Название: Syreny
Автор: Anna Langner
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-66611-85-6
isbn:
– Daj spokój, Lucyna! Wyżywasz się na Majce, jakby była czemuś winna. – Wujek patrzy na nią i marszczy brwi. Wygląda na zmęczonego i zmartwionego.
– Wiem, przepraszam. – Ciotka ciężko wzdycha i zrezygnowana odkłada obieraczkę na stół. – Po prostu nie powinna zadawać się z tymi dziewczynami. Nie teraz, gdy zrobiły coś takiego. Sam rozumiesz, jeszcze ludzie zaczną gadać, że jest taka sama jak one.
Mogłam się domyślić, że jeśli jakaś afera dotknęła Burzewa, to stoją za nią moje dwie przyjaciółki. Razem tworzą mieszankę wybuchową i to dzięki nim moje wakacje nigdy nie są nudne. Dla nich również uwielbiam tutaj przyjeżdżać.
W ciągu roku kontaktujemy się jedynie przez internet i SMS-y, ale gdy w końcu znów się spotykamy, mamy wrażenie, jakbyśmy nigdy się nie rozstawały. Znamy się, odkąd przyjechałam tu po raz pierwszy w wieku dziesięciu lat, i od tamtej pory w każde wakacje jesteśmy nierozłączne.
Julia jest ode mnie młodsza o trzy lata i wygląda jak bohaterka Słonecznego patrolu. Ma wszystko, czego ja nie mam: figurę modelki, długie blond włosy, śnieżnobiały uśmiech i opaleniznę, która pojawia się praktycznie sama. I choć przyszła na świat z całym pakietem cech z kategorii „Kandydatka na Miss Świata”, jest nieśmiała i nieświadoma swojej urody, co tylko dodaje jej uroku.
To jedna z tych spokojnych dziewczyn, które wolą siedzieć z nosem w książce, niż szaleć na parkiecie w sobotnie wieczory. Wiem, że skrycie marzy o studiach pedagogicznych, bo uwielbia dzieci. Wiem też, że nie ma na to szans, bo musi pracować w sklepie rodziców, którzy są już w podeszłym wieku i nie mają siły na samodzielne prowadzenie biznesu. Boli mnie serce, ilekroć widzę, jak stoi znudzona za ladą i sprzedaje piwo zapatrzonym w jej wdzięki klientom. Zawsze gdy rozmawiamy o moim studenckim życiu, mam wyrzuty sumienia. Ja zazdroszczę jej urody, ona natomiast zazdrości mi całej reszty.
Jest jeszcze Wiolka – moja rówieśniczka. Jeśli Julia jest wodą, to Wiolka to prawdziwy ogień. Zdecydowanie. Często żartujemy, że tysiące lat temu rządziła jako Kleopatra, a teraz narodziła się ponownie. Ma wszystkie cechy diwy – uwielbia być w centrum uwagi, szczególnie mężczyzn. Nie pasuje do tutejszych standardów i jest tego w pełni świadoma. Jako jedyna na plażę chodzi w pełnej stylizacji, a jej znakiem rozpoznawczym jest kapelusz z szerokim rondem i ciemne okulary. Zawsze chroni swoją alabastrową skórę przed promieniami słońca i maluje paznokcie na czerwono. Jest jak Dita von Teese albo Blair Waldorf, tyle że z Burzewa. Przypomina trochę postać z komiksu – przerysowaną, nierealną, do bólu wierną swojemu wizerunkowi.
Prawda jest taka, że uwielbiam na nią patrzeć, choć urodą nie dorównuje Julii. Nadrabia za to stylem, pewnością siebie i wrodzonym wdziękiem. No i jest niesamowitą przyjaciółką. My z Julią mamy spokojniejsze usposobienie i to ona zawsze ciągnie nas do przodu. To dzięki niej przeżyłam swój pierwszy pocałunek z jakimś nieznajomym chłopakiem, który przyjechał tutaj na wakacje. I to dzięki niej kilka lat temu zaliczyłam swoją pierwszą nagą kąpiel w lodowato zimnym morzu.
We trzy potrafimy być niezwyciężone. Uzupełniamy się, a ja jestem doskonałym spoiwem między nieśmiałą Julią i odważną Wiolą. I choć przez te wszystkie lata wydoroślałyśmy i okiełznałyśmy nasze szalone pomysły, nadal potrafimy świetnie się razem bawić. Przynajmniej tak było jeszcze rok temu.
Przeżuwam naleśnika i gapię się w okno. Jestem ciekawa, co dziewczyny wymyśliły tym razem. To musi być jakaś gruba sprawa, skoro wyprowadziła z równowagi mieszkańców wsi.
– To może pójdę do Wioli i wszystko mi opowie. – Wstaję od stołu i patrzę na ciocię ze skruchą. Nie wiem, jaki numer odwaliły moje koleżanki, ale zrobiło mi się głupio. Jakbym sama brała w tym udział.
– A idź, idź. Tylko nie padnij trupem, jak się dowiesz, o co chodzi. – Ciocia robi zniesmaczoną minę i podaje mi szklankę z wodą. – Lepiej to wypij, wyglądasz na wykończoną. Pewnie cały dzień harowałaś, a Zuzka się obijała, co? I pewnie niewiele piłaś, tylko objadałaś się lodami.
Uśmiecham się z wdzięcznością. Przez te wszystkie lata zdążyła mnie bardzo dobrze poznać.
Biorę kilka łyków, a następnie przemywam w łazience twarz i wybiegam z domu. Pędzę na złamanie karku na swoim rowerze do samego centrum Burzewa, a dokładnie do jedynego w tej miejscowości zakładu fryzjerskiego, którego właścicielką jest moja przyjaciółka.
Wiolka postanowiła otworzyć ten biznes, mimo że mogłaby nadal być na garnuszku rodziców, którym całkiem nieźle się powodzi. Mają własny dobrze prosperujący pensjonat. Nie są to takie luksusy jak Willa Verona, ale i tak przyjeżdżają tam bogaci jak na burzewskie standardy turyści.
Moja przyjaciółka nigdy nie ukrywała, że studia nie są dla niej i że woli od razu po szkole otworzyć własny interes. Dopięła swego – prowadzi niewielki salon fryzjerski i choć bywają miesiące, w których biznes przynosi straty, ona dzielnie się trzyma. Podziwiam ją, bo ogarnia wszystko sama i widać, że robi to z pasją.
Kiedyś, gdy wykradłyśmy z piwnicy wino mojego wujka i wypiłyśmy zbyt wiele, zdradziła mi, że chciałaby się stąd wyrwać – poznać jakiegoś przystojnego bogatego mężczyznę, który zapewniłby jej światowe życie. Nie oceniam jej. Każda z nas ma inny pomysł na siebie. Najważniejsze jest to, że nadal się przyjaźnimy.
Gdy docieram na miejsce, opieram rower o murek i wpadam zdyszana do salonu. Wiolka akurat krząta się z miotłą, ale gdy mnie widzi, rzuca ją na podłogę i wpada mi w ramiona. Zaczyna piszczeć jak podekscytowana nastolatka, a potem całuje mnie swoimi umalowanymi na czerwono ustami. Pachnie miss dior i wygląda jak milion dolarów. Patrzę na jej misternie ułożone loki i odruchowo dotykam swoich brudnych, przyklapniętych włosów.
– Jezu, myślałam, że już nigdy nie przyjedziesz! Nie mogłam się doczekać! – Odsuwa się ode mnie na długość ramienia i lustruje mnie wzrokiem z góry na dół. Wiem, że wyglądam tragicznie po całym dniu pracy, a ona na pewno to zauważa.
Rozglądam się po niewielkim wnętrzu rodem z Ameryki lat pięćdziesiątych. Na ścianach wiszą plakaty z dziewczynami pin-up, a krzesła fryzjerskie są w stylu retro. Ten salon to cała Wiolka. Nic dziwnego, że czuje się tutaj jak ryba w wodzie.
– Co powiesz na to, bym zrobiła ci jakąś odjazdową fryzurę, a ty w tym czasie opowiesz mi o tej swojej Warszawie? – proponuje z błyskiem w oku. – Poznałaś jakiegoś znanego aktora? Jezu, nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę tego, że mieszkasz w stolicy!
Mam ochotę sprowadzić ją na ziemię i powiedzieć, że Warszawa to nie Hollywood i jest tam zwyczajnie. Zresztą nigdy nie miałam czasu na przechadzanie się po ulicach i wypatrywanie celebrytów. Po zajęciach na uczelni i kilku godzinach pracy marzyłam tylko o powrocie do akademika. Ale postanawiam nie poruszać tego tematu, bo mam nadzieję, że najpierw ona opowie coś mnie.
– Ciotka mówiła, że jest jakaś gruba afera w Burzewie. Wiolka, co ty znów nawywijałaś? – Śmieję się i siadam na krześle przed wielkim lustrem, a ona bierze w dłonie moje włosy.
– Chyba powinnyśmy СКАЧАТЬ