Szczyty Chciwości. Edyta Świętek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szczyty Chciwości - Edyta Świętek страница 5

Название: Szczyty Chciwości

Автор: Edyta Świętek

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия: Grzechy młodości

isbn: 9788366481480

isbn:

СКАЧАТЬ szacunkiem.

      Jedynie Mirella umykała matczynym standardom, Tymek doskonale o tym wiedział, ponieważ niejeden raz słyszał siarczyste przekleństwa padające z ust najstarszej latorośli. Przymykał jednak na to oko – przynajmniej póki jemu i Elżbiecie nie okazywała grubiaństwa – gdyż była kobietą temperamentną, obdarzoną impetem i pazurem.

      Tak czy inaczej młodzieńczy wigor Barbary stanowił przyjemną odmianę po wielkopańskich nawykach ślubnej. Przy niej wypoczywał i odnosił wrażenie, jakby ubyło mu lat.

      Mieli swoje własne małe rytuały. Gdy spacerowali razem, lubiła go obejmować i wsuwać kciuk w szlufkę jego paska. Po każdej randce Tymek zostawiał na biurku Basi zaklejoną kopertę, a w niej kartkę pocztową z kwiatami. Na odwrocie rysował długopisem dwa serca. Często na powitanie zamiast go pocałować, Basia pocierała nosem o nos ukochanego.

      – Jak Eskimosi. Tylko wspólnego igloo brak – rzucała żartem.

      W tych słowach nie było ani smutku, ani przygany. Rozmawiali o tym niejednokrotnie. Wiedziała, że on nie może porzucić niestabilnej emocjonalnie żony. Z tego samego względu, choć skóra cierpła mu na samą myśl o takiej możliwości, akceptował to, że pewnego dnia ukochana zechce założyć rodzinę i urodzić mężowi dzieci.

      Gdy z nią zrywał, myślał, że zdoła zapomnieć. Pocierpi parę dni, potem ból zelżeje. Zobaczy, że ona ukoiła tęsknotę w cudzych objęciach i zaczyna odżywać oraz rozkwitać pod wpływem nowej miłości. Uprosił ją, by mimo ich rozstania nie odchodziła z Zachemu.

      Ona także cierpiała, widział to w jej spojrzeniach przepełnionych tęsknotą.

      To wszystko pozwalało mu lepiej wczuć się w sytuację Romka. Już nie potępiał siostry i przyjaciela. Nawet jeśli przez krótki czas uważał, że dopuścili się czegoś niestosownego, szybko przejrzał na oczy. No bo cóż niestosownego było w miłości?

      Teraz żal mu było odtrąconego mężczyzny. Nie mógł zrozumieć Agaty i jej dziwacznej logiki. Jakie znaczenie miało to, że Romek jest esbekiem? W końcu z tego wynikało więcej korzyści niż szkód. Za jakiś czas ludzie przestaną wracać do fatalnych wydarzeń związanych z uprowadzeniem księdza Popiełuszki. Już i tak coraz mniej się o tym mówiło. A Roman nie miał z tą akcją absolutnie nic wspólnego. Tymoteusz wierzył w niewinność przyjaciela.

      Jutro zaproszę Basię do kawiarni – postanowił.

      Ciąża zdecydowanie nie służyła Mirelli. Choć brzuch jeszcze jej nie urósł, kobieta już czuła się ociężała niczym słonica. Zdecydowanie nie uważała swego stanu za błogosławiony i właściwie żałowała, że poinformowała męża o spodziewanym powiększeniu rodziny. Zrobiła to jednak pod wpływem impulsu w momencie, gdy mieli jeden z okresów zawieszenia broni. Na co dzień toczyli ze sobą coś w rodzaju wojny podjazdowej, ale czasami dochodziło do spontanicznego pojednania. W takich chwilach było pomiędzy nimi słodko i czule. Alex przynosił jej wtedy kwiaty lub upominki, podawał śniadanie do łóżka. Ona rewanżowała się kolacjami przy świecach i romantycznymi kąpielami we dwoje, które miały finał w sypialnianym zaciszu. No i właśnie jednego z tych miłych wieczorów poniosła ją szczerość.

      Przez kilka dni przeżywali wspólną radość. Braun był wręcz podekscytowany myślą o tym, że zostanie ojcem. Nosił ją na rękach i okazywał czułość w dwójnasób. Ignorował kaprysy i humory połowicy. A potem sytuacja wróciła do normy, w domu znowu zagościły ich codzienne utarczki. Może tym razem na nieco mniejszą skalę, gdyż Mirelli zwyczajnie brakowało sił na przepychanki słowne, a i Aleksander odrobinę się hamował z uwagi na odmienny stan żony. Gdy jednak ta zaczynała na męża bluzgać, wykorzystując najobelżywsze inwektywy ze swojego słownika, nie pozostawał jej dłużny.

      Matce też już zdążyła wspomnieć o dziecku, choć zrobiła to bardziej z myślą o tym, by rodzicielka przestała ją męczyć o odwiedzenie Kingi w szpitalu. Elżunia oczywiście nie omieszkała podzielić się nowinami z całą resztą rodziny.

      Kurwa! I po co było o tym mówić? – jęczała Mirella pochylona nad sedesem. W ustach wciąż czuła nieprzyjemny smak pozostawiony przez torsje. Była zła na samą siebie. Gdyby bowiem zapanowała nad swym długim językiem, teraz nic by jej nie doskwierało. Przecież mogła wybrać prostszą opcję i pójść na zabieg.

      Jestem skończonym głupcem – rozmyślał Dereń, stojąc w oknie garsoniery na Kapuściskach – tej, którą przed laty kupił z myślą o schadzkach z Kostową. Dzisiaj ta klitka służyła mu za całe mieszkanie.

      Spoglądał na podwórko. Bez większych emocji śledził wzrokiem chłopaków grających w piłkę. Tak niewiele brakowało, a pomiędzy nimi biegałby jego syn. Niekoniecznie w tym samym miejscu, bo być może mieszkaliby gdzieś indziej. Prawdopodobnie Piotrek miałby innych kolegów. Ale na pewno w każdej wolnej chwili pryskałby z domu, by toczyć boje o strzelenie kolejnej bramki.

      – Te cholerne baby! – zżymał się. – Że też muszą wszystko tak bardzo komplikować.

      Przed paroma miesiącami, tuż po tym, jak Agata z nim zerwała, pojechał na Miedzyń. Nie wiedział, czemu to robi, wszak już wtedy przemieszkiwał tutaj, szukając jednocześnie lepszego lokum dla rodziny, którą miał niebawem założyć. Może wiodło go tam wieloletnie przyzwyczajenie? A może potrzeba rozmowy z kimś, kogo znał od wielu lat?

      Na Miedzyniu wciąż jeszcze mieszkała Janina. Nie chciała opuszczać domu i kręciła nosem na każde mieszkanie, które oferował jej w zastępstwie willi. Wyrzucić kobiety stamtąd nie mógł, gdyż musiał uważać na jej kochanka, człowieka o wysokiej pozycji społecznej. Gdyby wtedy wiedział, że trafił na kryzys ich związku, to może by tam nie polazł. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie wypytuje eksżony o to, jak jej się układa życie seksualne.

      Wszedł bez dzwonienia do drzwi, przecież ten dom nadal należał do niego. Skierował kroki do salonu. Wyjął z barku butelkę wódki i sięgnął po szklankę. Nalał sobie mniej więcej połowę i wypił duszkiem.

      – Aż tak bardzo cię suszy? – Dobiegł go głos Janki.

      Odwrócił się. Kobieta siedziała na narożniku. Robiła manicure, a raczej bawiła się pilniczkiem do paznokci.

      – Ostrzysz szpony? – odpowiedział pytaniem.

      – Miło, że cię tu przyniosło. Rozgość się. Masz ochotę na coś do picia? – rzuciła cynicznie.

      Brakowało mu sił na utarczki słowne. Ze szklanką w jednej dłoni i butelką alkoholu w drugiej podszedł do mebla i klapnął obok byłej żony. Odłożył szkło na ławę. Rozluźnił krawat, marynarkę rozpiął. Już wcześniej zostawił w holu płaszcz, przerzucając go niedbale przez kutą poręcz schodów.

      – Przepraszam za najście – odparł, opierając plecy o poduszki. Zasadniczo nie powinien przepraszać, ponieważ formalnie wciąż był właścicielem willi. Miał pełne prawo, by w niej przebywać.

      – Ciężki dzień? – odgadła.

      Odwrócił głowę w jej stronę. Przytaknął. Przez cały czas, gdy żyli pod jednym dachem, wytrzymywał z nią dlatego, że ją lubił. Cechowały ją takt, poczucie humoru, ale i cierpliwość. Potrafiła znaleźć się w każdej sytuacji, mógł bez zażenowania bywać z nią wśród elit. Wzbudzała zachwyt, podziw i pożądanie, СКАЧАТЬ