Osiedle marzeń. Wojciech Chmielarz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Osiedle marzeń - Wojciech Chmielarz страница 16

Название: Osiedle marzeń

Автор: Wojciech Chmielarz

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Jakub Mortka

isbn: 9788380493827

isbn:

СКАЧАТЬ już Skunks. Skunks ważył ponad sto kilo, miał niezdrową cerę i długie, przetłuszczone włosy. Stał w samej koszulce i bokserkach, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię i ze złym spojrzeniem.

      – Dopiero idziesz się kąpać? – zdziwił się Aleks.

      – Jakbyś tam nie siedział tak długo, to zrobiłbym to wcześniej.

      Aleks zrozumiał, że popełnił błąd. Dał się ponieść emocjom. Jego pytanie było nacechowane negatywnie, nakierunkowane na karanie, a nie na motywację. Powinien dokonać korekty.

      – Masz rację. Za długo tam siedziałem. Ale chociaż to moja wina, dobrze by było, żebyś się pośpieszył. Przecież nie chcesz, żebyśmy się spóźnili.

      Skunks prychnął. Wepchnął się do łazienki i zaczął rozbierać, zanim Aleks zdążył z niej wyjść.

      Skunks był najstarszy z ich grupy. Miał dwadzieścia pięć lat, niewielu znajomych i dwa nieudane start-upy na koncie. Aleksa najbardziej bolało, że nie chciał się dzielić swoim doświadczeniem wynikającym z tych porażek. Uważał, że jako zespół mogliby na tym wiele zyskać, uniknąć paru błędów przy poprzednich spotkaniach.

      W kuchni samotnie jadł śniadanie Marek, który jako jedyny nie dorobił się ksywy. Powoli żuł musli zalane gorącą wodą. Mleka z jakiegoś powodu nie brał do ust. Aleks uważał, że Marek odpowiednio pokierowany i zcoachowany mógłby się stać przywódcą. Zaliczał się do tej części ludzkości, która podejmowała decyzje, chociaż bez świadomości.

      – Wszystko gotowe? – zapytał Marek, podnosząc wzrok znad talerza.

      – Z mojej strony tak – odpowiedział Aleks. – Spakowałem folder i komputer. Prezentację wgrałem na dysk twardy i na pendrive’a. A u was?

      – Jeśli będzie tam dostępne wi-fi, to możemy pokazać działający prototyp z uproszczonymi funkcjonalnościami.

      – Wizytówki?

      – Ja swoje spakowałem, DiCaprio.

      Aleks przeszedł do pokoju, który dzielił z Miśkiem. Współlokator właśnie wkładał zieloną koszulę, odsłaniając przy tym chude ciało pozbawione grama tłuszczu i prawdopodobnie również mięśni. Na krześle leżała już sztruksowa marynarka z łatami na łokciach.

      Aleks przez ostatnie dni próbował wytłumaczyć chłopakom, że wygląd odgrywa istotną rolę w kontaktach biznesowych. Było to trudne, ponieważ ta trójka była informatykami, co z definicji oznaczało, że miała mocno ograniczone umiejętności społeczne (a przynajmniej tak uważał Aleks). Żyła również w przeświadczeniu, że sam dobry produkt wystarczy, żeby pozyskać inwestora. Aleksowi udało się ich przynajmniej częściowo przekonać, że nie mają racji. Pomógł mu w tym fakt, że poprzednie cztery spotkania przyniosły zerowe wyniki. Przez chwilę żywili nadzieję, że pomoże im Piotr Celtycki – były polityk, u którego Zuza wynajmowała pokój. Aleks spotkał się z nim przy okazji wizyty u dziewczyny. Rozpoznał „słynnego człowieka”, opowiedział mu o ich projekcie i zostawił wizytówkę. Celtycki wyraził zainteresowanie i obiecał, że się odezwie. Oczywiście tego nie zrobił. Kolejna klęska. W rezultacie Aleks postanowił cieszyć się z tych kilku drobnych sukcesów: tego, że Skunks wziął kąpiel, a Misiek ubrać się w tę ohydną koszulę i jeszcze straszniejszą marynarkę. Nadal będą wyglądać okropnie, ale Aleks liczył na to, że inni będą wyglądać gorzej. I to powinno wystarczyć.

      Aleks podszedł do swojej szafy. Wyciągnął przygotowaną wcześniej marynarkę (dobrą, chociaż mało znanej firmy, ale spruł metkę), koszulę (Wólczanka) i zegarek jako jedyny dodatek. Zdecydował się na smart casual, co było przyjętą formą w tym środowisku, więc do całości dobrał nowe dżinsy i buty z czarnej skóry. Sprawdził komórkę – Zuza się nie odzywała. Zrobiło mu się z tego powodu przykro.

      Odetchnął głęboko, zastanawiając się, czy czegoś nie zapomniał. Czuł się odpowiedzialny za grupę. Nie jako lider i przywódca, ale właśnie jako opiekun. Ktoś, kto poprowadzi ją przez trudny okres poszukiwania inwestora oraz pomoże rozpropagować produkt. Pomyślał, że jeśli projekt zakończy się sukcesem, to będzie bardzo mocny punkt w jego CV.

      Ubrał się szybko, a potem jeszcze raz przed lustrem sprawdził fryzurę. Poszedł do przedpokoju, gdzie zebrała się reszta ekipy. Przygotowywali się do wyjścia. Nawet Skunks był gotowy. Aleks zastanawiał się przez chwilę, w jaki sposób udało mu się tak szybko umyć i ubrać. I czy w ogóle wszedł pod prysznic, czy tylko sobie spryskał pachy wodą.

      – Zamówiliście już taksówkę? – zapytał.

      Spojrzeli na niego zaskoczeni.

      – Myśleliśmy, że pojedziemy metrem.

      Do metra musieli najpierw dojechać autobusem. A potem, ze stacji docelowej, złapać jeszcze kolejny kurs, żeby dotrzeć do biura inwestora.

      – Lepiej taksówką – zaproponował.

      – To drogo wyjdzie – zaprotestował Skunks.

      Aleks już miał na końcu języka tekst, że trzeba się cenić i jeśli chce się zarabiać duże pieniądze, to też duże pieniądze wydawać, ale wiedział, że do Skunksa to nie dotrze. Czasami bardziej pasowała do niego ksywa Sknerus.

      – Złożymy się po dyszce.

      – A jak wyjdzie drożej?

      – To ja dołożę resztę – rzucił ostateczny argument.

      Popatrzyli po sobie. Wreszcie Marek, bo to musiał być on, co potwierdzało obserwacje Aleksa o jego potencjalnych zdolnościach przywódczych, kiwnął głową.

      – Jak tak, to dobra. Dzwoń po tę taksówkę.

      – Tylko żebyśmy długo nie czekali – dorzucił Skunks, który lubił mieć ostatnie słowo. – W końcu nie chcemy się spóźnić.

      Mortka spotkał prokuratora Szydłonia przy automacie z kawą. Ten w jednej ręce trzymał skórzaną aktówkę, wypełnioną po brzegi dokumentami, notesami i notatkami, w drugiej kubek z czarną kawą. Rozmawiał przez komórkę, którą przyciskał głową do ramienia. Policjant stanął w kolejce za nim, tak że prokurator dojrzał go dopiero wtedy, kiedy skończył.

      – Dzień dobry, panie komisarzu – powiedział Szydłoń i wtedy zorientował się, że znalazł się w pułapce. Podniósł kubek z gorącym napojem na wysokość ramienia, ale w żaden sposób nie mógł uchwycić aparatu, przy okazji nie parząc sobie ucha. Próba kucnięcia w tej pozycji, żeby odłożyć teczkę, wiązała się z kolei z ryzykiem, że obleje się kawą.

      – Czy mógłby pan? – poprosił.

      Mortka sięgnął po komórkę prokuratora. Ten z ulgą wyprostował szyję i dopiero wtedy odłożył aktówkę. Wziął od policjanta telefon i schował go do kieszeni. Komisarz tymczasem zamówił czarną z podwójnym cukrem.

      – To pan się zajmuje tą dziewczyną z Ursynowa? – zapytał prokurator.

      – Aha. СКАЧАТЬ