Grzechy młodości. Edyta Świętek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Grzechy młodości - Edyta Świętek страница 16

Название: Grzechy młodości

Автор: Edyta Świętek

Издательство: PDW

Жанр: Современные любовные романы

Серия:

isbn: 9788366217997

isbn:

СКАЧАТЬ Już wolałem, kiedy siedziała cicho na dupie, chlipiąc po kątach – myślał poirytowany.

      – Długo – odburknęła, udając, że całą jej uwagę pochłania sterta wypranej bielizny, którą właśnie porządkowała po zdjęciu ze sznurków rozciągniętych za oknem.

      – Cholera no! – krzyknął, ponieważ miał już tego szczerze dosyć.

      Odkąd wróciła ze szpitala, nie poświęciła mu ani krzty uwagi. Owszem: zajmowała się jego garderobą i dbała o posiłki, lecz na tym kończyła. Nie rozmawiała z nim i nie sypiała. Po prostu wywaliła jego poduszkę do pokoju dziennego, dała mu także koc obleczony w poszwę-kopertę. Gdy zaprotestował, zapytała kąśliwie, czy woli, by to ona z Hanią spała na wersalce w pokoju, z którego korzysta cała rodzina. Bo jeśli tak, to niech zapomni o wieczornym oglądaniu telewizji, gdyż mała potrzebuje spokojnego snu, a nie migoczącego odbiornika i hałasu. Przed wywołaniem awantury powstrzymała go obecność dzieci. Cała gromadka szykowała się właśnie do nocnego spoczynku.

      – Nie wrzeszcz. Nie jestem twoją podwładną. Krzyczeć możesz sobie na robotników w fabryce – zareagowała odważnie, co spotęgowało jego złość.

      Kurwa! Przecież dokładam starań, by było dobrze. Zagaduję do miągwy, pomagam w domu, wracam wcześnie z pracy! Nie pojechałem na daczę do Romka, i straciłem pierwszorzędną zabawę. Żyję jak ten pustelnik! Czego ona jeszcze chce? Co ja mam na kolanach ją błagać?

      Nie wytrzymał. Włożył buty, wziął portfel i opuścił mieszkanie.

      Zdenerwowana jego paskudnym zachowaniem Elżbieta poczuła nieprzyjemne łupanie w skroniach – zwiastun nadciągającej migreny. I choć lekarz w szpitalu odradził jej sięganie w takich przypadkach po tabletki z krzyżykiem, tłumacząc, że one nie pomagają, a wręcz wpędzają ją w uzależnienie, potrzeba zaznania choćby krótkotrwałej ulgi wzięła górę.

      Koniec roku szkolnego nadchodził wielkimi krokami. Zostało już zaledwie kilka dni do uroczystego rozdania świadectw. Agata Kost postanowiła, że wypisywaniem cenzurek zajmie się w domu. Wieczorem, gdy dzieciaki pójdą spać, usiądzie przy stole i zrobi to znacznie staranniej niż w pokoju nauczycielskim, gdzie trudno było o chwilę spokoju i brakowało miejsca do pracy.

      Franciszka, widząc, że zarówno córka, jak i zięć znowu przynieśli ze sobą jakieś zajęcia, litościwie zabrała wnuki na plac zabaw.

      – A po co masz siedzieć w nocy? Zrób to od razu, będziesz miała spokój. Dobrze, że już niedługo wyjedziecie na wakacje, w końcu maluchy nacieszą się mamą.

      – Dziękuję – odparła Agata i odetchnęła z ulgą.

      Po chwili została w mieszkaniu tylko z mężem oraz z ojcem, który drzemał w pokoju obok na wersalce, posapując cicho przez sen. Gienek z Justyną wyszli na spacer. Warunki były więc wyjątkowo komfortowe.

      Odczuwała znużenie ostatnim rokiem szkolnym. Tak wiele stresu kosztowało ją to wszystko! I wychowawstwo w ósmej klasie, które było dość uciążliwe, i przygotowywanie lekcji, i prowadzenie zajęć, i poprawianie uczniowskich wypocin, i ciągłe wścibstwo koleżanek, które czujnym wzrokiem śledziły jej znajomość ze Strzelczykiem, i niefortunna wycieczka, i romans, do którego omal nie doszło.

      Starannie wypucowała szybę leżącą na stole. Spojrzała pod światło, czy na gładkiej powierzchni nie zostały jakieś maziaki lub lepkie ślady z obiadu. Potem rozłożyła arkusze z ocenami i czyste blankiety świadectw. Przygotowała także kartkę z bloku technicznego jako podkładkę. Wyłączyła radio, by jej nie rozpraszało podczas pracy, zaparzyła solidną kawę dla siebie oraz Wojtka i tak przygotowana zasiadła przy stole.

      Naprzeciwko niej rozłożył swe papiery mąż, który miał do przygotowania jakiś ważny raport. Przywiózł z biura mnóstwo odręcznych notatek. Z pawlacza wyjął walizkową maszynę do pisania – otrzymał ją w prezencie od rodziców, gdy jeszcze studiował.

      – Nie będę ci przeszkadzał?

      – Ależ skądże. Radio by przeszkadzało, bo nadaje i wiadomości, i jakieś audycje czy piosenki, w których słuchanie pewnie bym się wciągnęła. Możesz stukać do woli.

      Już po chwili obydwoje zatonęli w pracy.

      Po wystawieniu każdej cenzurki Agata robiła sobie króciutką przerwę. Zerkała w tym czasie na mężczyznę, który w skupieniu uderzał w przyciski łucznika.

      Podobał jej się, gdy marszczył czoło, dumając nad kolejnym akapitem. Nieobecny myślami, pochłonięty swoim sprawozdaniem. Świetnie wyglądał w okularach o dużych, niemalże kwadratowych oprawkach szkieł. Podobnie jak niedawno zapuszczone pekaesy, dodawały mu powagi i podkreślały orli nos oraz mocno zarysowaną żuchwę.

      Dobrze mi z nim – pomyślała. Podjęłam słuszną decyzję, składając podanie o przeniesienie.

      Już miała wrócić do arkuszy z ocenami, gdy zobaczyła latającego nad stołem niewielkiego owada o białych, lekko srebrzystych skrzydełkach. Od jakiegoś czasu często widywała je w domu i mocno irytowała się ich obecnością. Niby nie robiły szkody, bo nikogo nie gryzły, nie zostawiały też czarnych kropek na lustrach, jak czyniły to muchy, lecz sam ich widok działał jej na nerwy. Zwłaszcza że te ni to muszki, ni to motylki nie chciały siadać na żółtej taśmie lepu zwisającego z żyrandola. Wstała więc i klasnęła kilka razy w dłonie, próbując zatłuc żyjątko.

      – A co ty, Aguś, sama sobie bijesz brawo? – zapytał mąż, unosząc wzrok znad maszyny.

      – Owszem. Każdy czasami potrzebuje aplauzu. A ja właśnie wystawiłam dziesiątą cenzurkę.

      W Savoyu Tymek spotkał liczne grono znajomych, wśród których nie brakowało mocno podchmielonego Romka. Wódka płynęła strumieniami, a towarzystwa mężczyznom dotrzymywały najpiękniejsze nocne córy Bydgoszczy.

      – Teraz wiem, że żyję! – stwierdził Tymoteusz, wlewając sobie prosto w gardło całą setkę stołowej.

      – Te, nie tak szybko! – próbował go mitygować przyjaciel.

      – Daj spokój człowiekowi – odparł inny amator dobrej zabawy. – Nic mu nie będzie. Przecież nawet się nie skrzywił. Gorzałka wchodzi w niego jak nóż w miękkie masło.

      Przy stole leciała kolejka za kolejką. Do tego kiszony ogórek, śledź na zakąskę, a potem znowu setka wódki. Biesiada jak ta lala, choć to środek tygodnia i nazajutrz trzeba będzie wstać do roboty. W międzyczasie tańce, podszczypywanie kobiet skorych do rozrywki. Ukradkowe ściskanie damskich ud pod blatem stołu. Szybki numerek z ponętną kusicielką, która przed paroma minutami czarowała uśmiechami Tymka na parkiecie.

      To wszystko wirowało w głowie Trzeciaka niczym diabelski młyn w wesołym miasteczku. Mężczyzna odnosił wrażenie, że jego otoczenie przypomina rwący się film, a on sam utknął w kłębach mgły, spomiędzy których tylko co jakiś czas prześwitują nieco wyraźniejsze kształty rzeczywistości.

      W jednym momencie przebywał w damskiej ubikacji i brał na stojąco kobietę opartą dłońmi o ścianę. Był w niej, jego męskość pulsowała. Rozkosz brała we władanie każdą komórkę umysłu. Mężczyzna ściskał obnażone damskie piersi. Zauważył, СКАЧАТЬ