Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapisane w pamięci - Ewa Pirce страница 26

Название: Zapisane w pamięci

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378899327

isbn:

СКАЧАТЬ pobiegnięcia za nim a wejściem do mieszkania. Ostatecznie zrezygnowałam z niego. Poprawiłam sukienkę i po raz ostatni spojrzałam w kierunku wyjścia. Zaczerpnęłam kilka uspokajających oddechów, wypychając z umysłu uporczywą myśl, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Przekonał się o tym, a tym samym utwierdził mnie w moim przekonaniu, całując mnie do utraty tchu, a potem porzucając jak nic nie znaczącą rzecz.

      Gdy przestąpiłam próg mieszkania, zastała mnie jasność bijąca od lampki. Jessie zerwała się z kanapy, potknęła się i uderzyła piszczelą o ławę.

      – Cholera jasna! – krzyknęła, siadając na oparciu kanapy. Pocierała bolącą kostkę, patrząc na mnie z wyrzutem, jakbym to ja była winna jej małemu wypadkowi. – Gadaj szybko, jak było. Musisz opowiedzieć mi wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.

      – Nie wiem, czy jest o czym. – Skrzywiłam się w duchu, nie potrafiąc ocenić tego, co zaszło pomiędzy mną a Aleksem.

      – No jasne, że jest! Chyba nie sądzisz, że ci odpuszczę? – Podeszła do mnie nieco chwiejnym krokiem. Chwyciła moją dłoń i pociągnęła w kierunku kuchni. – Siadaj i zaczynaj – nakazała, wskazując krzesło, po czym odwróciła się w stronę lodówki.

      Najpierw wyjęła wino, a potem kieliszki. Kiedy napełniła je czerwonym płynem, usiadła koło mnie. Popatrzyła na mnie z szerokim uśmiechem i uniesioną brwią, czekając, aż w końcu zacznę zdawać jej relację.

      – No więc? – ponagliła mnie.

      – Było naprawdę miło – wyznałam, uśmiechając się nieśmiało na wspomnienie tego wieczoru. – Nie sądzę jednak, abyśmy spotkali się ponownie. – Skierowałam spojrzenie w bok, żeby nie zobaczyła kłębiących się w nim emocji.

      – Co?! – Prawie zakrztusiła się winem. – Dlaczego? Czy coś ci zrobił? – Jej ton głosu zmienił się z rozbawionego na zaniepokojony.

      – Nie, nie – zaprzeczyłam natychmiast, nie chcąc, by wyciągnęła pochopne wnioski. – Wręcz przeciwnie, był idealny. Postępował ze mną wzorowo, jak dżentelmen. – Celowo pominęłam szczegóły dotyczące jego nerwowego, zmiennego zachowania. – Po prostu „my” – przy tym słowie zrobiłam w powietrzu znak cudzysłowu – nie mamy racji bytu, Jessie. – Przycisnęłam palce do powiek, żeby powstrzymać płacz. – On jest… – Zamilkłam, zastanawiając się, jak mogłabym wybrnąć z tej rozmowy. – Ja po prostu nie jestem gotowa. Ciągnę za sobą zbyt duży bagaż porażek i niepowodzeń, którym nie chcę go obciążać.

      Jessica opróżniła swój kieliszek i z brzdękiem odstawiła go na blat.

      – Robalu, co masz na myśli? – Na jej twarzy widniał niepokój, a nawet coś w rodzaju poczucia winy.

      – Nic takiego – nieudolnie próbowałam ją zbyć. – Po prostu tak jest lepiej. To był najwspanialszy wieczór w moim życiu i ogromnie się cieszę, że zgodziłam się z nim spotkać. Będę miała co wspominać. Wolałabym jednak już o tym nie mówić. Przepraszam – dodałam szybko, czując się nie fair w stosunku do kuzynki.

      Jessie westchnęła. Wyciągnęła rękę, przykrywając moją dłoń swoją.

      – Evo, wiesz, że jestem tu dla ciebie i niezależnie od tego, co się wydarzyło, kiedy straciłyśmy ze sobą kontakt, zawsze cię wysłucham i nigdy, przenigdy nie będę osądzała.

      Jej szczera deklaracja sprawiła, że poczułam ciepło rozlewające się po ranach, które wydrążyły bliznowate tunele na moim mocno poranionym sercu. Nie chciałam, żeby jej światopogląd, ufność do ludzi i radość z życia zostały zachwiane przez moją przeszłość. Aby to, czego by się o mnie dowiedziała, rzuciło cień na jej beztroskie, spokojne życie.

      – Jestem zmęczona. – Byłam tchórzem, musiałam uciec od tej rozmowy. – Czy mogłabym pójść do swojego pokoju?

      – Evo, chyba żartujesz?! – Jess popatrzyła na mnie jak na wariatkę. – Ty mnie pytasz, czy możesz iść do pokoju? – Niedowierzanie barwiło jej głos. – Oczywiście, kochanie. To teraz twój dom, więc możesz robić, co ci się żywnie podoba.

      Popatrzyłam na nią pełnym miłości i wdzięczności wzrokiem.

      – Dziękuję, Jessie. Kocham cię – wydukałam przez gulę w gardle.

      Zeskoczyła ze stołka i podeszła do mnie. Oplotła mnie ramionami, mocno do siebie przytulając.

      – Też cię kocham, robalu – wyszeptała. – Jestem tu zawsze i już nigdy cię nie zostawię, przysięgam. Przepraszam za to, że nie włożyłam więcej starań w odnalezienie ciebie – dodała łamiącym się głosem, po czym odwróciła się na pięcie i odmaszerowała do swojego pokoju.

      Wzruszona jej słowami, otarłam policzki. Może jednak dam radę, może już nie będę musiała sama o siebie walczyć, ponieważ mam kogoś, kto jest w stanie i – co ważniejsze – chce walczyć o mnie.

      Z przypływem nowej determinacji wstałam i podreptałam do siebie. Po wejściu do pokoju rozejrzałam się dookoła, nie mogąc uwierzyć, że należy do mnie. Opadłam na łóżko, napawając się tym, że w końcu znalazłam dom. Niezgrabnie zdjęłam z siebie sukienkę i przejechałam dłońmi po ciele, czując pod palcami liczne wybrzuszenia oraz zagłębienia, które zostaną ze mną na zawsze. Zniszczona – pomyślałam, ale szybko zawróciłam z tej drogi i zajęłam się wieczorną toaletą.

      – Evo! Evo! – dobiegał do mnie z oddali czyjś głos. – Obudź się – nakazał łagodnie, acz dosadnie.

      Ktoś chwycił mnie za dłoń, mocno ją ściskając. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Czułam jego zapach, ciężar na ciele i oddech na twarzy.

      Bałam się, że mnie zabije.

      Nie.

      Ja wiedziałam, że to zrobi.

      Dusiłam się, jego dłonie zaciskały się na mojej szyi, brakowało mi tchu. Walczyłam, ale bez rezultatu. Ulatywały ze mnie siły, brakowało powietrza. Białe iskry rozbłysły pod moimi powiekami. Próbowałam po raz ostatni oderwać jego zimne, spocone ręce od mojego gardła. Nie dałam rady. Czułam, jak moje ciało wiotczeje, poddaje się.

      Ktoś chwycił mnie za przeguby dłoni i zaczął odciągać dłonie z dala od szyi. Szarpałam się ostatkiem sił, ale przegrałam, opadając bezwładnie na pościel.

      – Już dobrze, jesteś bezpieczna – przez ścianę koszmaru do mojego zaspanego umysłu przebijał się znajomy głos.

      Poczułam uginający się pode mną materac, a po chwili ciepło przywierającego do mnie obcego ciała.

      – Już dobrze, robaczku – wyszeptała łagodnie Jessie.

      Zalała mnie nieopisana ulga. Byłam bezpieczna, nic złego nie mogło mi się stać.

      Nie byłam w stanie się odezwać ani rozpłakać. Po prostu zamknęłam oczy i zasnęłam – kołysana przez kuzynkę, jakbym była małym, bezbronnym dzieckiem.

СКАЧАТЬ