Название: Grzechy młodości
Автор: Edyta Świętek
Издательство: PDW
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 9788366217997
isbn:
Gdy już stanęła nad łóżkiem męża, wiedziała, że Tymek otrzymał cios nożem. Cudem uszedł z życiem, bo ostrze trafiło pomiędzy żebra i prześliznęło się tuż obok aorty. Gdyby napastnik uderzył o centymetr dalej albo gdyby wyszarpał sprężynowca z rany, to byłaby wdową. Usłyszała też o okolicznościach zdarzenia, czyli o tym, że poszkodowany pozostawał pod wpływem alkoholu, stoczył bójkę z jakimiś chuliganami, a na dodatek prócz równie podchmielonego kolegi, którego tożsamość musiała pozostać nieujawniona, towarzyszyły mu dwie panie znane bliżej milicjantom z sekcji do spraw walki z nierządem.
Właściwie nie musiała zaglądać do męża. Spał po operacji. Obrzuciła jego woskowożółtą twarz niechętnym spojrzeniem.
– Ty bydlaku – wyszeptała, choć nie mógł jej usłyszeć. – Masz za swoje.
Po powrocie do teściowej zrelacjonowała to, co usłyszała w szpitalu, nadmieniając, że nie ma powodów do obaw, gdyż Tymoteusz na pewno z tego wyjdzie. Zabrała dzieciaki i poszła do domu. Maryśce i Wieśkowi wyjaśniła, że dla odmiany tato zachorował i trafił do szpitala. To nic poważnego. Wróci za kilka dni.
Wieczorem odwiedził ją skruszony Dereń.
– Dobrze wiem, że maczałeś w tym palce. Razem chlaliście wódę! – warknęła.
Gdy przyszedł, odesłała potomków do ich pokoi i starannie zamknęła drzwi od stołowego. Nawet jeśli mąż zasłużył na wszystko, co najgorsze, wychodziła z założenia, że dzieci nie powinny o niczym wiedzieć. To zdecydowanie były sprawy dorosłych, nieprzeznaczone dla ich uszu.
– Przepraszam – bąknął mężczyzna. – Wiem, że między wami ostatnio się nie układało. Powinienem był pogonić go do domu, gdy przyszedł do lokalu. Ale zaczęliśmy gadać, no i wiesz, jak jest. Setka, setka, i człowiek zgłupiał.
– Na tyle, by urzędować z dziwkami? Ciekawa jestem, co na to twoja Janina? Wie, że ją zdradzasz, czy może robisz to pod płaszczykiem wyjść do pracy?
– Nie zdradzam żony – odparł, lecz wiedział, że i tak mu nie uwierzyła. – Słuchaj… Gdybym mógł w czymś pomóc… Powiedz tylko słowo, a pomogę. W Zachemie załatwiłem już dyskretnie tę sprawę, więc o nic nie musisz się martwić. Potrzebujesz czegoś?
– Tak – odparła zadziornie. – Chcę, żebyś zostawił Tymka w spokoju. To twoja wina, bo ty z nim ciągle chlałeś wódkę!
Nazajutrz znowu zaszła do szpitala. Nie wynikało to bynajmniej z troski o zdrowie ślubnego, gdyż nawiedzały ją momentami przerażające myśli o tym, że chyba wolałaby, aby ten chuligan go ukatrupił. Raz na zawsze uwolniłaby się od drania. Może nawet dostałaby po nim rentę na dzieci. Nigdy wcześniej nie robiła tak zimnych i bezdusznych kalkulacji, lecz od miesiąca zupełnie inaczej spoglądała na świat.
Trudno było nadal kochać człowieka, przez którego chciała popełnić samobójstwo.
Może dla nas już nie ma ratunku? Jesteśmy skazani na porażkę…
– Pokarało cię – powiedziała, widząc, że tym razem jest przytomny.
Oddychał bez pomocy aparatury. Na jego twarzy widać było siniaki po stoczonej bójce.
– Pokarało mnie – wyszeptał.
Podniósł dłoń, chciał ją złapać za rękę, lecz nie miał siły, by sięgnąć wyżej niż kilka centymetrów.
– Wyglądasz jak luj.
– Przepraszam.
– Znowu mnie przepraszasz? – zapytała z przekąsem.
Zmieniła się. To już nie jest Elżunia, którą miałem w domu przez ostatnie lata. Kim jesteś, kobieto? – zapytał ją w duchu. Głos wiązł mu w gardle.
– Tak. – Tylko tyle zdołał wyszeptać.
– Nic mi z twoich przeprosin. Ani mnie, ani dzieciom. Co ja mam powiedzieć Marysi, która wciąż dopytuje o swojego ukochanego tatusia? Że ma ojca kurwiarza, który wdaje się w bójki z chuliganami? Alkoholika? Drania, który podnosi pięści na kobietę? – Ton jej wypowiedzi nie pozostawiał mu złudzeń.
– Wybacz mi, błagam.
Odkąd odzyskał przytomność, gorączkowo o tym rozmyślał. Zapragnął spokojnej, cichej egzystencji na łonie rodziny. Niewiele brakowało, a straciłby wszystko, na co pracował z ogromnym wysiłkiem. Czy warto było ponosić ryzyko dla prostytutki?
Rzuciłem na jedną szalę moje życie i dziwkę, na drugą rodzinę, dom, karierę. I ta cholerna waga omal nie przeważyła wszystkiego w złą stronę. Boże… Jakiż ze mnie kretyn! Ja się zmienię. Muszę. Przysięgam!
Nie powiedział tego żonie, gdyż wiedział, że uznałaby wszystko za czcze obietnice. Nadszedł czas, by czynami pokazać swoje intencje. Niech no tylko wróci do zdrowia! Bez zbędnej gadaniny, bez próśb, które niczego nie wnoszą, bez przysiąg – odmieni całe swoje postępowanie.
Tylko niech wyjdzie do domu.
I niech w końcu przestanie go swędzieć przyrodzenie, po którym nawet nie mógł się podrapać.
Zapłakana Justyna zasnęła w ramionach narzeczonego. Było mu ciasno, duszno i gorąco, lecz nawet nie drgnął, by ją odsunąć i choć trochę sobie w ten sposób ulżyć. Mimo otwartego okna w pokoju brakowało powietrza. Pod sufitem latała ćma, stukając co jakiś czas o połyskujący w mroku klosz lampy.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.