Posłuszna żona. Kerry Fisher
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Posłuszna żona - Kerry Fisher страница 4

Название: Posłuszna żona

Автор: Kerry Fisher

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия:

isbn: 9788308066836

isbn:

СКАЧАТЬ Kolejnym krokiem do zaakceptowania tego, że jej tata znalazł sobie kogoś, kto ma inny gust, jeśli chodzi o zasłony. O zastawę kuchenną. O życie.

      Poruszyliśmy z Nico wstępnie temat przeprowadzki, ale postanowiliśmy go nie rozwijać, dopóki nie unormuje się sytuacja z Francescą. Nie wydawało mi się, żeby miało to się stać w dającej się przewidzieć przyszłości, bo nawet najdrobniejsze zmiany prowadziły do awantury.

      Dopiero co tego ranka Francesca teatralnie pociągnęła nosem, wąchając swój szkolny sweter, i powiedziała:

      – Ma jakiś dziwny zapach. W czym go uprałaś?

      A ja poczułam się nieswojo, bo odkąd nie byłam już taka spłukana, postanowiłam, że będę się trzymać pewnych zasad, więc zaczęłam eksperymentować i zamieniłam zwykły proszek na jakiś ekologiczny wynalazek. Pominęłam tę część dotyczącą wartości moralnych i zaczęłam mamrotać coś o wpływie detergentów na ropuchę paskówkę. Wściekła odpowiedź Franceski sprowadzała się do czegoś w duchu: „Mama zawsze używała Persilu, a ja mam w dupie ropuchy, traszki, a już zwłaszcza ciebie”, jakby miała nadzieję, że niedługo nałykam się przypadkowo kwasu solnego.

      – Coś się nie odzywasz – powiedział Nico, kiedy tego wieczoru usiedliśmy wszyscy razem do kolacji. Nakrył moją dłoń swoją. – Nic ci nie jest?

      Wyrwałam swoją rękę. Potwornie dziwna sprawa – przy Francesce w ogóle nie mogłam dotykać Nico, mimo że całe moje ciało lgnęło do niego w poszukiwaniu otuchy niczym wyciągające się macki ośmiornicy.

      Francesca siedziała przy stole i patrzyła na mnie z nienawiścią. Musiałam bardzo się starać, żeby nie wybuchnąć głośnym płaczem i nie krzyknąć: Skąd. Co miałoby być nie tak? Twoja córka mnie nienawidzi. Idzie nam świetnie jak jasna cholera. Nie taki przebieg wspólnych kolacji sobie wyobrażałam, kiedy mówiłam Samowi, że ślub z Nico oznacza, iż staniemy się częścią większej rodziny.

      Jakby na dany sygnał, Francesca odrzuciła do tyłu długie ciemne włosy i odepchnęła od siebie talerz.

      – Nie lubię spaghetti carbonara.

      Nico pokręcił głową.

      – Wcale nie. Zajadałaś się tym na okrągło. – Dalszy ciąg, „kiedy twoja mama żyła”, wisiał w powietrzu niczym słowa wypisane na nocnym niebie zimnymi ogniami.

      – No to nie lubię spaghetti carbonara w wykonaniu Maggie.

      Usiłowałam rozładować atmosferę, modląc się w duchu, żeby Sam nie wykorzystał tej okazji do zaprezentowania własnych grymasów.

      – Jak następnym razem będę robić makaron, to może mi pomożesz i zobaczymy, czy uda nam się ugotować coś, co będzie ci trochę bardziej smakowało.

      Francesca spojrzała na mnie, jakbym właśnie zaproponowała, żebyśmy uszyły sobie naprędce kosmiczne skafandry i poleciały na Marsa. Idealnie wybierając moment, Sam nabrał duży łyk wody i kichnął, strzelając fontanną na wpół przeżutego spaghetti prosto na talerz Franceski. Ta gwałtownie odsunęła krzesło, zerwała się od stołu i pognała jak burza na górę. Po pięciu sekundach rozległ się huk zatrzaskiwanych drzwi, niemalże wyrwanych z zawiasów, a rządek pastelowych dzbanuszków Caitlin zadzwonił na kredensie.

      – Sam! Jak czujesz, że zaraz kichniesz, musisz zasłonić twarz ręką i odwrócić się od stołu.

      Ale Sam zaniósł się łobuzerskim śmiechem, jaki uwielbiają dziesięcioletni chłopcy. Drobinki bekonu, kawałki grzybów i pasemka spaghetti walczyły o pozostanie w obrębie jego paszczy.

      – Na litość boską. Zamknij buzię. To obrzydliwe. – Mój ton był ostrzejszy niż zwykle. Nie chciałam, żeby Nico myślał, że zaprosił do swojego życia niesforne zwierzaki z zoo.

      Nico jednak podał Samowi kawałek papierowego ręcznika mówiąc:

      – Idź się wytrzyj, urwisie.

      Kiedy Sam poszedł do łazienki na dole, żeby się doprowadzić do porządku, spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy jednocześnie:

      – Przepraszam. – Po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

      Nico przyciągnął mnie blisko do siebie.

      – Naprawdę mi przykro. Nie powinna się tak do ciebie odzywać. Ale nie wiem, czy mam ją ochrzanić, czy spróbować to ignorować.

      Już sam dotyk jego policzka, który oparł o czubek mojej głowy, wystarczył, żeby szalejąca w moim sercu rozpacz trochę przycichła. Chciałam go zapytać, czy żałuje, że się ze mną ożenił, czy nie wolałby, żebyśmy po prostu dalej się widywali bez dzieci. Ale siedzieliśmy przy stole zbryzganym pasemkami spaghetti, słuchając tupania nóżką w sypialni na górze, od którego sufit mało się nie zawalił, więc prawdopodobnie w tych okolicznościach nie otrzymałabym takiej odpowiedzi, jakiej sobie życzyłam. Wtuliłam się więc w niego, rozluźniłam i rozkoszowałam tą chwilą, tym wyszarpanym fragmentem czasu, kiedy mogliśmy być po prostu parą – dotykać się, przytulać, kochać – zamiast obmyślać „strategiczne kroki budowania szczęśliwej patchworkowej rodziny”.

      Na dźwięk uruchamianego w dużym pokoju X-Boxa Sama Nico wypuścił mnie z objęć i zaczął skubać wystrzępiony rękaw swetra. Na początku naszej znajomości przepraszał za swoje niechlujstwo – „Doprowadzało Caitlin do szału” – ale mnie się podobało, że najlepiej się czuł w spłowiałych dżinsach i starych T-shirtach. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym być z takim facetem jak Massimo, w granatowych garniturach i koszulach ze spinkami.

      Po wyskubaniu kilku nitek i powiększeniu nieco dziury w rękawie Nico wreszcie podniósł głowę. Poruszał wargami, jakby usiłował znaleźć odpowiednie słowa i właściwie je ułożyć.

      – Nie bardzo wiem, jak to załatwić, ale w weekend za dwa tygodnie przypada rocznica śmierci Caitlin. Moja matka chce, żebyśmy wszyscy razem poszli na cmentarz, a potem zjedli u niej lunch.

      Niech nikt nie śmie twierdzić, że nie mam kwitnącego życia towarzyskiego. Imprezka na cmentarzu z rodziną byłej żony mojego męża.

      – Ale pewnie beze mnie, co?

      – Byłabyś bardzo mile widziana.

      Jasne. Pomijając to, że byłoby ociupinkę dziwnie. Nie musiałam oglądać dowodów na to, że wszyscy, być może z moim mężem włącznie, nadal nie mogą przeboleć śmierci Caitlin ani wyrwy, jaką pozostawiła w ich życiu, w którym za to pojawiłam się ja. O nie, przychodziło mi do głowy mnóstwo rzeczy, które wolałabym robić. Na przykład wciągać nosem chili, pomylić maść rozgrzewającą z clotrimazolem albo odciąć sobie którąś z kończyn za pomocą drutu do krojenia sera.

      – Uważam, że byłoby niezręcznie. Poza tym Francesca nie chciałaby mnie tam widzieć.

      Napięcie na jego twarzy osłabło.

      – Dziękuję, że mi to ułatwiasz. Wiem, że nie wygląda to idealnie. Mam nadzieję, że uda nam się przekonać Francescę, żeby w ogóle poszła. СКАЧАТЬ