Название: Fjällbacka
Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
isbn: 9788380154759
isbn:
– A co będzie, jeśli powstaną jakieś szkody? Słyszałem, że w Töreboda pokryli straty powstałe podczas realizacji programu. Czy telewizja bierze pod uwagę taką ewentualność?
Erling z niecierpliwością prychnął w kierunku pytającego. Młody skarbnik gminy miał zwyczaj czepiać się drobiazgów, nie ogarniał natomiast całości, czyli the big picture, jak mawiał Erling. A w ogóle co on wie o finansach? Ledwie skończył trzydziestkę i pewnie przez całe życie nie widział na oczy takich pieniędzy, z jakimi Erling w latach pracy w ubezpieczeniach miał do czynienia na co dzień. Nie miał cierpliwości do księgowych. Zwracając się do skarbnika, Erika Bohlina, powiedział z naciskiem:
– Nie ma powodu zajmować się tym w tej chwili. Czeka nas wielki najazd turystów. W tej sytuacji kilka rozbitych szyb to żaden powód do zmartwienia. Poza tym spodziewam się, że policja utrzyma kontrolę nad sytuacją i pokaże, na co ją stać.
Spoglądał kolejno na wszystkich członków rady. Odkrył, że to bardzo skuteczne. Tym razem również się sprawdziło. Wszyscy spuścili wzrok, rezygnując z protestów. Okej, mieli szansę, decyzja została podjęta demokratycznie i jeszcze dziś do Tanumshede przyjadą autobusy z uczestnikami programu.
– Na pewno będzie dobrze – odezwał się Jörn Schuster. Jeszcze nie doszedł do siebie po tym, jak Erling odebrał mu stanowisko przewodniczącego zarządu gminy. Piastował je piętnaście lat.
Erling z kolei nie potrafił zrozumieć, dlaczego Jörn nadal chce pozostawać w zarządzie. On na jego miejscu po tak sromotnej porażce w głosowaniu wycofałby się z podkulonym ogonem. Ale skoro Jörnowi ta upokarzająca sytuacja nie przeszkadza, proszę bardzo. Obecność tego starego lisa, choćby znużonego i – dosłownie – bezzębnego, ma nawet pewne zalety: jego wierni zwolennicy zachowują spokój, jak długo Jörn może działać.
– No to bierzemy się do roboty. O pierwszej osobiście przyjmę ekipę telewizyjną, oczywiście będziecie mile widziani. Jeśli się nie zjawicie, widzimy się na czwartkowym zebraniu. – Wstał, dając sygnał, że zebranie skończone.
Uno, wychodząc, mruczał coś pod nosem, ale Erling był zdania, że udało mu się doprowadzić do zwarcia szeregów. Czuł, że to będzie sukces.
Zadowolony z siebie wyszedł na werandę i dla uczczenia zwycięstwa zapalił cygaro. Viveka w milczeniu sprzątała ze stołu.
– Da da da da – gaworzyła Maja, siedząc na krzesełku i zręcznie unikając łyżki. Erika dłuższą chwilę celowała do jej buzi. W końcu jej się udało, ale radość nie trwała długo. Maja postanowiła pokazać, że umie warczeć jak samochód. – Blllll – powiedziała z uczuciem, obryzgując kaszką twarz Eriki.
– Bachor cholerny – zmęczonej Erice wymknęły się słowa, których natychmiast pożałowała.
– Blllll – powtórzyła radośnie Maja. Reszta kaszki z jej buzi wylądowała na stole.
– Bachor olerny – powiedział Adrian, a starsza siostra natychmiast z gniewem go upomniała:
– Nie wolno przeklinać.
– Ale Ika przeklinała.
– Ale i tak nie wolno, prawda, ciociu? Prawda, że nie wolno? – Emma wzięła się pod boki i wyzywająco spojrzała na Erikę.
– Oczywiście, że nie wolno. Bardzo źle zrobiłam, Adrianku.
Emma, zadowolona z odpowiedzi, jadła dalej. Erika patrzyła na nią z czułością i niepokojem. Musiała szybko dorosnąć. Czasem odnosiła się do Adriana bardziej jak matka niż starsza siostra. Anna chyba tego nie widziała, ale dla Eriki było to oczywiste. Dobrze wiedziała, jak to jest, gdy wchodzi się w tę rolę w zbyt młodym wieku.
Ją samą znów to spotkało. Znowu jest mamą młodszej siostry, nie przestając być mamą Mai oraz zastępczą mamą Emmy i Adriana. Pozostanie nią, dopóki Anna nie otrząśnie się z odrętwienia. Sprzątając ze stołu, rzuciła okiem na piętro. Było cicho. Anna rzadko budziła się przed jedenastą, a Erika pozwalała jej spać. Nie wiedziała, co innego mogłaby zrobić.
– Nie chcę dziś iść do przedszkola – oznajmił Adrian, przybierając minę, która wyraźnie mówiła: „i lepiej nie próbuj mnie zmuszać”.
– Właśnie że pójdziesz – odezwała się Emma i znów wzięła się pod boki.
Zajęta wycieraniem ośmiomiesięcznej córeczki Erika postanowiła nie dopuścić do kłótni.
– Emmo, idź się ubrać. Adrianku, nie mam ochoty na takie rozmowy. Pójdziesz razem z Emmą do przedszkola, bez dyskusji.
Adrian otworzył buzię, żeby się sprzeciwić, ale ze spojrzenia ciotki wyczytał, że tego ranka lepiej posłuchać, i bardzo jak na niego potulnie wyszedł do przedpokoju.
– A teraz włóż tenisówki. – Erika postawiła przed nim tenisówki, ale Adrian potrząsnął głową.
– Nie umiem, włóż mi.
– Właśnie że umiesz. W przedszkolu sam wkładasz.
– Nie umiem. Jestem mały – dodał na wszelki wypadek.
Erika westchnęła i posadziła Maję, która ledwie dotknęła podłogi, pomknęła przez przedpokój. Wcześnie zaczęła raczkować. Zdążyła już osiągnąć mistrzostwo w tej dziedzinie.
– Maju, zatrzymaj się – powiedziała Erika, wkładając Adrianowi but. Maja postanowiła nie zwracać uwagi na mamę i wesoło ruszyła dalej. Erika poczuła, jak po krzyżu i spod pach spływają jej strużki potu.
– Mogę iść po Maję – ofiarowała się jak zawsze pomocna Emma. Brak odpowiedzi uznała za zachętę. Po chwili wróciła, niosąc Maję, która wyrywała się jak niesforny kociak. Poczerwieniała na buzi, co zapowiadało wybuch potężnej awantury. Erika pośpiesznie wzięła ją na ręce i lekko wypchnęła dzieci za drzwi, do samochodu. Nienawidziła takich poranków.
– No już, do samochodu, pośpieszcie się, bo znów się spóźnimy i pani Eva powie, co o nas myśli.
– Nie spodoba jej się to. – Emma z troską pokręciła głową.
– Masz rację – odparła Erika, przypinając Maję do fotelika.
– Ja chcę siedzieć z przodu – oznajmił Adrian, krzyżując ręce na piersi i przygotowując się do wojny. Erika straciła resztki cierpliwości.
– W tej chwili siadaj w foteliku! СКАЧАТЬ