Śledztwo kapitana Brethertona. Annie Burrows
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śledztwo kapitana Brethertona - Annie Burrows страница 6

Название: Śledztwo kapitana Brethertona

Автор: Annie Burrows

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Brides for Bachelors

isbn: 978-83-276-4693-4

isbn:

СКАЧАТЬ I dla widzów. – Z pewnością ściany będą rozbrzmiewały jękami bólu innych tancerzy i chichotami gapiów, śledzących poczynania Lizzie, gdy „wycina” sobie drogę w tłumie tańczących. A przynajmniej coś takiego powiedział jej ostatni partner, ocierając pot z czoła po odprowadzeniu jej na miejsce. To zabawne, że na podstawie tego, że Lizzie źle widzi, ludzie automatycznie uznają, że również źle słyszy. W każdym razie uważają, że mogą swobodnie rozmawiać o niej przy niej, nierzadko bardzo niegrzecznie, i to całkowicie bezkarnie.

      A ponieważ łatwiej jej było udawać, że nic nie słyszała, niż iść na konfrontację, zachowywała kamienną twarz, którą jeden z młodych dżentelmenów przyrównał do krowy przeżuwającej paszę.

      A on był paszą nie byle jaką.

      – Chodźmy zatem. – Kapitan poprowadził ją na parkiet, gdzie zobaczyła mgliste sylwetki ustawiających się do tańca par. – Pokażmy im coś naprawdę wartego obejrzenia.

      Rozdział czwarty

      Krawat wydawał się Harry’emu za ciasny. Między łopatkami czuł strużki potu i miał nieodpartą chęć podrapania się po plecach. Najchętniej zdarłby krawat z szyi. Czuł się niemal jak wtedy, kiedy szykował się do bitwy. Napędzała go ta sama determinacja zrodzona z przekonania, że za wszelką cenę musi wykonać trudne zadanie, choć bez względu na obraną strategię poniesie ciężkie straty. Tym razem z ręki młodej kobiety, która nie wiedziała, że stanowi z rozmysłem wybrany cel.

      Ale cóż, obiecał Rawcliffe’owi, że nie bacząc na ludzkie i boskie prawa, wykona zadanie. A kiedy się przekonał, jak ważną, wręcz decydującą rolę w ich planie odgrywa panna Hutton, oznajmił mu, a także Becconsallowi, że świadom tego nadal uważa, iż jest najlepszym z kandydatów do podjęcia się tej misji. Przy tym Rawcliffe zapewnił go, że akurat ta część zadania będzie prosta, ponieważ panna Hutton z wielką wdzięcznością przyjmie względy młodego kawalera i wpadnie w jego ręce jak śliwka w kompot. Może i tak, ale Harry założyłby się, że ani porucznik Nateby, ani kapitan Hambleton nie wylaliby tyle nerwowego potu, gdyby któryś z nich wyciągnął długą słomkę. Ani żaden z nich nie drżałby z napięcia, wiedząc, że w każdej chwili któraś z miejscowych plotkarek może publicznie go zdemaskować jako oszusta. Żadną pociechą nie była też myśl, że jeszcze trudniej miałby tylko porucznik Thurnham, niepotrafiący się oprzeć zwodniczym urokom salki karcianej.

      Pozostali też nie mieliby żadnych skrupułów w zabiegach o serce panny Hutton tylko po to, by ją porzucić po wykonaniu misji.

      Harry skrzywił się na widok nielicznych par kręcących się po parkiecie. Sumienie go gryzło, jeśli chodzi o pannę Hutton, lecz musiał sobie z tym poradzić. Był zdeterminowany, by doprowadzić misję aż do gorzkiego być może końca i w tym celu musiał przekonać pannę Hutton, że ma wobec niej poważne zamiary. Tak poważne, że nie rozstanie się z nią nawet wtedy, gdy będzie musiała opuścić Bath. Miał zamiar tak bardzo zmiękczyć jej serce, by otrzymać zaproszenie do jej domu w Lesser Peeving i wraz z nią oraz jej rodziną spędzić święta Bożego Narodzenia.

      Tam będzie mógł kontynuować rozpoczęte przez Archiego poszukiwania, które doprowadziły do jego śmierci.

      Spojrzał z góry na czubek jej głowy i opuszczone ramiona. Było mu żal tej panny, nim jeszcze ją poznał. Jeśli dobrze się sprawi, padnie ofiarą oszustwa, uwierzy, że skradła jego serce. Ale gdy już ją poznał, okazała się tak bardzo bezbronna, że kiedy położyła na jego ramieniu drżącą rękę, zdradzając lęk przed kpinami gapiów, ogarnęło go dziwne pragnienie, by ją chronić.

      Owszem, należało ją chronić, ale przed nim! Zawsze czuł odrazę wobec tych, którzy wykorzystywali słabszych od siebie. Nie zapomni tamtej chwili, kiedy zobaczył Toma Kelleta kryjącego się za filarem na korcie. Wszedł tam bez wahania, zrobił porządek z osiłkami, którzy się nad nim znęcali, i zapewnił chłopaka, którego później nazwali Archiem:

      – Pamiętaj, że od tej pory nie jesteś sam i zawsze będę za tobą stał.

      Dało to Archiemu poczucie własnej wartości, jakiego dotąd nigdy nie miał, i uwierzył, że jednak jest coś wart. Teraz Harry doszedł do wniosku, że panna Hutton też jest osobą, za którą ktoś powinien stać, nawet jeśli byłby to ktoś, kto wyciągnął ją na parkiet wbrew jej obawom, że stanie się pośmiewiskiem.

      Co było całkiem prawdopodobne, gdy ma się w pamięci, z jakim impetem w pijalni wytrąciła mu z ręki kubek, a potem omal nie powaliła na ziemię swojej znajomej podczas składania najbardziej pokracznego ukłonu, jaki zdarzyło mu się widzieć. Wszystko to potwierdzało opinię lady Rawcliffe o pannie Hutton jako o niezdarnej olbrzymce. Do tej pory Harry lekceważył słowa tej filigranowej, delikatnej kobietki, jednej z tych, które muszą zadzierać głowę, kiedy próbują spojrzeć mu w oczy. I co do których zawsze się bał, że je przypadkiem zgniecie, jeśli się zbyt szybko obróci. Teraz zobaczył, że panna Hutton jakby nie tylko słyszała, co za jej plecami mówiła o niej lady Rawcliffe, ale i tak bardzo w to wierzyła, że na samą myśl o wejściu na parkiet drżała, podczas gdy inne kobiety nie mogły się doczekać pierwszych taktów muzyki.

      On też aż się spocił ze zdenerwowania, co tworzyło między nimi jakąś niezdrową więź. Dobrze wiedział, jak to jest, gdy los ograbia cię z przyjemności, która dla innych jest czymś naturalnym. Coś takiego spotkało go już w dzieciństwie, kiedy rozpadła się jego rodzina, i powtórnie gdy zabierano go ze szkoły, kiedy dopiero zaczął czuć grunt pod nogami. A także gdy Francuzi wzięli go do niewoli. Za każdym razem nienawidził niszczącego uczucia słabości i bezradności wobec okrucieństwa losu, a także bolesnej niemożności uczestniczenia w tym wszystkim, co dla innych było czymś naturalnym.

      Kiedy ustawiali się do tańca, rzuciła mu pełne niepokoju i rozpaczy spojrzenie, a przez tłum gapiów przeszedł szmer. Ludzie wytykali ich palcami i złośliwie komentowali występ pary olbrzymów w krainie liliputów.

      Chciał jej powiedzieć, że nie jest z tym sama i on ją obroni przed gapiami, plotkami i chichotami. Ale w jaki sposób miałby to zrobić? Przecież właśnie przez niego będzie musiała to wszystko znosić.

      Ale jedno może na pewno: pokazać jej, że chociaż nie są ulepieni z tej samej gliny co większość ludzi, to jeszcze nie znaczy, że nie mają prawa się dobrze bawić. Przebywając na parkiecie, zrobi wszystko, żeby panna Hutton bawiła się jak nigdy dotąd w swym smutnym – na ile mógł to ocenić – życiu.

      – Na morzu – powiedział swobodnym tonem – panuje zasada, że mniejsze, zwinniejsze jednostki traktują z respektem te większe, oceaniczne okręty.

      – Z respektem? – Niepewnym wzrokiem powiodła po gościach, którzy znaleźli się na parkiecie przed nimi i już nie mogli się wycofać, bo zasłużyliby na miano tchórzy.

      – Tak. Jeżeli nie chcą zatonąć po staranowaniu, muszą zejść nam z drogi.

      – Takie zasady panują na morzu?

      – Tak, i są bardzo sensowne. Proponuję, żebyśmy sprawdzili je na sali balowej.

      – Aha… Czyli jeśli nadepnie mi pan na nogę, to będzie to moja wina?

      Chciał zapewnić, że nie miał na myśli nic tak nierycerskiego, ale zabrzmiała muzyka i ustawieni w korowodzie tancerze zaczęli składać СКАЧАТЬ