…i pieśń niech zapłacze. Eliza Orzeszkowa
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу …i pieśń niech zapłacze - Eliza Orzeszkowa страница 6

Название: …i pieśń niech zapłacze

Автор: Eliza Orzeszkowa

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ bardzo blizko przed Jerzym stając, rzekł: Mam prośbę do ciebie, Jurku!

      – Nareszcie nazwałeś mię tak, jak nazywali mię niegdyś rodzice nasi! Dlaczego dotąd nie uczyniłeś tego ani razu? Dlaczego mówisz do nas: państwo, do żony mojej: pani? Jest-że to przyzwyczajenie, zobojętnienie, niechęć do zbliżenia się…

      – Nie. To nieśmiałość. Nie śmiem…

      – Nie śmiesz? Ty – nie śmiesz?

      – Nie śmiem. Ale oddawna już imię twoje, z tem brzmieniem, jakie miało w ustach kochanej matki naszej, wróciło mi do serca i pamięci.

      – Wróciło! Więc przedtem… Ale, jakąż to ma być prośba twoja?

      – Abyś pozwolił mi tygodni kilka przepędzić w domu swoim.

      – Abym pozwolił! Czesławie!

      – Tak. Bo widzisz z odległości wydawało mi się to łatwem… lecz odkąd próg ten przestąpiłem… Czy ty mię teraz znasz – Jurku? Czy wiesz, jakim jestem, jakim się stałem, co uczynić mogłem… Widzisz, można wiele błądzić, a jednak przed oszustwem cofać się, mieć wstręt!… Oszukiwać cię nie chcę, oto wszystko. Możesz o mnie wiedzieć to tylko, co ci sam powiem. Chcę, abyś wiedział, że wszystkiego nie powiem. Oto. A gdybyś wiedział, to możebyś nie chciał…

      Chwila milczenia; potem głos Jerzego przyciszony, lecz stanowczy.

      – Chcę wiedzieć to tylko, o czem ty mi powiedzieć zechcesz.

      – Pamiętaj i to także, że gdybym powiedział, możebyś… nie chciał.

      – Nie; cokolwiek się stało i cokolwiek nas dzieli, pozostań tu jak najdłużej.

      – Dziękuję. Ale pamiętaj! Podstępnie gościnności twej…

      – Mów: przywiązania braterskiego…

      – Które niegdyś było tak głębokiem, jak wszystkie twoje uczucia, ale teraz…

      – Trwa i pragnie, abyś w tym domu znalazł spoczynek, jeśliś zmęczony i pociechę, jeśliś nieszczęśliwy.

      – Dziękuję. Jeślim nieszczęśliwy… czy wyglądam na nieszczęśliwego?

      – Trochę, chwilami…

      – Proszę cię, nie zwracaj na to uwagi i nie zapytuj…

      – Nie będę.

      Byli tą krótką rozmową tak zmęczeni, że musieli usiąść i obaj przesunęli dłonie po czołach, które zapłonęły.

      Po chwili Jerzy wahającym się głosem zaczął:

      – Chciałbym tylko zapytać cię – jeżeli powiedzieć możesz – co było przyczyną twego długoletniego milczenia?

      – Każdy fakt ma swoje przyczyny pośrednie i bezpośrednie. Najbezpośredniejszą przyczyną tego, że odzywać się przestałem, było to, że postanowiłem zerwać na zawsze…

      – Ze mną?

      – Z tobą, z wami, ze wszystkiem co było naszem, a pozostało waszem…

      – Czesławie!

      – Zerwać i zniknąć. Tak zniknąć, aby imienia mego nikt tu nie wymówił.

      – Cóż to było? Gniew? Ambicya granic nie znająca…

      – Nie wyszukuj klucza do zagadki…

      – Dobrze… przebacz… jednak było coś, co cię ku nam z powrotem zawróciło?

      – Ach! zawróciło mię ku wam życie, życie, które obiecuje słońca, a daje pozłacane blaszki, zawróciła mię ku wam tęsknota, która gryzie serce, gasi myśl, rujnuje organizm fizyczny, niszczy duchową równowagę…

      – Nostalgia?

      – Nostalgia, neurastenia i… wszystko w tym rodzaju. Widzisz, człowiek bywa czasem jak liść, rzucony na dwa potoki, rozbiegające się w strony przeciwne. Płynie jednym, a drugi wywiera na niego taką siłę przyciągania…

      – Że liść płynie na fali powrotnej…

      – I przez chwilę na niej odpoczywa. Spostrzegam, że mówimy metaforami. Niechże więc będzie o jedną metaforę więcej. Poczytuj mnie za zwiedzacza górskich lodowców i stromizn, który w noc burzliwą przybył do schroniska…

      – I po upływie godzin kilku odejdzie?…

      – Z powrotem do zwałów lodowych i rozpadlin skalnych.

      – Niechże odejdzie z zapasem sił i pociechy…

      Podali i silnie uścisnęli sobie ręce. Oczy Jerzego powlekły się mgłą wilgotną; Czesław nadaremnie hamował drżenie warg.

      Na stole spokojnie paliła się lampa i spokojnie za oknami stały wyniosłe drzewa. W ciszy pokoju czasem tylko słychać było jak wielki motyl nocny uderzał skrzydłami o szklaną pokrywę lampy.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      1

      wszakże. [przypis redakcyjny]

      2

      Wyglądało. [przypis redakcyjny]

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAMCAgMCAgMDAwMEAwMEBQgFBQQEBQoHBwYIDAoMDAsKCwsNDhIQDQ4RDgsLEBYQERMUFRUVDA8XGBYUGBIUFRT/2wBDAQMEBAUEBQkFBQkUDQsNFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBT/wgARCAeoBXgDAREAAhEBAxEB/8QAHAABAQEBAAMBAQAAAAAAAAAAAQACBgMFBwgE/8QAGwEBAQADAQEBAAAAAAAAAAAAAAECBQYEAwf/2gAMAwEAAhADEAAAAfDwP7FEQWMqQIrEREZRVBJZFc2MoiBUwqqJAiqBi4+THOKmIAshlzYgkomlBI1KUICBEQmbGCooiplRlgsiEyalxljqWEiGWAqEBIiBKmVWTKKxEAWMpYCMtZSySoylgmlCI1LjLFlSUTUsAWJAREKiAJpQispZFRCmWEzYxmkiEpYEqZSzUyEzYlFWpdS5sgEBATUubIVykFmpQ0uUSIhlTFiMtQiYTShCalAs1LmxVjNmpStS5QsZYLMnkljNiUtTHjyxZY0ZEBA8kyzYIIrEMuLjpVRElgQSASVBNLhFdy5sCNyp47jpZREyaMmpc2JGpc2bmXjuMaXUohZLljpcmiVgqTJIrGpYiMWaKWqI СКАЧАТЬ