Ballada ptaków i węży. Suzanne Collins
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ballada ptaków i węży - Suzanne Collins страница 18

Название: Ballada ptaków i węży

Автор: Suzanne Collins

Издательство: PDW

Жанр: Учебная литература

Серия: Igrzyska śmierci

isbn: 9788380088245

isbn:

СКАЧАТЬ Lucy Gray sama, bez żadnej zachęty, podeszła do prętów.

      – Te kanapki są dla wszystkich? – spytała.

      – Tylko dla ciebie – odparł.

      Przykucnęła i wzięła do ręki kanapkę. Przyjrzała się składnikom, po czym skubnęła maleńki kęs.

      – A ty nie jesz?

      Nie był pewien. Jak na razie wszystko układało się tak, jak powinno – wyróżnił ją, zaprezentował jako kogoś wartościowego. Ale żeby z nią jeść? Mógłby przekroczyć granicę.

      – Wolę, żebyś ty zjadła – odpowiedział. – Żebyś nie traciła sił.

      – Dlaczego? Myślisz, że zdołam skręcić Jessupowi kark na arenie? Oboje wiemy, że to nie jest moja mocna strona.

      Zaburczało mu w brzuchu, gdy poczuł zapach kanapki. Gruby plaster pieczeni na białym chlebie. Dziś Coriolanus nie zjadł lunchu w Akademii, a śniadanie i kolacja w domu były skromne. Kropla ketchupu ściekająca z kanapki Lucy Gray przeważyła szalę. Podniósł drugą kanapkę i zatopił w niej zęby. Jego ciało przeszył dreszcz rozkoszy i Coriolanus musiał się powstrzymać, żeby nie pożreć całej kanapki w paru kęsach.

      – Teraz jest jak na pikniku. – Lucy Gray odwróciła się do reszty trybutów, którzy podeszli trochę bliżej, ale nadal wydawali się niezdecydowani. – Wszyscy powinniście zjeść po jednej, są naprawdę pyszne! – zawołała. – No chodź, Jessup!

      Nieco ośmielony, jej olbrzymi partner z dystryktu powoli podszedł do Sejanusa i wyjął kanapkę z jego dłoni. Poczekał, aż dostanie jeszcze śliwkę, po czym oddalił się bez słowa. Nagle pozostali trybuci podbiegli do ogrodzenia i wystawili ręce przez pręty. Sejanus podawał im kanapki najszybciej, jak się dało, i po chwili plecak był niemal pusty. Trybuci rozeszli się po klatce i przykucnąwszy, błyskawicznie pożarli jedzenie.

      Jedynym trybutem, który nie podszedł do Sejanusa, był jego własny podopieczny, chłopak z Dwunastego Dystryktu. Stał z tyłu klatki, z rękami założonymi na muskularnej piersi, i wpatrywał się ponurym wzrokiem w swojego mentora.

      Sejanus wyjął ostatnią kanapkę z plecaka i wyciągnął ją w stronę trybuta.

      – Marcus, to dla ciebie. Weź ją. Proszę.

      Marcus jednak nadal stał nieruchomo z miną niewyrażającą żadnych uczuć.

      – Proszę, Marcus – błagał Sejanus. – Na pewno umierasz z głodu.

      Marcus zmierzył go spojrzeniem z góry na dół, po czym demonstracyjnie się odwrócił.

      Lucy Gray z zainteresowaniem przyglądała się tej patowej sytuacji.

      – Co się dzieje? – spytała.

      – Nie wiesz? – zdziwił się Coriolanus.

      – W zasadzie nie wiem – odparła. – Ale to chyba sprawa osobista.

      Drobny chłopak, który wcześniej chciał zamordować Coriolanusa, podbiegł do ogrodzenia i chwycił wzgardzoną kanapkę. Sejanus nawet nie drgnął. Ekipa telewizyjna usiłowała wciągnąć go w rozmowę, ale zbył ich i zniknął w tłumie, z pustym plecakiem przerzuconym przez ramię. Przez chwilę filmowali trybutów, po czym ruszyli w stronę Lucy Gray i Coriolanusa, który się wyprostował i przejechał językiem po zębach, żeby oczyścić je z resztek pieczeni.

      – Jesteśmy tu w zoo razem z Coriolanusem Snowem i jego trybutką, Lucy Gray Baird. Inny uczeń właśnie rozdał kanapki. Czy to również mentor? – Lepidus podsunął im mikrofon.

      Coriolanus nie bardzo miał ochotę dzielić się sławą, ale obecność Sejanusa mogła go ochronić. Czy dziekan Highbottom udzieli nagany synowi człowieka, który odbudował Akademię? Kilka dni temu sądził, że nazwisko Snow znaczy więcej niż Plinth, ale przydział trybutów uświadomił mu, że się mylił. Jeśli Highbottom zamierzał go wezwać na dywanik, Coriolanus wolał iść do dziekana w towarzystwie Sejanusa.

      – To mój kolega z klasy, Sejanus Plinth – odparł.

      – Co knuje, przynosząc pyszne kanapki trybutom? Przecież Kapitol na pewno ich karmi – powiedział reporter.

      – Żeby było jasne, ostatni raz jadłam wieczorem przed dożynkami – wtrąciła Lucy Gray. – Czyli to chyba trzy dni.

      – Och. Okej. Mam więc nadzieję, że kanapka ci smakowała! – zawołał Lepidus i dał znak operatorowi, żeby skierował kamerę na pozostałych trybutów.

      Lucy Gray zerwała się na równe nogi, pochyliła ku prętom i ponownie ściągnęła na siebie uwagę.

      – Wie pan, panie reporterze, co byłoby miłe? Gdyby ktoś miał jedzenie na zbyciu i mógłby je przynieść do zoo. Co to za rozrywka oglądać igrzyska, jeśli będziemy zbyt słabi na walkę, prawda?

      – Jest w tym trochę prawdy – odparł reporter niepewnie.

      – Ja na przykład lubię wszystko, co słodkie, ale nie jestem wybredna. – Uśmiechnęła się i ugryzła śliwkę.

      – Okej. No to okej. – Odsunął się.

      Coriolanus widział, że reporter stąpa po grząskim gruncie. Czy naprawdę powinien jej pomóc i prosić widzów o jedzenie? Czy też zostałoby to odebrane jak potępienie Kapitolu?

      Gdy ekipa telewizyjna przeszła do innych trybutów, Lucy Gray znowu usiadła naprzeciwko Coriolanusa.

      – Przesadziłam?

      – Moim zdaniem nie – oświadczył. – Przepraszam, że nie pomyślałem o tym, żeby ci przynieść jedzenie.

      – Kiedy nikt nie patrzy, skubię płatki róży. – Wzruszyła ramionami. – Przecież nie wiedziałeś.

      W milczeniu skończyli jeść, przyglądając się, jak reporterzy bez skutku usiłują wciągnąć w rozmowę pozostałych trybutów. Słońce już zaszło i teraz na niebie świecił wschodzący księżyc. Zoo miało wkrótce zostać zamknięte.

      – Tak sobie pomyślałem, że może dobrze by było, gdybyś znowu zaśpiewała – odezwał się Coriolanus.

      Lucy Gray wyssała resztkę miąższu na pestce śliwki.

      – Hmm, może i tak. – Otarła kąciki ust falbanką i obciągnęła sukienkę. Jej zazwyczaj rozbawiony głos brzmiał teraz poważnie. – Co ty z tego masz jako mój mentor? Chodzisz do szkoły, tak? Co dostaniesz? Tym lepszy stopień, im bardziej będę błyszczała?

      – Może.

      Zrobiło mu się wstyd. Tu, będąc z nią sam na sam, po raz pierwszy uświadomił sobie, że za kilka dni Lucy Gray będzie martwa. Naturalnie, wiedział o tym od początku, ale dotąd myślał o niej raczej jak o swojej zawodniczce. Jak o koniu w wyścigu czy psie w walce. Ale gdy zaczął ją traktować jak kogoś wyjątkowego, stawała się coraz bardziej ludzka. Tak jak Sejanus powiedział tamtej dziewczynce, СКАЧАТЬ