Название: Dżinsy i koronki
Автор: Diana Palmer
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-276-4752-8
isbn:
Kochani Czytelnicy!
Dżinsy i koronki należą do moich ulubionych powieści. Wspaniale, że znów są wznawiane oraz że po raz pierwszy ukazują się jako e-book! Napisałam je w roku 1990. W tamtych czasach wiele osób paliło jeszcze papierosy, można to było robić nawet w szpitalnych poczekalniach. Nałóg ten zakorzenił się w społeczeństwie tak mocno, że nikt się temu nie dziwił. Tyle że w tamtych czasach w rozmowach używaliśmy takich zwrotów i robiliśmy takie rzeczy, które wprawdzie dla nas były oczywiste, ale późniejszym pokoleniom mogłyby się wydawać co najmniej zaskakujące.
Mam nadzieję, że spodoba się Wam ta książka. Jest słodko-gorzka. Oto dama z towarzystwa kocha się w kowboju, a ten broni się przed uczuciem do niej, aczkolwiek ma nadzieję, że się wzbogaci i wtedy ją zdobędzie. I nagle, po wielu latach, dochodzi do namiętnego spotkania zakończonego ślubem, nad którym wisi jednak tragiczna, zbyt długo ukrywana tajemnica. Cade to jeden z moich ulubionych bohaterów. Widzimy, że chociaż stara się być szlachetny, pod wieloma względami jest niepewny siebie i pełen wad. Bess zaś była bogata, ale straciła wszystko. Została jej tylko matka, która nie zamierza rezygnować z nieprzytomnego szastania pieniędzmi i wymaga od córki, by finansowała jej zachcianki z pensji w agencji reklamowej. Bess uczy się życia, staje na własnych nogach i zmagając się z przeciwnościami losu, wyrasta na silną kobietę. Z czasem silniejszą nawet od zapalczywego Cade’a.
Snucie tej opowieści sprawiło mi wielką frajdę, miło też było wracać wspomnieniami do dni, kiedy ją pisałam. Gdy książka ukazała się drukiem, nasz syn miał dziesięć lat. Zapytany przez dziennikarza ogólnokrajowej stacji informacyjnej, czy podobają mu się romanse pisane przez jego matkę, odparł jednym słowem: „Fuj!”. Odpowiedź od czapy, ale James i ja turlaliśmy się ze śmiechu. Oczywiście pod choinkę nasz synek dostał guzik z pętelką… Żartuję! Do kolekcji postaci i rekwizytów z Gwiezdnych wojen dostał AT-AT, a na dodatek jeszcze figurkę Boby Fetty
Dziękuję, że poświęciliście czas na tę lekturę. Liczę, że ją polubicie. I niech Was wszystkich Bóg błogosławi!
Diana Palmer
Rozdział pierwszy
Poranna kawa trwała w najlepsze, a przyszła panna młoda wyglądała jak wyjęta z rozkładówki Vogue’a. Ale wśród gości co najmniej jedna osoba ze wszystkich sił starała się nie pokazywać po sobie znudzenia. Elizabeth Ann Samson stała w szmerze przyciszonych rozmów i odgłosów podawanej kawy. Jak dobrze znała te dźwięki! Grzechot delikatnych filiżanek z porcelany we wzorki z róż ustawionych na eleganckich cienkich spodeczkach, szelest lnianych serwetek, szept skóry ocierającej się o jedwab i wełnę… Uśmiechnęła się nieznacznie na myśl o tym, jak chętnie w jednej chwili zamieniłaby te wykwintne dźwięki na syk kawy bulgocącej w kociołku nad ogniskiem i nalewanej do popękanego białego kubka. Nie miała jednak co liczyć na taki cud. Młode damy z wyższych sfer nie zadają się z kowbojami. Wszyscy jej to powtarzali, zwłaszcza Gussie, jej matka. A to, że Cade Hollister, który zarządzał rodzinnym ranczem, zgromadził ogromny jak na kogoś o jego pozycji ekonomicznej kapitał inwestycyjny w wysokości 100.000 dolarów, i całą tę kwotę ulokował w najnowszym i związanym z nieruchomościami interesie jej ojca, nie miało najmniejszego znaczenia. Taki ruch nie dawał mu wstępu na eleganckie salony ani na przyjęcie w rezydencji Samsonów, na które Bess mogłaby go zaprosić. Inna sprawa, że po pierwsze, Bess nigdy by go nie zaprosiła, bo była na to zbyt nieśmiała. A po drugie, Cade nie miał dla niej za grosz szacunku. Niedwuznacznie dał to do zrozumienia przed trzema laty, w dodatku w taki sposób, że w jego obecności nadal się denerwowała. Tyle że miłość jest niepojęta, a odtrącenie najwyraźniej jej służy. W każdym razie z całą pewnością tak się dzieje w moim przypadku, skwitowała w zadumie. Bo pragnęła Cade’a bez względu na to, co mówił czy robił…
Jej myśli przerwała Nita Cain.
– Lecisz z nami wiosną na Bermudy? – spytała z uśmiechem. – Tak sobie pomyśleliśmy, że wynajmiemy willę i będziemy łowić ryby na pełnym morzu.
– Nie wiem – odparła Bess, balansując na spodeczku filiżanką czarnej kawy. – Matka nie zdradziła jeszcze swoich planów.
– Nie mogłabyś choć raz wybrać się na wakacje bez niej? – namawiała Nita. – Na naszej plaży jest kilku dobrze sytuowanych biznesmenów, a ty w bikini wglądasz zjawiskowo.
Bess doskonale wiedziała, co knuje Nita. Starsza koleżanka z wdziękiem i z łatwością wdawała się w romanse, a przy swojej urodzie potrafiła poderwać każdego mężczyznę, który jej się spodobał. Uważała, że Bess marnuje życie i chciała wyrwać ją z marazmu. Ale nie tędy droga. Bess nie romansowała z bardzo konkretnego powodu: jedynym mężczyzną, którego kiedykolwiek pragnęła, był Cade. Inni stanowiliby tylko nędzne namiastki. Poza tym była przekonana, że nawet gdyby zaczęła skakać z kwiatka na kwiatek, i tak nigdy nie dorówna Nicie urodą.
Nita była ciemnowłosa, zmysłowa i towarzyska, Bess zaś wysoka, chuda jak tyczka i nieśmiała. Kasztanowe włosy do ramion, z delikatnymi pasemkami blond, zachwycająco okalały jej twarz i spływały na kark. Miała łagodne piwne oczy oraz cerę, której pozazdrościłaby jej każda modelka, ale swoją nieśmiałością trochę odstraszała mężczyzn. Brakowało jej animuszu i wdzięku, ponieważ te cechy były domeną Gussie, która nie życzyła sobie konkurencji ze strony jedynego dziecka. Dlatego Bess, jak jej to wpojono, trzymała się w cieniu, nie odzywała się niepytana i uczyła się francuskiego, etykiety oraz urządzania przyjęć, choć tak naprawdę wolałaby kłusować obok Cade’a, gdy zaganiał cielaki w Lariacie, należącej do Hollisterów niezbyt dochodowej hodowli krów i cieląt. To duże ranczo niestety było prowadzone w nienowoczesny sposób. Tak naprawdę niewiele tu się zmieniło od ponad stu lat, kiedy przodek Cade’a przyjechał do Teksasu w poszukiwaniu kłopotów, a znalazł bydło rasy longhorn.
– Nie mogę pojechać bez matki – powiedziała Bess, kiedy już wyrwała się z marzeń. – Czułaby się samotna.
– Ona też może polecieć, a nawet zabrać twojego ojca.
Bess roześmiała się cicho.
– Mój ojciec nie miewa wakacji. Jest zbyt zajęty. Zresztą ostatnio ma twardy orzech do zgryzienia. Wszyscy liczymy na to, że jego najnowszy interes w branży nieruchomości wypali i troska zniknie z jego twarzy. Jak było w Rio?
Przez następne dziesięć minut Nita zachwycała się włoskim hrabią, którego poznała w tym legendarnym mieście, i zachwalała rozkosze pływania nago w prywatnym basenie arystokraty. Bess mimowolnie westchnęła. Nigdy nie kąpała się nago, nigdy nie wdała się w romans ani nie robiła żadnej z tych śmiałych rzeczy, których doświadczały wyzwolone młode kobiety. Żyła pod kloszem, jak zakonnica. Gussie nadawała ton, a ona potulnie szła w jej ślady. Zdaje się, że właśnie to najbardziej irytowało Cade’a. Po prostu Gussie robiła, co chciała, a Bess nigdy nie postawiła się matce. Tyle że Cade nie pragnął Bess. Jasno dał to do zrozumienia trzy lata temu, kiedy skończyła dwadzieścia lat. Może to i lepiej? Gussie zamierzała wydać córkę za zacznie lepszą partię niż on. Nie znosiła Cade’a, czego zresztą nie ukrywała, ale Bess nigdy nie dowiedziała się dlaczego. Pewnie dlatego, że Hollisterowie mieszkali w wiekowym domiszczu z wytartymi wykładzinami i linoleum, jeździli starymi gruchotami i najwyraźniej nie robili nic, by żyło im się lepiej. Cade nosił wytarte dżinsy, wysokie skórzane buty i pachniał cielakami oraz tytoniem. Mężczyźni, z którymi Bess wolno było się umawiać, pachnieli wodą kolońską Pierre’a Cardina, koniakiem i cygarami z importu. Westchnęła. Wszystkich ich razem wziętych zamieniłaby na godzinę spędzoną w ramionach Cade’a.
Odwróciła się, dla zabicia czasu rozglądając się СКАЧАТЬ