Nie ufaj nikomu. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nie ufaj nikomu - Kathryn Croft страница 7

Название: Nie ufaj nikomu

Автор: Kathryn Croft

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788380533882

isbn:

СКАЧАТЬ Tak szczerze to czasami mam ochotę wszystko rzucić. – Gdy tylko to mówię, żałuję, że ujawniłam tak wiele.

      Teraz pomyśli, że marnuje na mnie czas, że nie jestem warta jego uwagi czy porad.

      Ale on kręci głową.

      – Nie rób tego, Josie. Nigdy. Nie bądź osobą, która się poddaje.

      – Masz rację. Nie mogę tego zmarnować. I prawdopodobnie powinnam przestać tak często wychodzić. Muszę się bardziej skupić na nauce.

      Ale już wiem, jakie to będzie wyzwanie. Nie jest łatwo postępować wbrew własnej naturze.

      – Cóż, z drugiej strony pamiętaj, żeby czasem dać sobie trochę luzu – radzi Zach. – Potrzebujesz równowagi. Ale wiesz co? Naprawdę wierzę, że możesz osiągnąć wszystko, co postanowisz. – Spogląda w ciemne niebo. – Nigdy się nie poddawaj.

      Gaszę papierosa w popielniczce, która wymaga wyczyszczenia, i wstaję.

      – Zajęłam ci już za dużo czasu – mówię. – Smacznej kawy.

      Zach wyciąga dłoń na pożegnanie. Jest zaskakująco ciepła.

      – Miło było z tobą porozmawiać, Josie Carpenter.

      Gdy wracam do środka, ogarnia mnie nieznajome uczucie. Dam radę. Zach we mnie wierzy. Podobało mu się moje opowiadanie. Uda mi się.

      Odwracam się w drzwiach, a on dalej na mnie patrzy.

      ***

      Mieszkanie śmierdzi, jak zawsze, tanimi perfumami Alison i przesłodzoną wonią świeczek waniliowych, które porozstawiała po wszystkich kątach. Nigdy nie wspomniała o tym ani słowem, ale jestem pewna, że zrobiła to, by zatuszować zapach papierosów. Mimo że palę przewieszona przez parapet okna w swojej sypialni, dym jakimś cudem przenika do wszystkich pomieszczeń.

      Alison i ja nie mogłybyśmy się bardziej od siebie różnić, a jednak musimy dzielić ze sobą tę klitkę i jesteśmy od siebie zależne, chociaż obie wiemy, że nie znosimy się nawzajem. Nie możemy nawet pogadać o studiach, jako że ja nie mam bladego pojęcia o ochronie środowiska, a ona nie wykazuje zainteresowania literaturą czy kreatywnym pisaniem.

      Kobieta, która zaaranżowała ten wynajem, zapewniała, że znajdziemy wspólny język. Że chociaż Alison jest studentką trzeciego roku, a ja dopiero zaczynam pierwszy, jesteśmy w tym samym wieku, więc powinnyśmy się świetnie dogadywać. Jakby to miało wystarczyć. Lepiej dogadałam się z moim wykładowcą w ciągu paru minut niż z Alison, z którą mieszkam od miesięcy, a przecież on pożegnał się z dwudziestką już jakiś czas temu.

      Podejrzewam, że obie z Alison oczekujemy, że ta druga w końcu poprosi władze uniwersyteckie o przeniesienie do innego lokum, ale z jakiegoś powodu żadna z nas dotąd tego nie zrobiła. Myślałam o tym, ale nie chcę kolejny raz zaczynać od nowa. Wytrzymam do wakacji, a potem, na drugim roku, zamieszkam z kimś innym.

      W środku panuje mrok, rozpraszany tylko przez słaby pomarańczowy poblask ulicznych latarni, więc wiem, że nie ma jej w domu, ale nigdy nie mówimy sobie, dokąd się wybieramy.

      Jak zawsze, gdy jestem tu sama, ruszam do pokoju Alison i chwytam za klamkę. Tylko po to, żeby sprawdzić. Oczywiście drzwi są zamknięte. Nie wiem, jak załatwiła sobie zamek do sypialni, skoro ja go nie mam. Myślę, że jej tata musiał go zainstalować.

      Albo mi nie ufa, albo ma coś do ukrycia, chociaż trudno sobie wyobrazić, żeby pracowita Panna Mól Książkowy trzymała pod łóżkiem trupa. Śmieję się na tę myśl. Jest taka chuda i słabowita, że wątpię, by zdołała zrobić komukolwiek krzywdę. Ale z drugiej strony to na tych najbardziej niepozornych ludzi trzeba uważać. Alison wiecznie się na mnie gapi, a ja nie mam pojęcia dlaczego.

      Burczy mi w brzuchu, więc ruszam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. W mojej szafce nie ma niczego poza na wpół opróżnioną butelką keczupu. Nie mam nawet chleba, a najbliższy sklep spożywczy znajduje się pół godziny piechotą stąd, więc przetrząsam zapasy Alison. Kolejna różnica między nami: jej szafka zawsze jest pełna jedzenia, wszystko schludnie poukładane, z etykietkami skierowanymi frontem do patrzącego.

      Biorę puszkę zupy pomidorowej i dwie kromki chleba; zdarzało mi się to już robić wcześniej, ale ona nigdy nic nie powiedziała, więc nie sądzę, by zauważyła. Albo boi się doprowadzić do konfrontacji. Owszem, mam wyrzuty sumienia, ale nie za duże – rodzice opłacają jej czynsz i przysyłają dodatkowe pieniądze na jedzenie, żeby nie musiała dorabiać podczas studiów.

      Jem zupę i rozmyślam o rozmowie z Zachem Hamiltonem. Zachwycał się moim opowiadaniem. Odtwarzam w głowie jego słowa. Wypełniają mnie i czuję, jakbym unosiła się w powietrzu.

      Nagle rozlega się sygnał przychodzącej wiadomości i sięgam po telefon, rozsmarowując na ekranie resztki masła. Wycieram je ręcznikiem papierowym, który leży na stole. Pewnie to ja go tam wcześniej zostawiłam. Nie jestem bałaganiarą, ale absurdalna schludność Alison doprowadza mnie do szału i prowokuje do buntu.

      Wiadomość jest od Anthony’ego, studenta psychologii, którego poznałam w barze w zeszłym tygodniu. Czy do czegoś między nami doszło? Pamiętam czarne włosy, opaloną skórę, zarost na jego twarzy, jakby próbował udowodnić, że jest dorosłym mężczyzną. Pamiętam, jak pochylał się ku mnie, szeptał coś o tym, jaka jestem seksowna, ale z pewnością go odepchnęłam, tak jak zawsze to robię.

      Odczytuję jego krótką wiadomość: „Chcesz się spiknąć dziś wieczorem?”.

      Żadnego „Jak się masz?” ani „Mam nadzieję, że wszystko u ciebie okej”. Równie dobrze mógł zapytać prosto z mostu, czy się z nim prześpię.

      „Sorry, jestem zajęta”. Wysyłam wiadomość i z uśmiechem wyobrażam sobie jego minę, gdy odkryje, że go spławiłam.

      Odbieram kolejny esemes. Ta wiadomość bardziej mnie cieszy. Vanessa, którą poznałam zupełnym przypadkiem, pyta, czy mam ochotę na noc pełną tequili u niej w domu. Trudno się oprzeć tej propozycji. Vanessa jest zabawna i nie ocenia mnie ani nikogo innego. Nie nazwałabym jej przyjaciółką, ale z braku laku nawet takie powierzchowne znajomości są miłe.

      Wciąż jem, gdy słyszę dźwięk klucza obracanego w zamku. Po chwili Alison staje w progu kuchni z przewieszoną przez ramię niedorzecznie wielką torbą, wypełnioną podręcznikami. Dziwię się, że daje radę udźwignąć taki ciężar.

      – Cześć – mówi, zerkając na miskę z resztkami zupy.

      Jej rude włosy, ułożone w nieskazitelne fale, połyskują w świetle. Stawia torbę na podłodze.

      – Cześć. – Może i się nie lubimy, ale nie zaszkodzi traktować się uprzejmie, skoro mamy tu razem tkwić aż do lata.

      – Dziwię się, że jesteś w domu – mówi w ten swój pasywno-agresywny sposób.

      Dlaczego nie zapyta prosto z mostu: „Już prawie dziewiąta wieczorem, nie powinnaś być zalana w trupa?”.

      Odsuwam miskę.

СКАЧАТЬ