Racja! Kakao Lexi! Robi się.
Może ten wieczór nie będzie taki trudny, jak myślałam. Tak mi się wydaje, dopóki Nikki nie marszczy brwi i nie podchodzi do mnie, bacznie mi się przyglądając. Wyciąga rękę, by pogładzić mnie po policzku, a potem po wardze.
– Skarbie? – szepcze cicho.
Cholera, cholera, cholera.
Policzki mi płoną, a ona przysuwa się, by lepiej mi się przyjrzeć. Zerka na Dave’a, po czym ciągnie mnie w róg kuchni i syczy:
– Mów.
No to zaczynamy festiwal szeptów.
– To nic takiego. Przysięgam. Nie rób afery. Nie chcę, by Dave się przejął.
– Jeśli chcesz, żebym nic nie mówiła, sugeruję, żebyś zaraz wyjaśniła, o co chodzi, żebym ja się nie przejmowała. Wtedy nie będzie potrzeby martwić naszego uroczego, ale smutnego przyjaciela – dodaje.
Walę ją w ramię, sycząc:
– Cii! Usłyszy cię! – Za nic mając mój dramatyzm, patrzy na mnie wyczekująco, stukając stopą. Poddaję się. – Okej, ale obiecaj, że nie ześwirujesz.
Jednak gdy tylko mówię jej, co się stało, oczywiście świruje. Odsuwa się z szeroko otwartymi oczami.
– Kto ci to zrobił? – szepcze głośno. – George? To był George, tak? Mówiłam, że nie chcę, żebyś mieszkała obok psychola!
George, mój bipolarny sąsiad, w życiu by mnie nie tknął. Facet mnie uwielbia! Jako że jestem opiekunką społeczną, w trakcie naszej pierwszej rozmowy od razu zwróciłam uwagę na jego zachowanie. Z pewnością nie przywykł do reakcji, jaka spotkała go ode mnie.
Przytuliłam go.
Powiedziałam George’owi, że pracowałam z wieloma ludźmi cierpiącymi na choroby psychiczne i że jeśli będzie miał atak paniki, może na mnie liczyć; wystarczy, że do mnie zadzwoni. Co robił wiele razy. A ja zawsze uspokajałam go i pomagałam wrócić do siebie. Nigdy nie zachowywał się wobec mnie agresywnie. Więc te słowa Nikki trochę mnie wkurzają.
Patrzę na nią spode łba.
– Nie mówi tak, Nikki! To nie w porządku, skarbie.
– Co takiego? – pyta poirytowana.
Gapię się na nią przez chwilę.
– Nie ulegaj stereotypom.
Unosi brwi, szepcząc:
– Jasna cholera, uległam, co? – Odsuwa się ze zmarszczonym czołem, wyraźnie zła na siebie. Przez co teraz ja czuję się okropnie.
Z westchnieniem ujmuję jej dłoń.
– Kochanie, później wszystko ci wyjaśnię, obiecuję. Ale teraz mam kakao do zrobienia, ty musisz wyłożyć ciastka, a potem trzeba wymyślić, co zrobić, żeby Dave odzyskał Phila. – Wskazuję na siebie, po czym mówię: – Co innego jest teraz priorytetem. – Przygląda mi się uważnie, więc dodaję: – Wyglądam jak wrak człowieka?
Przewraca oczami.
– No nie – przyznaje obrażonym tonem.
– No widzisz, Nikki. Priorytety. – Kiwa krótko głową. Czuję się zmuszona, by dodać: – Bo to, co mam ci do powiedzenia… to nic miłego.
Na jej twarzy pojawia się troska, ale szybko ją maskuje. Klaszcze w dłonie, otwiera lodówkę, wręcza mi mleko i rozkazuje:
– Do roboty, kobieto! Czekamy na kakao à la Lexi.
Między innymi dlatego kocham Nikki. Zna mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że porozmawiam z nią, gdy będę gotowa. A nie mamy przed sobą tajemnic.
Dlaczego więc zastanawiam się, jak skłamać, by wyjaśnić stan swojej twarzy?
Odsuwam na bok tę myśl i zabieram się za robienie swojego popisowego napoju. Wlewam do kubków parujące, gorące dobro. Kładę na tacy kakao oraz ciastka i idę z nimi do salonu, gdzie odkładam tacę na stolik.
Dave, nie patrząc na mnie, sięga po kubek. Automatycznie przykłada go do ust i upija łyk. Potem drugi, trzeci oraz czwarty. Dopiero wtedy wraca do życia.
– Cholera, dziewczyno. Nikt nie robi takiego kakao jak ty.
Uśmiecha się lekko, a kiedy unosi wzrok, na jego twarzy pojawia się zaskoczenie.
– Co ci się stało?
Kłamię niczym zawodowiec, wzruszając lekko ramionami:
– Potknęłam się na ostatnim schodku i pocałowałam beton. – Sapie, na co ja dodaję: – Średnio zabawne.
Dave chichocze.
– Cholera, Lex. Tylko tobie mogło się przytrafić coś takiego. Prawdziwa z ciebie łamaga.
Rozciągam w uśmiechu poranione wargi, zerkając na Nikki. Mruży oczy, przez co tracę pewność siebie. Odwracam na chwilę wzrok i biorę swój kubek.
– No dobrze. Moim zdaniem najpierw powinniśmy się zastanowić, jak Dave ma powiedzieć Philowi, że chce, by z powrotem się do niego wprowadził.
Dave uśmiecha się tak ciepło, tak szeroko, że nagle dociera do mnie, że ja również mam ludzi, z którymi mogę porozmawiać o swoich problemach. Zamieram na tę myśl.
Ludzie, z którymi mogę porozmawiać.
Porozmawiać.
Porozmawiać z nimi.
Porozmawiać z nimi o nim?
Nie zrozumieją.
Nie chcę, żeby zrozumieli.
Twitch jest mój. Tylko mój. I na razie chcę, żeby tak zostało.
Tej nocy otwieram oczy.
Rozszerzają się, kiedy ogarnia mnie niepokój.
A potem łagodnieją, gdy uśmiecham się sennie.
Opiera lekko rękę na moim biodrze, zachowując dystans.
Zamykam oczy i słucham jego spokojnego oddechu, gdy śpi.
Zanim zasypiam, myślę jeszcze: „wrócił”.
Gdy budzę się następnego ranka, Twitcha przy mnie nie ma. Znowu. Ale to już mnie nie zaskakuje, więc nie przejmuję się tak bardzo.
Coraz mniej myślę o tamtej nocy, a coraz więcej o moim wybawcy.
Moim СКАЧАТЬ