Napraw mnie. Anna Langner
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Napraw mnie - Anna Langner страница 3

Название: Napraw mnie

Автор: Anna Langner

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66654-31-0

isbn:

СКАЧАТЬ to zbyt łagodne określenie. „Paranoiczna euforia” brzmi znacznie lepiej.

      Wszyscy zgromadzeni w pokoju uśmiechają się do mnie przyjaźnie. Albo są w porządku, albo tylko takich udają przed swoim szefem.

      – Ten osiłek z długimi lokami to Ollie. – Steve wskazuje na postawnego blondyna, który z trudem wciska się w obrotowe krzesło.

      Chłopak posyła mi śnieżnobiały uśmiech. Jest przystojny i wygląda jak seksowny wiking z tą swoją kwadratową szczęką, długimi włosami i zarostem.

      – Jest grafikiem. Wystarczy, że masz pomysł, a on zrobi z tego świetny banner i wiele więcej. – Steve prawie pęka z dumy. – Obok siedzi Yasminne. Zazwyczaj zajmuje się tworzeniem tekstów dla naszych klientów. Większość chwytliwych sloganów w naszych reklamach to jej dzieło. Ale jest wszechstronnie uzdolniona, więc liczę, że wkrótce będzie nadzorować całe kampanie. Poza tym nie mogła wytrzymać w dziale PR. Praca z samymi kobietami to nie dla ciebie, prawda, Yas?

      – Tam siedzą same pustaki. Ile można gadać o lakierach do paznokci?! – Ładna dziewczyna z burzą rudych loków uśmiecha się do mnie życzliwie.

      Wysoki chłopak wyglądający jak chudsza wersja Elvisa Presleya zagląda do pokoju i prosi Olliego na słowo. Szwedzkie mięsko, jak pewnie nazwałaby go Becky, przeprasza nas i wychodzi, nie spuszczając ze mnie wzroku. Wygląda na to, że ta za ciasna spódnica działa cuda, choć nadal czuję się w niej jak parówka.

      – Mamy jeszcze Dave’a, ale pewnie wyszedł po kawę. Jest fizykiem z wykształcenia i programistą z zamiłowania. To geniusz, choć czasami trudno się z nim dogadać. Właściwie powinien siedzieć w dziale technicznym, ale jest też niesamowicie kreatywny, więc wzięliśmy go tutaj. Słyszałaś może slogan Ekstradługich & Ekstragrubych? Ten z erotycznym podtekstem? Dave go wymyślił. – Steve mruga do mnie porozumiewawczo.

      Trudno wybić sobie z głowy tę reklamę i obrzydliwe porównanie frytek do męskich penisów. Nie do wiary, że ta kampania okazała się sukcesem. Nie muszę chyba dodawać, że to ulubiona reklama Becky.

      – Znów padły serwery! Nie zrobię newslettera dla klientów, jeśli wszystko się sypie! Niech ktoś pogada z ważniakami z technicznego, bo moje słowa do nich nie docierają, a muszę jeszcze… – Za swoimi plecami słyszę znajomy męski głos.

      – A, kolejna zguba! – przerywa nowo przybyłemu Steve.

      Zamieram. Pewnie wyglądam jak wystraszone leśne zwierzątko, które widzi światła nadjeżdżającego samochodu, ale z przejęcia nie może się ruszyć. Nie muszę się odwracać, bo doskonale wiem, kto za mną stoi.

      Wszechświat to dziwka, która się na mnie mści. Zdarzają się niewiarygodne zbiegi okoliczności, ale to już przesada! To nie jest jakiś mdły romans, na którego kartach bohaterowie co rusz na siebie wpadają! To jest życie! Takie rzeczy nie mają prawa się dziać!

      – Barry! – Steve wymawia to imię tak pompatycznym tonem, jakby miał przed sobą co najmniej Buddę. – Świeża krew! Jest z nami od kilku tygodni i szczerze mówiąc, nie wiem, gdzie do tej pory ukrywał się z takim talentem. To mój najlepszy programista i spec od promocji w social mediach. No i całkiem nieźle radzi sobie z grafiką, ale nie mów tego Olliemu, bo będzie czuł się strącony z piedestału.

      Milczę. Czekam, aż to wszystko rozpłynie się w powietrzu i okaże sennym koszmarem.

      – Barry, a to jest nasz nowy nabytek! Nasz skarb! Prawdziwa puszka Pandory! Wydaje się niepozorna, ale gdy ją otworzysz… Wtedy bum! Kumulacja kreatywności, świeżości, świetna kreska, doskonały zmysł obserwatorki! Gdybyś widział, jak realistycznie rysuje!

       Steve na pewno coś bierze. Nikt normalny nie gada bez przerwy takich rzeczy.

      Odwracam się w końcu, bo głupio stać do nich tyłem. Palę się ze wstydu, słuchając pseudokomplementów pod moim adresem. Steve marketing i wciskanie kitu ma we krwi. Potrafi zareklamować wszystko – od ociekających olejem frytek po umiejętności osoby, którą zna od kilkunastu minut.

      Gdy podnoszę głowę, Barry’ego już nie ma, a mój szef przeklina pod nosem i wybiega za nim z pokoju. Yasminne patrzy na mnie zaskoczona, więc uśmiecham się z przymusem, żegnam się ze wszystkimi i także wychodzę.

      – Co w niego wstąpiło?! – mamrocze do siebie Steve i obserwuje Barry’ego, który stoi po drugiej stronie korytarza i zapala papierosa. Dokładnie nad jego głową wisi tabliczka informująca o zakazie palenia.

      Zatrzymuję się obok swojego nowego szefa i w myślach błagam o to, by jak najszybciej odesłał mnie do domu. Byleby jak najdalej od…

      – Mniejsza o niego. Później sobie z nim pogadam. – Steve nagle mnie zauważa i od razu wraca mu dobry humor. – To jak, młoda damo? Z taką ekipą jeszcze o nas usłyszą tam, w Bostonie! Posypią się premie!

      – Niebędęznimpracowaćrezygnuję.

      – Zawsze się ze mnie śmiali, że dostałem biuro na zadupiu i nikt nie będzie nam dawał zleceń. No to teraz im pokażemy! Co mówiłaś? – Steve wynurza się z chmury euforii i patrzy na mnie zdezorientowany.

      – Nie będę z nim pracować. Rezygnuję.

      Jego twarz blednie i zaczynam się zastanawiać, czy nie ma czasem problemów z sercem. Nie chcę, by przeze mnie umarł. Polubiłam go mimo tej jego szalonej osobowości. Kupił mnie tą koszulą w tukany.

      – Jesteś dobra w rezygnowaniu, prawda? – zwraca się do mnie Barry, który nagle, nie wiadomo skąd, pojawia się obok mnie i Steve’a.

      –To ty z nas zrezygnowałeś… – odpowiadam najspokojniej, jak potrafię.

      Patrzę na niego spod grzywki, jakbym obawiała się, że jego jedno spojrzenie mnie zabije. Jest na mnie wściekły. Zaciąga się mocno papierosem, a jego oczy ciskają gromy. Znam go wystarczająco dobrze, by zauważyć, że coś jest nie tak.

      W mojej głowie mnożą się pytania: Co on tu robi? Praca?! A co z jego studiami?! Wrócił do miasta z NIĄ czy może bez NIEJ?

      Kompletnie nie rozumiem jego zachowania. To nie ja zawiniłam. Ja jestem ofiarą. Dlaczego więc patrzy na mnie tak, jakbym była przyczyną wszystkich jego nieszczęść?

      Wielokrotnie wyobrażałam sobie, jak to będzie, gdy kiedyś przypadkiem gdzieś się spotkamy. Spodziewałam się, że prędzej czy później wróci do miasta. W końcu ma tutaj swój dom i rodziców.

      Okazało się, że moje wyobrażenia nijak się miały do rzeczywistości. Nie żebym oczekiwała padania do moich stóp, ale odrobina skruchy z jego strony by nie zaszkodziła. Zamiast tego Barry patrzy na mnie tak, jakbym zabiła mu matkę, wypaliła ostatniego skręta i pobiła rekord na jego konsoli.

      Czuję, jak w mojej piersi serce wybija szalony rytm. Mam wrażenie, że pozostali je słyszą. Ponownie spoglądam ukradkiem na Barry’ego i, cholera, wydaje mi się jeszcze przystojniejszy niż wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni.

      – Chwila, chwila! Czy ktoś może mi powiedzieć, co się tutaj dzieje?!

      Zarówno ja, СКАЧАТЬ