Название: Shadow Raptors. Tom 2. Sygnał
Автор: Sławomir Nieściur
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
Серия: Shadow raptors
isbn: 978-83-66375-09-3
isbn:
W tym samym momencie w głośniczkach hełmu rozległa się seria trzasków. Sygnalizatory na pulpicie sterowniczym torpedowca rozjarzyły się wszystkimi kolorami tęczy. Pisk głośniczków przeniknął nawet przez grube powłoki hełmu Iana. Równocześnie z ekranu taktycznego zniknęła siatka współrzędnych, wygenerowana na podstawie danych z sond przez system namierzania.
– Kapitanie, chyba ocknęły się ich systemy obronne. Ostrzeliwują moje sondy z dział plazmowych – powiedział Dressler, kolejno wyłączając alarmy.
– Właśnie widzę – potwierdził jego obserwację Sellige. – Tego się między innymi obawiałem.
– Wycofam orbitery, zanim wszystkie zniszczą. Zapisaliście wyniki ostatniego skanowania?
– Tak. Mamy szczegółowe koordynaty wykrytych celów, plus trochę dodatkowych, w tym leża głównych silników manewrowych. Nawet jeśli nie uda nam się ostatecznie unieszkodliwić systemów bojowych, pozbawimy wrak możliwości manewrowania. Potem wystarczy zepchnąć go z kursu i niech sobie leci do usranej śmierci. W każdym razie pociski już uzbrojone, pierwsza salwa za sześćdziesiąt sekund. Potem robimy odskok.
– Doskonale. – Ian również aktywował systemy uzbrojenia. Zamontowane na zewnątrz kadłuba lufy działek plazmowych obróciły się w stronę okaleczonego Oumuamua, podobnie jak osadzone na module torpedowym miniplatformy z wyrzutniami pocisków kinetycznych.
– Rakiety wystrzelone – zakomunikował Sellige. – Rozpoczynamy odwrót.
Ian podniósł się z fotela i oparłszy łokciami o konsolę sterowania, przysunął twarz do wizjera, niemal dotykając szyby przesłoną hełmu. Wystrzelone z fregat rakiety krótkiego zasięgu mknęły właśnie na spotkanie z wrakiem, pozostawiając za sobą bladobłękitne smugi spalin i zjonizowanego gazu. Na ich spotkanie z pozornie martwego okrętu Skunów wytrysnęła nagle chmara oślepiająco białych wiązek plazmy i rozgrzanych do czerwoności pocisków kinetycznych. Sekundę później przestrzeń wokół Oumuamua wybuchła huraganem energii.
Rozbłysk był tak intensywny, że Ian aktywował polaryzację przesłony hełmu.
– Rakiety w celu – oznajmił Sellige. – To znaczy część rakiet – poprawił się natychmiast.
– Konkretnie ile? – spytał pułkownik, mrugając szybko w daremnej próbie pozbycia się powidoków.
– Siedemdziesiąt procent. Odchodzimy na bezpieczny dystans.
– Co z dyszami manewrowymi? – Chociaż powidoki z wolna ustępowały, otaczający Oumuamua obłok gazu i szczątków uniemożliwiał Ianowi dokonanie bezpośredniej obserwacji.
– Trudno powiedzieć, pułkowniku, straszny bajzel, ale na razie obiekt wciąż porusza się niezmienionym kursem. Istnieje duża szansa, że obezwładniliśmy ich na dobre.
Ian nie odpowiedział. Od kilku chwil kątem oka rejestrował zmieniające się szybko cyfry na wyświetlaczu detektora promieniowania. Gdy odwrócił się w tamtą stronę, urządzenie wskazywało dokładnie dziesięć sivertów. Tuż nad ekranikiem świeciły rubinowe diody, sygnalizujące czwarty, najwyższy stopień zagrożenia radiologicznego.
– Jakiego rodzaju głowic pan użył, kapitanie? – zapytał Ian, siląc się na spokój.
– Penetracyjnych, ze wzbogaconym rdzeniem. Mają najwyższy współczynnik przebicia – wyjaśnił Sellige. – O co chodzi, pułkowniku? – zapytał podejrzliwie.
– Nie jestem pewien… – Ian wygramolił się zza konsoli i otworzył drzwi kabiny. Stalowa gródź odsunęła się na bok ze zgrzytem, który Ian nie tyle usłyszał, co raczej wyczuł jako lekką wibrację podłoża. – Albo wleciałem w jakąś radioaktywną chmurę, albo mam wyciek z reaktora.
– Skażenie? – domyślił się Sellige.
– Delikatnie mówiąc.
– Ile?
– Dziesięć i rośnie.
– Wyciek z reaktora, zdecydowanie – stwierdził kapitan. – Nasze czujniki wskazują tylko nieznaczny wzrost radiacji… Z całym szacunkiem, pułkowniku, ale widziałem, w jakim stanie są dysze tej pańskiej łajby. Domniemywam, że wymienili panu wszystko oprócz nich?
– Reaktor, tak. Został przełożony z kanonierki, co do dysz, to nie mam, szczerze mówiąc, zielonego pojęcia… – Mówiąc to, Ian wszedł do wąskiego, skąpo oświetlonego korytarzyka, który prowadził wprost do masywnej grodzi oddzielającej przedział załogowy od modułu napędowego. – Technicy wspominali coś o problemach z układem chłodzenia – przypomniał sobie słowa sierżanta Marlowa.
– W takim razie sugeruję sprawdzić wskaźniki temperatury rdzenia. Systemy chłodzące na kanonierkach to zwykłe nieporozumienie. Zresztą akurat tego chyba nie muszę panu tłumaczyć.
– Nie musi pan – potwierdził Ian, krzywiąc się na samo wspomnienie niesamowicie ciasnej i gorącej niczym piekarnik kabiny pilota, z której kilka tygodni wcześniej półżywego wyciągnął go Larson, gdy awaryjnie wylądował pokiereszowanym przez Skunów stateczkiem w Habitacie Czwartym.
Wycofał się z korytarza i usiadł za pulpitem sterowania. Wskaźniki stanu systemu napędowego potwierdziły przypuszczenia dowódcy fregat – temperatura rdzenia reaktora niebezpiecznie oscylowała wokół wartości krytycznych. System chłodzenia niby działał, ale przyrządy sygnalizowały potężny spadek ciśnienia w przewodach doprowadzających mieszankę chłodzącą. Gdyby nie awaryjny system radiatorów, których żebrowane płyty odprowadzały nadmiar energii cieplnej prosto w próżnię, moduł napędowy wyglądałby teraz zapewne jak bryła stopionego wosku.
– Miał pan rację, kapitanie. Wysiadł system chłodzący, komora rdzenia uległa rozszczelnieniu, stąd ten skok promieniowania. Wygląda to nieciekawie – westchnął Dressler, kładąc dłoń na dźwigni automatycznego zwolnienia zaczepów spajających moduł napędu z resztą okrętu. – Jestem zmuszony odrzucić cały segment, inaczej za chwilę wytopi mi rufę.
– Cholera jasna! – tym razem zaklął Sellige. – Czyli nici z naszej ochrony.
– Przykro mi, kapitanie. Bez zasilania nie uruchomię systemów bojowych. Odpalcie, co tam wam jeszcze zostało, i wynoście się stąd. Ja spróbuję jakoś dowlec się do najbliższej stacji na silnikach manewrowych. Zbiorniki mam pełne.
– Możemy pana ewakuować – zaproponował Sellige, choć bez wielkiego entuzjazmu.
– Doceniam chęci, ale nie ma takiej potrzeby – odrzekł Ian. – Dla mnie to nie pierwszyzna – dodał, macając się odruchowo po plecach skafandra. Zregenerowane w komorze medkomu włókna mięśni grzbietowych wciąż jeszcze potrafiły zamrowić boleśnie, od czasu do czasu czuł też nieprzyjemne kłucie w pachwinie. – Mam tylko jedną prośbę.
– Słucham.
– Nie mam już orbiterów, a chciałbym jednak mieć СКАЧАТЬ