Название: Pamiętnik pani Hanki
Автор: Tadeusz Dołęga-mostowicz
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная классика
isbn:
isbn:
– Mam jeszcze coś do napisania…
Zbyt dobrze go znam, bym nie zrozumiała, co to miało znaczyć. Dlatego też przerwałam mu, nim zdążył dokończyć:
– Ale zaraz później przyjdziesz mi powiedzieć dobranoc.
Chciał jakoś się wykręcić, ale z jednej strony nie wypadało mu, gdyż od trzech dni nie życzył mi dobrej nocy, a z drugiej, powiedziałam to takim tonem i z tym opuszczeniem rzęs, które zawsze działały nań nieodparcie.
– O, tak, Haneczko – szepnął z intonacją, mającą świadczyć, że o niczym innym nie marzył. Jacy ci mężczyźni są jednak bezbronni. Co prawda mam tylko dwadzieścia trzy lata i jeżeliby ktoś powiedział mi, że jestem piękna, nie byłoby to dla mnie nowością. Tej nocy w jego pieszczotach było znowu tyle zaborczości i chciwości. Omal mu nie powiedziałam: „Przypominasz mi kogoś, kto pije więcej, niż pragnie, jakby miał się znaleźć na bezwodnej pustyni”. Tak. Niewątpliwie go kocham. Gdy tak leży z zamkniętymi oczami, usiłuję wyobrazić sobie tamtą. Czy jest ładna? Czy jest młoda? Czy jest do mnie podobna? Zauważyłam, że przygląda się z upodobaniem Lusi Czarnockiej, a Lusia jest właśnie w tym samym typie co ja.
Zapytałam go niespodziewanie:
– Powiedz, Jacku, czy kiedyś kochałeś?
Drgnęły mu powieki, lecz uśmiechnął się, nie otwierając ich.
– Kiedyś i teraz, i zawsze.
– Nie wykręcaj się, przecież wiesz, o co mi chodzi. Pytam, czy kochałeś inną.
Milczał długo, wreszcie odpowiedział:
– Raz… Było to dawno… Zdawało mi się, że kocham…
Serce zabiło mi mocniej: wiedziałam, że mówi o niej. Nie uległo wątpliwości: Jacek nie podejrzewa, że domyślam się czegoś. Należało kuć żelazo, póki gorące.
– Dlaczego powiedziałeś, że ci się zdawało? – zapytałam lekko.
– Bo nie było to prawdziwe uczucie. Krótkie oszołomienie i tyle.
– A ona?
– Co ona?
– Czy kochała cię?
Wydął wargi i powiedział:
– Chyba… Nie wiem… Raczej nie…
– Byliście kochankami? – zapytałam bez nacisku. Spojrzał na mnie z ukosa.
– Daj spokój, Haneczko – powiedział. – Rozmowa o tym nie sprawia mi przyjemności.
– Dobrze – zgodziłam się. – Chcę wiedzieć tylko, czy się z nią widujesz.
– Skądże? – wzruszył ramionami. – Nie widziałem jej od wielu lat.
Widocznie nie miał zaufania do mojej rezygnacji z rozmowy na ten temat, gdyż spojrzał na zegarek i orzekł, że najwyższy czas na sen.
Poszedł do siebie, a ja do późnej nocy nie mogłam zasnąć, zastanawiając się nad tym, co mam począć i jak postąpić. Najprościej byłoby rozmówić się z nim szczerze, przyjść i powiedzieć mu prosto w oczy:
„Popełniłam rzecz brzydką. Otworzyłam list adresowany do ciebie i dowiedziałam się z niego, że jesteś bigamistą, że miałeś już żonę i że okłamałeś mnie, podając się za kawalera. Mam prawo chyba żądać wyjaśnień”.
Jak zachowałby się wówczas Jacek? Jacek z jego wrażliwością, z jego przesubtelnionym poczuciem honoru?… Przede wszystkim z właściwą mężczyznom logiką potępiłby mnie za to głupie otwarcie listu. A poza tym uczułby się zdemaskowany, skompromitowany i poniżony. Może znienawidziłby mnie za to, że podstępem wdarłam się w jego tajemnicę. Może porzuciłby mnie i wrócił do tamtej? Kto wie zresztą, czy po prostu nie palnąłby sobie w łeb?
Oczywiście mogłabym przeciwdziałać temu, mogłabym go zapewnić o swoich niezmienionych dla niego uczuciach i zaofiarować mu pomoc w walce z tą szantażystką. Ale w każdym razie cała ta brzydka sprawa ległaby na zawsze między nami jak brudny cień.
Myśl o tym, że znam jego przestępstwo, wyrodziłaby się w nim w końcu w niechęć do mnie. Przecież nigdy nie mógłby już zrobić mi żadnej uwagi. Bałby się przy każdym słowie, że mu wypomnę jego bigamię.
Nie. Stanowczo nie wolno mi wspomnieć mu bodaj słówkiem, że coś wiem o tym.
Nad ranem dopiero przyszedł mi szczęśliwy pomysł: stryj Albin Niementowski to jedyny człowiek, do którego się można zwrócić o radę.
Środa
Boże, co za straszny dzień! Oczywiście poszedł. Cała moja przebiegłość na nic się nie zdała. Gdy wychodził przed jedenastą, prosiłam go, by odesłał mi auto, gdyż miałam nadzieję, że od szofera dowiem się, w którym był hotelu. Tymczasem Jacek w ogóle auta nie wziął i widziałam przez okno, jak wsiadał do taksówki.
„B” – to może być pierwsza litera tak dobrze nazwiska, jak i imienia. W grę wchodzić mogą, jak sądzę, trzy wielkie hotele: „Europejski”, „Bristol” i „Polonia”9. W którym ona mieszka? Żebym chociaż wiedziała, ile ma lat lub jak wygląda.
Stryj Albin nie miał telefonu i musiałam jechać aż na Żoliborz, by się dowiedzieć, że nie ma go w domu. Czekałam na schodach przeszło godzinę i okropnie zmarzłam. Bałam się przy tym okropnie, by mnie kto tu nie zobaczył. Piękną awanturę urządziliby mi rodzice. Zostawiłam stryjowi kartkę z zawiadomieniem, że będę znowu o szóstej.
Jacek przyszedł na obiad wyraźnie zdenerwowany. Widziałam, ile wysiłku kosztowało go udawanie, że ma apetyt. Chciało mi się płakać. Po obiedzie najniespodziewaniej oświadczył:
– Dziś wieczorem wyjeżdżam do Paryża.
Oniemiałam. Mogło to oznaczać coś najgorszego. Musiał dostrzec, że zbladłam, bo szybko dorzucił:
– Jadę tylko na trzy dni.
– Czy musisz? – zapytałam. – Czy musisz właśnie teraz jechać?
Udał zdziwienie.
– Co znaczy „właśnie teraz”?
Trochę się speszyłam.
– Nic nie znaczy. Pytałam, czy nie możesz odłożyć wyjazdu. Przecież pamiętasz, że mamy kilka pilnych wizyt.
Paliła mnie chęć zapytania, czy jedzie sam. Najniedorzeczniejsze domysły tłukły mi się po głowie. Może postanowił wrócić do niej, może uciekają razem?… Może również być, że Jacek wyjeżdża, by ukryć się przed nią. Dlaczego nie chce być ze mną otwarty?! Czy nie ma do mnie zaufania?! I ta jego mina, ta mina, jakby czekał moich dalszych pytań, jakby z góry na nie СКАЧАТЬ
9