Fighting Temptation. K.C. Lynn
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fighting Temptation - K.C. Lynn страница 7

Название: Fighting Temptation

Автор: K.C. Lynn

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898405

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Bardziej gotowa nie będę.

      ROZDZIAŁ 4

Jaxson

      Podjeżdżam pod dom Julii parę minut przed szóstą i próbuję się ogarnąć. Byłem w fatalnym nastroju przez te ostatnie kilka dni, bo zostawienie jej samej martwi mnie bardziej, niż przypuszczałem. Nawet Coop miał mnie dość.

      Gdy podnoszę rękę, żeby zapukać, drzwi otwiera babcia Julii, Margaret Sinclair.

      – Jaxson, tak myślałam, że to twój motor słyszałam. Chodź tutaj, niech cię uściskam.

      Przytulam ją niezręcznie. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ona z kolei to bardzo ciepła kobieta i uwielbia okazywać uczucia.

      – Co u pani słychać, pani Margaret? – Nigdy nie dbałem o dobre maniery, ale Margaret od zawsze była dla mnie dobra. Nie traktowała mnie tak, jakbym był złym materiałem na przyjaciela Julii.

      – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał z tą „panią Margaret” i mówił do mnie „babciu”? – upomina mnie żartobliwie.

      – Przepraszam – burczę pod nosem.

      – Nic nie szkodzi, przystojniaku. No, chodźże do kuchni. Julia zaraz zejdzie, jest na górze razem z Kaylą. Powinny zaraz skończyć.

      Idę za nią do kuchni i siadam przy stole, na którym stawia talerz ciastek.

      – Upiekłyśmy je z Julią dzisiaj rano.

      Bez wahania chwytam jedno, ciastka Margaret są najlepsze.

      Siada koło mnie, od razu przechodząc do rzeczy.

      – Słyszałam, że nas opuszczasz.

      Kiwam głową.

      – Jadę na szkolenie i mam nadzieję wstąpić do marynarki.

      Przygląda mi się w ciszy, wprawiając mnie w zakłopotanie, po czym wstaje i wychodzi do pokoju gościnnego. Chwyta wielki album ze zdjęciami, kartkuje strony i wyciąga zdjęcie, które chce mi pokazać.

      – Mój Ben, pappi Julii, służył w marynarce. Był żeglarzem, i to bardzo dobrym.

      Rzeczywiście, czarno-białe zdjęcie przedstawia młodego mężczyznę w stroju marynarskim, który wygląda nawet młodziej ode mnie. Na odwrocie widnieje napis: Benjamin Sinclair, 1952 r., lat 18.

      – Służył przez dziesięć lat, zanim został zwolniony z honorami. Mógł odmówić, ale gdy urodziła się mama Julii, Anabelle, chciałam, żeby był z nami w domu, bezpieczny. Kto by się spodziewał, że zabierze go nam jakiś pijany kierowca.

      Przyglądam się zdjęciu, nie wiedząc, co powiedzieć. Kiedy kładzie swoją dłoń na mojej, zerkam na nią zdumiony.

      – Przypominasz mi trochę mojego Bena, Jaxson. Jesteś zawzięty, lojalny i silny. Myślę, że ci w marynarce byliby szczęściarzami, mogąc bronić tego kraju z tobą u boku.

      To najprawdopodobniej najmilsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem.

      – Dziękuję, proszę pani.

      – Powiedz mi, czy planujesz wrócić do mojej Julii.

      Jezu, skoro o tym mowa… Gdzie ona, do cholery, jest? Jak mogę dać odpowiedź, skoro sam nie mam pojęcia, jak brzmi?

      – Nie wiem, co się wydarzy, ale zamierzam kiedyś jeszcze się z Julią zobaczyć. Zależy mi na niej, jest dobrą przyjaciółką. Będę tęsknił, ale i jej ten wyjazd wyjdzie na dobre. Wiem, że czasami trudno się ze mną przyjaźnić.

      Podchodzi do mnie. Obserwuję ją uważnie, zastanawiając się, co, do cholery, teraz powie. Ta rozmowa to dla mnie zdecydowanie za wiele.

      Bierze moją twarz w dłonie i uśmiecha się życzliwie.

      – Jesteś dobrym chłopcem, Jaxson, nigdy nie myśl, że jest inaczej. Julia jest szczęściarą, że cię ma. Jest też znacznie silniejsza, niż ci się zdaje. Potrzebuje cię w swoim życiu, dlatego za wszelką cenę do niej wróć, słyszysz?

      Przytakuję, od razu jednak zaczynam się z tym czuć źle, ponieważ nie wiem, czy będę mógł dotrzymać słowa. Ale nareszcie słyszę na schodach kroki Kayli i Julii.

      – Jesteśmy w kuchni, dziewczęta! – krzyczy Margaret, klepiąc mnie po ramieniu.

      Staję na równe nogi, dziękując w duchu, że rozmowa dobiegła końca, i robię szybki wdech, gdy Julia wchodzi do kuchni.

      Jasna cholera!

      Cała krew odpływa mi z głowy prosto do fiuta i od razu żałuję, że nie siedzę. To, jaka Julia jest piękna, uderza mnie za każdym razem, gdy ją widzę, ale w tej chwili chodzi o coś więcej. Nigdy nie widziałem jej tak ubranej. Pokazuje znacznie więcej ciała niż kiedykolwiek wcześniej i nagle nie chcę, żeby ktokolwiek ją taką widział. Sposób, w jaki ułożyła włosy i się pomalowała, sprawia, że nie wygląda jak piękna, grzeczna Julia. Nie, wygląda jak seksowna lisica.

      – Och, Julia, kochanie, wyglądasz pięknie!

      – Dzięki, babciu. – Julia całuje Margaret w policzek i spogląda na mnie. – Cześć, Jax. – Bawi się nerwowo krańcem spódniczki, przez co przyciąga mój wzrok do długich, gładkich nóg. Nóg, które chcę czuć zaciśnięte wokół mojego pasa, kiedy w nią wchodzę.

      Noż kurwa!

      – Cześć – odpowiadam ochryple i słysząc, jak brzmi mój głos, odchrząkuję. – Hej, Jula, nieźle wyglądasz.

      Niedopowiedzenie stulecia, kurwa.

      Potem moją uwagę przykuwa Kayla, która uśmiecha się do mnie złośliwie.

      – Cześć – wita mnie, machając lekko dłonią. – To ja się zbieram, ludziska. Miłej zabawy i zadzwoń, Jula, do mnie później. – Przytula ją, szepcząc coś do ucha, zanim jej wzrok znów nie spocznie na mnie.

      – Powodzenia z tym całym marynarstwem, Jaxson. Na pewno świetnie sobie poradzisz.

      – Dzięki, Kayla. Pamiętaj, żeby trzymać Coopa w ryzach. Nie pozwól, by mu sodówa uderzyła do głowy, jak mnie nie będzie.

      Śmiejąc się, macha nam jeszcze raz na pożegnanie i wychodzi.

      – Gotowa? – pytam Julię.

      Kiwa głową.

      – Możemy wziąć moje auto? Nie jestem za bardzo ubrana na motor.

      Bez jaj.

      – Jasne, nie ma sprawy.

      – Gdzie się dzisiaj wybieracie? – pyta Margaret.

      Julia patrzy na mnie niepewnie.

      – Może kupilibyśmy pizzę u Antonia i pojechali potem na plażę?

СКАЧАТЬ