są tacy mądrzy. Wydaje mi się, że będą nękali Fidela Castro tak długo, aż dojdzie do wniosku, że jedynym krajem, który może mu pomóc, jest Związek Radziecki. Dlatego prędzej czy później zwróci się do nas o ochronę.

      – I co możemy zdziałać?

      – Dobre pytanie.

      – Zgłodniałem – wtrącił się Walentin. – Dziewczyny, macie w domu coś do jedzenia?

      – Oczywiście – odparła Nina. – Kupiłam łopatkę na gulasz.

      – A więc na co czekamy? Po drodze kupimy z Dimką piwo.

      Pojechali metrem. Dziewczęta miały lokum w budynku zarządzanym przez związek zawodowy pracowników przemysłu stalowego, który dawał im zatrudnienie. Było niewielkie; składało się z sypialni z dwoma łóżkami, pokoiku z kanapą i telewizorem, kuchni z malutkim stolikiem oraz łazienki. Dimka domyślił się, że to Anna kupiła koronkowe poduszki leżące na kanapie i wazon z plastikowymi kwiatami na telewizorze, natomiast pasiaste zasłony i plakaty na ścianie z widokami gór były pomysłem Niny.

      Z niepokojem myślał o wspólnej sypialni. Jeśli Nina zechce się z nim przespać, to czy obie pary będą się kochały w tym samym pokoju? Takie układy nie były czymś niespotykanym, kiedy w czasach studenckich gnieździł się w zatłoczonych akademikach. Jednak Dimce to nie odpowiadało. Niezależnie od wszystkiego wolał, by Walentin nie wiedział, jak bardzo jest niedoświadczony.

      Zastanawiał się, gdzie sypiała Nina, kiedy Walentin zostawał u nich na noc. Spostrzegł niewielki stos koców na podłodze w pokoju stołowym i odgadł, że kładła się na kanapie.

      Nina włożyła mięso do pokaźnego rondla, Anna zaś pokroiła dużą brukiew. Walentin rozłożył sztućce i talerze, a Dimka rozlał piwo do szklanek. Wydawało się, że wszyscy oprócz niego wiedzą, co dalej nastąpi. Był trochę roztrzęsiony, ale się przystosowywał.

      Potem Nina naszykowała przekąski: marynowane grzyby, bliny, kiełbasę i ser. Gulasz się dusił, a oni przeszli do pokoju. Nina usiadła na kanapie i klepnięciem wskazała obok siebie miejsce, na którym miał usiąść Dimka. Walentin rozsiadł się w fotelu, a Anna przycupnęła na podłodze u jego stóp. Słuchali muzyki z radia i pili piwo. Nina wrzuciła przyprawy do garnka i aromat wionący z kuchni sprawił, że Dimka poczuł głód.

      Rozmawiali o rodzicach. Rodzice Niny się rozwiedli, Walentina żyli w separacji, Anny zaś pałali do siebie nienawiścią.

      – Moja matka nie lubiła ojca – wyznał Dimka. – Ja również. Kto by lubił kagiebistę.

      – Byłam kiedyś mężatką, nigdy więcej – zakomunikowała Nina. – Znasz szczęśliwą mężatkę albo szczęśliwego żonatego faceta?

      – Owszem – odparł Dimka. – Wujka Wołodię. Ale ciocia Zoja to piękna kobieta. Fizyk z wykształcenia, a wygląda jak gwiazda filmowa. Kiedy byłem mały, mówiłem na nią ciocia z obrazka, bo przypominała piękności ze zdjęć w magazynach ilustrowanych.

      Walentin pogładził Annę po włosach, a ona oparła głowę na jego udzie. Dimka pomyślał, że to bardzo seksowne. Pragnął dotknąć Niny i był pewien, że nie miałaby nic przeciwko temu – bo inaczej po co zaprosiła go do siebie? – ale czuł się nieswojo i jakoś niezręcznie. Chciał, żeby wykazała inicjatywę; ostatecznie to ona miała doświadczenie. Jednak dziewczyna zadowalała się słuchaniem muzyki i piciem piwa, a na jej twarzy błąkał się nikły uśmiech.

      Gulasz okazał się przepyszny. Nina była świetną kucharką. Zjedli go z ciemnym chlebem.

      Kiedy skończyli jeść i pozmywali, Walentin i Anna poszli do sypialni i zamknęli drzwi.

      Dimka wszedł do łazienki. Twarz, którą widział w lustrze nad umywalką, nie była przystojna. Najkorzystniejszym jej elementem były duże niebieskie oczy. Ciemnobrązowe włosy zostały przystrzyżone krótko w wojskowym stylu przyjętym wśród młodych aparatczyków. Wyglądał jak młody, poważny mężczyzna, który nie zajmuje się sprawami tak przyziemnymi jak seks.

      Dotknął prezerwatywy, którą miał w kieszeni. Stanowiła towar deficytowy i zdobycie jej kosztowało go niemało trudu. Jednak Dimka nie zgadzał się z podejściem Walentina, który uważał ciążę za problem kobiety. Miał przeczucie, że seks nie sprawiłby mu przyjemności, gdyby wiedział, że w konsekwencji być może zmusi dziewczynę do urodzenia dziecka lub aborcji.

      Wrócił do głównego pokoju i ze zdziwieniem zobaczył, że Nina ma na sobie płaszcz.

      – Pomyślałam, że odprowadzę cię na dworzec metra.

      Dimka się zdziwił.

      – Dlaczego?

      – СКАЧАТЬ