Totentanz. Mieczysław Gorzka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Totentanz - Mieczysław Gorzka страница 24

Название: Totentanz

Автор: Mieczysław Gorzka

Издательство: PDW

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия:

isbn: 9788380742697

isbn:

СКАЧАТЬ i obawie przed matką zapaliła jeszcze jednego papierosa. Zaraz zrobiło jej się niedobrze.

      – Więc nie chodziło o drakę? – zapytała. – O zrobienie czegoś szalonego, czego nikt wcześniej nie próbował? Tylko o kasę?

      – O zabawę oczywiście też, a że przy okazji można było zarobić… – Kwasu wzruszył ramionami.

      – Apacz się denerwował, jak się go pytało o film – odezwał się Mateusz.

      – Mnie powiedział, że było za ciemno i na filmie nic nie widać – dorzuciła Daenerys.

      – Bzdura – skwitował Michał, wyciągając z paczki Skuchy ostatniego papierosa. – Jak wtedy wracaliśmy do domu, przeglądałem pobieżnie film na ekranie kamery. Obraz był rewelacyjny.

      – Słyszałam, jak Oskar kilka razy mówił Tymonowi, że oddał film do zmontowania jakiemuś koledze, a on akurat wyjechał na zdjęcia do serialu i długo nie wróci – powiedziała Skucha.

      – Też znam taką wersję – potwierdziła Werka.

      Anka starała się zebrać myśli, ale w głowie miała mętlik. Nieprzyjemny posmak papierosa w ustach nie pomagał.

      – Nie uważacie, że coś tu jest nie tak? – rzuciła cicho.

      – To co robimy? – Mateusz spojrzał na nią ponurym wzrokiem.

      Fiolka nie zastanawiała się nad odpowiedzią nawet sekundę.

      – Idziemy na policję – zdecydowała.

      – Może zagłosujemy?

      – Głosujcie. – Wzruszyła ramionami. – Moje zdanie znacie.

      Byli jednomyślni. Kiedy podnosili kolejno ręce, Anka miała wrażenie, że znowu są paczką dobrych przyjaciół. Z drugiej strony dręczyła ją uporczywa myśl, że to już ostatni raz. Śmierć stanęła między nimi i nic nie będzie takie samo.

      Rozdział 17

      Stał nieruchomo na balkonie, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w brukowaną ścieżkę biegnącą przez środek kwadratowego podwórza otoczonego ze wszystkich stron blokami. Słońce schowało się już za przeciwległy budynek.

      Skończył przeglądać zawartość szarej koperty.

      Pierwsza fotografia najbardziej zapadła mu w pamięć. Zbliżenie twarzy zamordowanej kobiety. Miała dwadzieścia trzy lata, krótkie ciemne włosy, zadarty nos, proste usta. Po kilku dniach od śmierci skóra na jej policzkach przybrała szarą barwę, oczy się zapadły, wystający spomiędzy warg czubek języka sczerniał. Twarz przypominała woskową maskę. Prawa powieka była częściowo naderwana i widać było wysychającą gałkę oczną. Medyk sądowy wyraził opinię, że ktoś próbował otworzyć denatce oko trzy do czterech dni po śmierci.

      Druga fotografia. Zbliżenie nagiego torsu zamordowanej dziewczyny. Rozdarte ubranie, wybroczyny na brzuchu, wyglądające, według opisu medyka sądowego, na ślady po dłoniach napastnika. Skaleczony prawy sutek. Rana zdążyła poczernieć i ściągnęła się, marszcząc skórę. Na zewnętrznej stronie piersi widniał wyraźny ślad po zębach zabójcy.

      Kolejna fotografia. Zbliżenie podbrzusza zamordowanej kobiety. Podarte czarne majtki odsłaniające ciemne, krótko przystrzyżone włosy łonowe. Na udach sine wybroczyny, które lekarz zidentyfikował jako ślady po silnych dłoniach mordercy – zabójca brutalnie rozchylał jej nogi na chwilę przed gwałtem. Czarna krew zastygła na wargach sromowych. Gwałt był wyjątkowo brutalny i spowodował liczne obrażenia wewnętrzne. Medyk sądowy wyraził przypuszczenie, że sprawca musiał mieć członek rzadko spotykanych rozmiarów.

      Zakrzewski po raz kolejny pomyślał, że nienawidzi swojej pracy. A równocześnie bez niej nie potrafi normalnie funkcjonować. Uwielbia dreszcz podniecenia, kiedy wpada na trop sprawcy, jest uzależniony od adrenaliny, gdy próbuje wniknąć w chory umysł zabójcy i odkrywa motywy jego postępowania.

      Może też jest psychopatą?

      Kolejne zdjęcie.

      Zbliżenie szyi ofiary. Sine wybroczyny – wyraźnie odciśnięte palce zabójcy. Musiał mieć duże dłonie i grube palce odbiegające od średniej. Lekarz znowu przedstawił długą listę obrażeń i na koniec po raz kolejny wyraził przypuszczenie, że sprawca musiał być bardzo silny. Prawdziwy potwór. Ofiara walczyła, świadczyły o tym połamane paznokcie, fragmenty skóry i krwi mordercy pod paznokciami. Kiedy jednak zacisnął dłonie na jej szyi, nie miała szans.

      Zakrzewski wrócił do mieszkania i krążył niespokojnie po pokoju. Nie pamiętał już o Paulinie, nie zwracał uwagi na pot spływający mu po karku. Myślał o zamordowanej dziewczynie.

      Inna fotografia przedstawiała całą postać denatki. Leżała na skraju lasku, odgrodzona od ścieżki szerokim pasem krzewów. Miejsce było oddalone o jakieś sto metrów od grobli Pilczycko-Prackiej biegnącej wałem Odry, obok ujścia Bystrzycy do Odry, do tego przysłonięte wysokimi trawami, dlatego ciało mogło tam przeleżeć kilka dni przez nikogo niezauważone. Dopiero biegający luzem owczarek niemiecki Atos wywęszył coś na porannym spacerze i zboczył z grobli. Jego właściciel był emerytem i kiedy zobaczył, co pies znalazł w krzakach, omal nie dostał zawału. Gdy jego serce zaniechało dzikiej galopady, zaczął myśleć rozsądnie i natychmiast zatelefonował pod numer 112.

      Nazywała się Wiktoria Nowak i miała dwadzieścia trzy lata. Mieszkała z rodzicami na ulicy Kozanowskiej, w bloku stojącym blisko wału Odry.

      We wtorek 25 sierpnia Wiktoria Nowak wyszła z domu około osiemnastej. Według zeznań rodziców i siostry była umówiona z dwiema koleżankami na przystanku tramwajowym na Pilczyckiej. We trzy wybierały się do Rynku na kawę i plotki. Nie dotarła na przystanek. Koleżanki czekały na nią około kwadransa. W tym czasie próbowały się do niej dodzwonić, ale najpierw nikt nie odbierał, potem włączała się poczta głosowa. Pojechały same.

      Policja próbowała odtworzyć ostatnią drogę Wiktorii Nowak. Śledczym udało się dotrzeć do kilku świadków, którzy znali dziewczynę i nie mieli wątpliwości, że tego dnia widzieli właśnie ją. Dwóch świadków zauważyło ją na wysokości pizzerii Lido, trzeci – jej kolega – nawet do niej zagadnął, ale Wiktoria się spieszyła, więc nie rozmawiali długo. Na skrzyżowaniu Kozanowskiej z Wiślańską i Setną widziało ją kolejnych dwóch świadków – w tym jej sąsiadka z piętra. Ostatni świadek mijał Wiktorię, kiedy dochodził do skrzyżowania z Pałucką. Tutaj ślad się urywał, jakby Wiktoria Nowak zapadła się pod ziemię. Policjanci dzielnicowi wraz z funkcjonariuszami z komisariatu policji Wrocław Fabryczna przez tydzień odwiedzali mieszkańców okolicznych bloków, pokazując fotografie zaginionej. Bezskutecznie. Nie bardzo było wiadomo, jak dziewczyna znalazła się w mało uczęszczanym miejscu nad Odrą, trzy kilometry dalej na zachód.

      Najbardziej prawdopodobna hipoteza zakładała, że Wiktoria wsiadła do niezidentyfikowanego samochodu na skrzyżowaniu z Pałucką lub trochę dalej. Czy zrobiła to z własnej woli, czy została do tego w jakiś sposób zmuszona, pozostaje tajemnicą. Jeżeli wsiadła sama, można by zakładać, że znała sprawcę. Oczywiście kierowca lub pasażerowie nie musieli być zabójcami. Wiktoria mogła nagle zmienić plany i pojechać w inne miejsce. Było kilka wariantów zdarzeń. Wstępnie przyjęto СКАЧАТЬ