Krew sióstr. Lazur. Krzysztof Bonk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk страница 3

Название: Krew sióstr. Lazur

Автор: Krzysztof Bonk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-8221-568-7

isbn:

СКАЧАТЬ śnieżny puch, ale też zaschnięte drobinki różnobarwnej krwi. Zimny wicher stanowił wiernego kompana, podobnie dosiadany przez Alabaster jej szybujący na zachód smok.

      W trakcie lotu opuścił ją gniew, a tym samym wspomnienia o utracie siostry. Właściwie to pary srebrzystych sióstr, gdzie do zgonu tej przerośniętej osobiście się przyczyniła. Nie zamierzała sobie czynić wyrzutów z powodu zabicia siostrzanej istoty. Nie w jej stylu było też przeżywanie żałoby dłużej niż wymagało tego opadnięcie z nieba płatku śniegu na mroźną ziemię. Oto okrutny los rozdał swe karty, mimo że dla Srebrnej niespodziewanie pozostawił być może szansę na rewanż. Lecz jeśli się to nie dokona, to wielka księżna nie będzie ronić łez. Najważniejsze, że sama pozostała zwycięska. Wypadało więc patrzeć nie za siebie, a w przyszłość, już wyglądając tam kolejnej rozgrywki o wpływy i władzę.

      W nadchodzącej partii najsilniejszymi kartami Alabaster wydawały się dla niej smoki, jak choćby ten, którego właśnie dosiadała. Wszak potężna bestia z władczynią na łuskowatym karku miała też innych pasażerów. Za wielką księżną zasiadała Mysia oraz półżywa Fuksja. Skąd taki dobór towarzystwa?

      Otóż po dłuższej rozmowie z Eozyną Alabaster obiecała tej kobiecie osobiście się zaopiekować jej siostrą, więżąc ją zarazem w Alabastrowym Pałacu. Niewola miała trwać do czasu wskrzeszenia Srebrnej. Zaś co do Mysi, to wyjawiła ona władczyni, że jej małżonek podążył zbrojnie na białą północ, biorąc sobie za cel siedzibę alabastrowych władczyń.

      Jaki był powód zbrojnego pochodu z szarej północy? Mysia nie chciała tego zdradzić. Lecz tylko, dopóki Alabaster nie zaproponowała jej skoku ze smoka na widoczny w dole lodowiec. Wówczas żona Srebrona Etrawy się podzieliła swą wiedzą. Wynikało z niej, że przywódca Klanu Srebrzystych Traw dysponował nie tylko liczną armią, ale i zaufaną grupą szamanek. Miały go one nakierować na miejsce, gdzie czekać go będzie wielka chwała i władza.

      Te wieści Alabaster przyjęła niczym na ramiona odzienie podszyte niepokojem. Bo jakkolwiek perspektywa bytności szarych wojowników w pałacu w miejsce czarnych aniołów brzmiała znośnie, to przecież nie przybyli tam, aby odbić perłowy tron dla niej. Ona natomiast, mimo że posiadała na usługach smoki, to większość z nich właśnie poległa w bitwie pod Skazą Niebios. Te, które przeżyły, w znacznej mierze były ranne i nie mogły uczestniczyć w kolejnej walce. Przez to wielka księżna wracała do swej siedziby jedynie z trzema potężnymi gadami. Podczas gdy Mysia zapowiedziała jej przybycie tam swego męża z przeszło dwoma tysiącami wojowników.

      W takich okolicznościach Alabaster była zdeterminowana, aby uniknąć zbrojnej konfrontacji. Bowiem w kolejnych potyczkach wierne jej zastępy się wykrwawiły i teraz należało szukać raczej sojuszników, nie wrogów. Oczywiście do czasu.

      – Ktoś tu nieco posprzątał, to miłe – zauważyła po zejściu ze smoka na lądowisko gryfów, gdzie w ramach bitwy z czarnymi aniołami widziała stos ptasich trupów. Obecnie biały parkiet upstrzony był jedynie mozaiką z zamarzniętej krwi i piór. Jednak zaraz Alabaster się skrzywiła na twarzy. Powodem był mleczny dym, a wraz z nim intensywny zapach pieczonego mięsa. – Żrą moje ptaki. – Poprawiła miecz za pasem, po czym w zbroi Alabaster Światłości ruszyła przez zespół pałacowych korytarzy i odkrytych placów do sercowej komnaty.

      Po drodze nie widziała alabastrowych aniołów, gwardzistów, czy białej służby. Wniosek z tego płynął nad wyraz smutny – czarne anioły skutecznie oczyściły pałac z białego życia. Lecz skrzydlatych demonów o barwie czerni też tutaj nie było. Za to zgodnie z zapowiedzią Mysi zagnieździli się szarzy wojownicy.

      Biesiadowali przy ogniskach z pałacowych mebli, gdzie piekli na rożnach gryfy. Jedli do syta, się śmiali i wskazywali sobie toporami kroczącą Alabaster. Pogwizdywali z uznaniem, wymieniając między sobą sprośne uwagi. Chociaż gdy któryś wykonywał ruch w kierunku kobiety, gestem dłoni powstrzymywała go Mysia. Tym samym skrzydlata władczyni w towarzystwie żony Srebrona dotarła nie niepokojona aż do sercowej komnaty. Fuksję pozostawiła na gryfim placu pilnowaną przez smoki.

      – Hmh… – W sali białej rady Alabaster przywitało huczne przyjęcie, ale bynajmniej nie na jej cześć. Było tu pełno rubasznie zachowujących się wojowników, którzy gardłowo sobie podśpiewywali, pijąc białe wino, jej wino. Lało się ono nie tylko do szarych gardeł, również na parkiet. Ponadto wielka księżna dostrzegła siedem staruch w popielatych szatach i z poszarzałymi wiankami na głowach. Do kompletu na tronie zauważyła rozłożonego w pańskiej pozie potężnego mężczyznę z kielichem w dłoni, jej kielichem.

      – To on? – Wskazała Mysi postać na perłowym siedlisku ręką, mimo że miała ochotę uczynić to mieczem. Odpowiedziało jej skinięcie głową pyzatej dziewczyny. – Świetnie – skwitowała i pewnym krokiem poszła przed oblicze klanowego przywódcy. Po drodze potrąciło ją barkiem kilku wojowników, którzy tańczyli w takt szarych bębnów i fujarek, aż stanęła przed sercowym tronem. Mierzyła surowym wzrokiem Srebrona Etrawę, na podstawie wyglądu oceniając jego charakter. Po dokonanych oględzinach się uśmiechnęła z przekąsem. Zrobiła to w momencie, kiedy pożerający ją wzrokiem Srebron sam uniósł kąciki ust na prostokątnej jak kowadło twarzy.

      – Usiądziesz? – zaproponował miejsce koło siebie, zupełnie jakby się znali od dawna, będąc w dobrej komitywie. Zaś rozpoznał ją niewątpliwie po skrzydłach, z których słynęła.

      – Zmieścimy się? – wyraziła wątpliwość.

      – Spróbujmy. – Przywódca klanowy ponowił zaproszenie. Alabaster nie dała się więcej prosić, zajmując miejsce koło wyjątkowego mężczyzny. Ten objął ją ramieniem i gładził jej pióra w skrzydłach. Drugą rękę z trzymanym w niej kielichem przeniósł do swych ust. – Twoje zdrowie. – Opróżnił naczynie do dna, patrząc na skrzydlatą kobietę. Następnie zasugerował: – Wina? – Władczyni wyciągnęła dłoń. Za moment piła biały trunek razem ze Srebronem. Dłuższy czas bez słowa się przyglądali biesiadującym ludziom trawiastej północy. Wreszcie głos zabrała Alabaster:

      – Pobrudzą mi parkiet. – Wskazała kielichem na dokazujących wojaków, których obuwie nie należało do najczystszych.

      – Osobiście uważam, że kolor szary nie wygląda na białym źle. – Srebron spojrzał na białą posadzkę pełną szarych wojowników, a potem z góry na wielką księżną. Ona przechwyciła to męskie spojrzenie, odczytując w nim nutę pożądania. Zaś z treści słów wyłowiła dość jasną aluzję.

      – Czy ty chcesz mi coś zasugerować? – zapytała.

      – Być może.

      – Masz ambitne i dalekosiężne plany, nie powiem. – Alabaster z lekka powachlowała skrzydłami.

      – Rzekłbym raczej, że widoki mam zacne, a realizację celu nader bliską do wykonania. – Mężczyzna przykuł spojrzenie do głębokiego dekoltu władczyni, a ściślej krągłego zarysu jej piersi. Ona ze zrozumieniem powtórzyła uprzednie słowa Srebrona:

      – Szare na białym…

      – Nie inaczej – przytaknął i z zadziornym uśmiechem dodał: – Choć jestem też skłonny rozważyć czasem białe na szarym. Ot, tak dla urozmaicenia, że tak powiem. Twoje zdrowie, księżno. – Wychylił spory łyk wina, po czym zagaił na inny temat: – Zwiadowcy dopiero co zdążyli mi donieść, że na wschodzie zanosiło się na wielką bitwę. Odbyła się może?

      – Tak СКАЧАТЬ