Miazga. Jerzy Andrzejewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miazga - Jerzy Andrzejewski страница 12

Название: Miazga

Автор: Jerzy Andrzejewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ ani zachwycona tą formą powitania, również faktem, że w pustym na razie hallu i ona z mężem, a zwłaszcza jej rodzice, znajdą się pod obstrzałem spojrzeń bezczynnych na razie szatniarzy, lecz z drugiej strony Pan Młody z pewnością umiejętnie —

      – Moje dzieci… – powie prezesowa, a jeśli nie dosłownie tak, to coś w tym rodzaju.

      Na to Monika:

      – Och, mamo! naprawdę jesteś wspaniała i wzruszająca, ale pozwól, że zanim się pożywimy, pójdziemy jednak do szatni.

      Wówczas Pan Młody do obojga teściów:

      Udziałem Waszej Miłości przyjmować

      Naszą powinność. A nasza powinność

      Jest wobec tronu i państwa jak dziecko,

      Jak sługa, który, czyniąc to, co obroni

      Waszą Cześć, Waszą Miłość – czyni tylko

      To, co mu każe obowiązek.20

      Po czym najpewniej sięgnie po kromkę spoczywającą skromnie w cieniu rumianego bochenka, poda ją oblubienicy do przełamania i nie jest wykluczone, że, chcąc się utrzymać w podjętej konwencji, powie na swoim słynnym szepcie:

      Pozostań niewinna

      Poprzez niewiedzę – najdroższe pisklątko,

      Póki czynowi temu nie przyklaśniesz21.

      Jednak wszystkie te wstępne cienie muszą się drobiazgami wydać wobec nieuniknionego zachwiania i zamącenia treści sięgających w wyższe sfery, wydaje się bowiem mało prawdopodobnym, aby śnieg i temperatura poniżej zera sprzyjały igraszkom i celebracjom w plenerze, stąd i słaba nadzieja na intymniejszą współpracę żywych z umarłymi, jakkolwiek pewne subiektywne dyspozycje takiej choćby osobowości, jak Adam Nagórski, pozwalają przypuszczać, że gdyby porą nieco późniejszą, więc dostatecznie fizycznie i duchowo rozgrzany, znakomity pisarz zdecydował się opuścić salony i wejść na pusty i kruchą warstewką śniegu pokryty taras, wówczas, wobec zimowego pejzażu niewydarzonej wiosny, cokolwiek dygocąc i wsunąwszy wrażliwe dłonie do kieszeni spodni, mógłby, lekko – być może – się chwiejąc, złożyć w swojej nie najlepszej niemczyźnie następującą deklarację:

      Ja wunderschönen Monat Mai,

      Als alle Knospen sprangen22.

      a skoro by zaryzykował zejście z tarasu i znalazł się na skraju płaskiego i omszałego basenu martwej fontanny, wtedy jej zardzewiały kikut, ulegając natarczywej sferze subiektywnej autora Natchnienia świata mógłby przemówić, bo dlaczego nie? I wówczas:

      FONTANNA

      Na niektórych frontach walki z siłami wrogimi socjalizmowi…

      NAGÓRSKI

      To pan? Cóż za niespodziewane spotkanie! Przyszedł pan podyskutować?

      FONTANNA

      …przeciwnik jest łatwy do rozpoznania, jest oczywisty – np. w polityce międzynarodowej. O wiele bardziej skomplikowany jest układ frontów ideologicznych, gdzie przeciwnik żeruje na trudnościach, jakie napotyka budowa socjalizmu i występuje pod postacią reformatora.

      Wówczas Nagórski, z tęsknoty ku zwięzłej jasności, odwołałby się, być może, do łaciny. I stwierdziłby:

      NAGÓRSKI

      Novare cupio, ergo non sum23.

      FONTANNA

      Jeśli mówimy o zaangażowaniu, to mamy na myśli między innymi również zaangażowanie na tym froncie walki ideologicznej, na którym jedyną busolą może być więź z partią, poczucie solidarności z jej polityką.

      NAGÓRSKI

      Nego, ergo sum24.

      Po czym, jeśli by wciąż odczuwał twórczy nadmiar subiektywnych dyspozycji, a ziąb wiosennej nocy nie nazbyt zdąży mu dokuczyć, mógłby zgodnie zresztą z dobrowolnie podjętą grą – zakończyć i niejako podsumować cykl prelekcji o swoich miłościach, zapoczątkowany ubiegłej nocy, gdy w oczekiwaniu na sztuczny sen cofnął się był w odległe wspomnienia. Zatem z tarasu pałacyku księcia Pepi25, a wobec nagiego pejzażu w drętwej poświacie księżycowej, mgliście przenikającej spoza niskiego pułapu chmur, przemówić może mniej więcej tak:

      – Proszę państwa! Jeśli raz jeszcze pozwalam sobie zabrać państwu kilka chwil cennego czasu, to jedynie dlatego, iż w mojej opowieści, być może przydługiej i nie zawsze dość przejrzystej, zbliżam się, a nawet – można to powiedzieć – osiągam koniec. Czy ostateczny, nie wydaje mi się to szczególnie ważne. A może? Kto wie? Przyznaję, że chciałbym żyć długo, a nawet jeszcze dłużej. Więc może właśnie, że żywy i jeszcze, jak się zdaje, na fizyczny kres życia nieskazany w trybie doraźnym, może właśnie, jeśli żywy, sięgnąłem po słowo „koniec”, może ono jest najważniejsze? Ale koniec czego? Koniec miłości ku dziewczynie o dwuznacznym imieniu Nike? Czy koniec kochania w ogóle? Proszę wybaczyć takie nagromadzenie znaków zapytania, myślę, że nie powiem nic nowego, jeśli powiem, że gdyby ludzie szczerze wyrażali swoje myśli, większość ich musiałaby się kończyć znakiem zapytania. Jednak gdybym chciał powtórzyć za szekspirowskim Antoniuszem: „Tylko w uścisku znajdziesz godność życia” – nie musiałbym tego ciężkiego słowa przywoływać. Nie musiałbym? To też nie całkiem odpowiada prawdzie, proszę państwa. I w ogóle w moich prelekcjach oszukiwałam państwa, tak wiele opowiadając o miłościach, iż można by mniemać, że istotnie one stanowią dla mnie „godność życia”. Może się wydam państwu cokolwiek trywialny, muszę jednak stwierdzić, że niestety, a może na szczęście, miłość jest jak mydło, ubywa jej przy używaniu. Chcąc zatem z należnym dla państwa respektem, znaczy – chcąc sprezentować państwu prawdę rzeczywistą, nagą, jak cię to potocznie mówi, powinienem był potraktować niektóre szczególnie sekwencje, zwłaszcza te ostatnie związane z osobą o dwuznacznym imieniu Nike, hic et nunc26, powinienem był te miłosne parawany odsunąć, żeby nie przysłaniały, raczej nie tyle parawany, proszę państwa, nie najszczęśliwiej się wyraziłem, powinienem był tak to państwu sprezentować27, jak w pewnym kawałku prozy, który popełniłem, kiedy Nike po raz pierwszy, lecz nie ostatni ode mnie odeszła, tam w tym kawałku prozy mówi Orfeusz: „Więc stojąc przed murem, który nie istnieje dla świata, ponieważ mnie przydzielony, we mnie tylko i bez trzech sprawdzalnych wymiarów istnieje…”, zatem, w dążeniu do nagiej prawdy, powinienem był usunąć ten mur, przekroczyć ścianę mego życia, ponieważ dopiero poza nią, dookoła i ponad nią wznoszą się ściany prawdziwe, a ja schroniłem się w cień własnej, aby nie widzieć tamtych, oczywiście! mogłem szukać innej ucieczki, mogłem znaleźć inną ścianę mego życia, urojoną wolność, mogłem, ile mogłem, lecz to, co mogłem, mogłem dobrowolnie, więc dobrowolnie zachorowałem СКАЧАТЬ



<p>20</p>

Udziałem Waszej Miłości (…) co mu każe obowiązek. – fragm. tekstu dramatu Makbet Shakespeare'a w tłum. Krystyny Berwińskiej (wyd. Warszawa 1959). [przypis edytorski]

<p>21</p>

Pozostań niewinna (…) przyklaśniesz – fragm. tekstu dramatu Makbet Shakespeare'a w tłum. Krystyny Berwińskiej (wyd. Warszawa 1959). [przypis edytorski]

<p>22</p>

Ja wunderschönen Monat Mai, Als alle Knospen sprangen (niem.) – jakże piękny jest miesiąc maj, gdy strzelają wszystkie pączki. [przypis edytorski]

<p>23</p>

Novare cupio, ergo non sum (łac.) – pragnę odnowienia, więc nie jestem. [przypis edytorski]

<p>24</p>

Nego, ergo sum (łac.) – Przeczę, więc jestem. [przypis edytorski]

<p>25</p>

książę Pepi – książę Józef Poniatowski (1763–1813), generał, minister wojny i naczelny wódz Wojsk Polskich Księstwa Warszawskiego, marszałek Francji; zginął w czasie kampanii napoleońskiej w bitwie pod Lipskiem. [przypis edytorski]

<p>26</p>

hic et nunc (łac.) – tu i teraz. [przypis edytorski]

<p>27</p>

sprezentować – zaprezentować, przedstawić. [przypis edytorski]