Название: Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej
Автор: Ярослав Гашек
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная классика
isbn:
isbn:
Wzdłuż pocztówki była odbita czerwona pieczątka: „Zensuriert. K. u. k. Konzentrationslager, Steinhof”.
– I naprawdę ten piesek już zdechł – rozpłakała się siostrzenica pani Müllerowej. – A mieszkania swego toby pan nawet nie poznał. Mieszkają w nim szwaczki, z pokoju zrobiły sobie damski salonik. Po ścianach damskie mody, a na oknach kwiatki.
Siostrzenica Müllerowej była nieutulona w żalu.
Nie przestając szlochać i narzekać, wyraziła wreszcie obawę, że Szwejk musiał pewnie uciec z wojska, chce ją zgubić i wtrącić w nieszczęście. Wreszcie rozmawiała z nim tak, jak się rozmawia z ostatnim łotrem i awanturnikiem.
– To bardzo zabawne – rzekł Szwejk – to mi się bajecznie podoba. Więc żeby pani wiedziała, pani Kejrzovo, ma pani rację, że uciekłem. Ale musiałem zabić piętnastu wachmistrzów i feldfeblów. Tylko niech pani nikomu nic nie mówi…
I Szwejk odszedł z domu swego, który go nie przyjął. Na odchodnym rzekł:
– W pralni mam parę kołnierzyków i półkoszulków, pani Kejrzovo, trzeba je odebrać, żebym się miał w co ubrać, jak wrócę z wojny. I trzeba przypilnować, żeby się do ubrania w szafie nie dostały mole. A te panienki, co sypiają w moim łóżku, proszę pięknie pozdrowić ode mnie.
Potem poszedł Szwejk zajrzeć „Pod Kielich”. Widząc go Palivcowa oświadczyła, że mu nic nie poda, bo pewno uciekł z wojska.
– Mój mąż – zaczęła wałkować od początku – był taki ostrożny i siedzi. Siedzi nieborak zamknięty, nie wiadomo za co i po co. A tacy ludzie chodzą sobie po świecie i uciekają z wojska. Już przeszłego tygodnia szukali tu pana. My jesteśmy ostrożniejsi od pana – kończyła swoje wywody – a wpadliśmy w biedę. Nie każdy ma takie szczęście jak pan.
Podczas tej rozmowy był w szynku pewien starszy pan, ślusarz ze Smichova. Pan ten podszedł do Szwejka i rzekł:
– Proszę, niech pan poczeka na mnie na dworze. Muszę z panem porozmawiać.
Na ulicy zwierzył się Szwejkowi, którego na skutek rekomendacji Palivcowej uważał, jak i ona, za dezertera.
Powiedział mu, że ma syna, który też uciekł z wojska i siedzi u babki w Jasennej pod Josefovem.
Ani słuchać nie chciał, gdy Szwejk go zapewniał, iż nie jest dezerterem, i wsunął Szwejkowi w rękę dziesięć koron.
– To taka pomoc na pierwszy ogień – rzekł pociągając go z sobą do winiarni na rogu. – Ja pana rozumiem, mnie się obawiać nie trzeba.
Późną nocą wrócił Szwejk do mieszkania kapelana, którego jeszcze w domu nie było.
Przyszedł dopiero nad ranem, zbudził Szwejka i rzekł:
– Jutro jedziemy odprawiać mszę polową. Gotujcie czarną kawę i dajcie arak. Albo jeszcze lepiej, ugotujcie grogu.
XI. Szwejk jedzie z kapelanem odprawić mszę polową
1
Przygotowania do uśmiercania ludzi odbywały się zawsze w imię Boga czy też w ogóle w imię jakiejś domniemanej wyższej istoty, którą ludzkość sobie wyimaginowała i stworzyła w swej wyobraźni. Starożytni Fenicjanie, zanim poderżnęli gardło jakiemuś jeńcowi, odprawiali tak samo uroczyste nabożeństwa, jak w kilka tysięcy lat później czyniły to nowe pokolenia ludzkości przed pójściem ną wojnę, w której tępiły swoich wrogów ogniem i mieczem.
Ludożercy polinezyjscy przed pożarciem swoich jeńców lub ludzi niepotrzebnych, jak: misjonarzy, podróżników, ajentów handlowych różnych firm czy też po prostu turystów, składają ich na ofiarę swoim bożkom spełniając przy tym najrozmaitsze religijne obrzędy. Ponieważ nie dotarła jeszcze do nich kultura ornatów, przeto ozdabiają swoje biodra pękami pstrokatych piór leśnych ptaków.
Nim święta inkwizycja spaliła swe ofiary, odprawiała uroczyste nabożeństwa, wielką mszę świętą ze śpiewami.
A przy wykonywaniu wyroków śmierci zawsze asystują duchowni, krępując swoją obecnością skazanego.
W Prusach pastor prowadził biedaka pod topór, w Austrii ksiądz katolicki na szubienicę, we Francji pod gilotynę, w Ameryce duchowny na krzesło elektryczne, w Hiszpanii na stołek, gdzie skazany był specjalnym narzędziem duszony, a w Rosji brodaty pop odprowadzał rewolucjonistę na miejsce stracenia itd., itd. Wszędzie też duchowni zmuszali skazańca do odbycia ostatniej pielgrzymki w towarzystwie Ukrzyżowanego, jak gdyby chcieli powiedzieć: „Tobie to tylko urąbią głowę, ciebie tylko powieszą, uduszą, puszczą na ciebie piętnaście tysięcy woltów, ale co ten biedak musiał przecierpieć!…”
Wielkie jatki wojny światowej nie obeszły się bez błogosławieństwa duchownych. Kapelani wojskowi wszystkich armii modlili się i odprawiali msze święte o zwycięstwo dla tej armii, której chleb jedli. Przy egzekucjach zrewoltowanych żołnierzy zjawiał się ksiądz. Przy egzekucjach legionistów czeskich także widywało się duchownego. Nic się też nie zmieniło od owych czasów, kiedy to wielki łupieżca Wojciech, później świętym przezwany, brał udział w tępieniu i mordowaniu Słowian nadbałtyckich, dzierżąc w jednym ręku miecz, a w drugim krzyż.
Ludzie całej Europy szli jak bydlęta na rzeź, dokąd obok rzeźników-cesarzy, królów, prezydentów i innych potentatów i wodzów prowadzili ich księża wszystkich wyznań, błogosławiąc im i pozwalając fałszywie przysięgać, że „na ziemi, w powietrzu, na morzu” itd.
Dwukrotnie odprawiano msze polowe. Raz, kiedy część oddziałów odchodziła na front, a drugi raz, na froncie, przed krwawą rzezią, przed zabijaniem. Pamiętam, jak pewnego razu podczas mszy polowej samolot nieprzyjacielski zrzucił bombę w sam ołtarz polowy, a z kapelana pozostało tylko parę krwawych strzępów. Potem pisało się o nim jako o męczenniku, ale w tym samym czasie nasze samoloty przysparzały podobnej sławy kapelanom po drugiej stronie frontu.
Mieliśmy, z tej racji niebywałą uciechę, a na prowizorycznym krzyżu, postawionym na miejscu, gdzie pochowano szczątki kapelana, pojawił się w nocy taki nagrobkowy napis:
To, co nas spotkać może, spadło już na ciebie.
Przyrzekłeś nam, brachu miły, śliczny pobyt w niebie,
Niebo samo spadło dziś na twą głowę biedną,
Zostawiając nam po tobie małą plamkę jedną.
2
Szwejk ugotował ów sławny grog, przewyższający swą jakością grogi starych marynarzy. Taki grog mogli byli СКАЧАТЬ