Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 2

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 9788380154759

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Podoba mi się, chociaż zawsze mam tremę, kiedy zaczynam pracę w nowym miejscu.

      – Sądząc po twoim CV, pracowałaś już w wielu – zauważył Patrik.

      – Tak, chciałam zdobyć jak najwięcej doświadczenia – odpowiedziała Hanna, z zaciekawieniem wyglądając przez okno. – Pracowałam w różnych miejscach w Szwecji, zarówno w mniejszych, jak i większych komisariatach. Wszystko po to, by mieć jak najwięcej praktyki.

      – Dlaczego? – pytał dalej Patrik. – To znaczy, jaki masz w tym cel?

      Hanna uśmiechnęła się. Uśmiech miała miły i jednocześnie wyrażający pełną determinację.

      – Z czasem chciałabym oczywiście objąć stanowisko kierownicze. W jakimś większym komisariacie. Po to haruję, chodząc na najrozmaitsze kursy i poszerzając doświadczenie zawodowe.

      – Wygląda na przepis na sukces – powiedział z uśmiechem Patrik. Poczuł się jednak trochę nieswojo w zderzeniu z takimi ambicjami. Do czegoś takiego nie był przyzwyczajony.

      – Mam taką nadzieję – odparła Hanna, obserwując okolicę. – A ty? Od dawna pracujesz w Tanumshede?

      – Właściwie od ukończenia Wyższej Szkoły Policyjnej – Patrik powiedział to z zażenowaniem, które jego samego rozzłościło.

      – Ja bym tak nie mogła. Ale to znaczy, że dobrze ci się tutaj pracuje, prawda? Dla mnie to dobra wiadomość… – zaśmiała się, patrząc na niego.

      – Można to tak ująć. Wynika to również z przyzwyczajenia i pewnego wygodnictwa. Jestem stąd i znam te strony jak własną kieszeń. Chociaż teraz nie mieszkam już w Tanumshede, tylko we Fjällbace.

      – No właśnie, słyszałam, że jesteś mężem Eriki Falck! Uwielbiam jej książki! Mam na myśli te o tematyce kryminalnej, bo ze wstydem przyznam, że biografii nie czytałam…

      – Nie ma się czego wstydzić. Sądząc po liczbie sprzedanych egzemplarzy, ostatnią książkę Eriki przeczytało chyba pół Szwecji, natomiast większość nawet nie słyszała, że Erika jest również autorką pięciu biografii szwedzkich pisarek. Najlepiej sprzedała się biografia Karin Boye, dwa tysiące egzemplarzy… A tak w ogóle nie jesteśmy małżeństwem. Jeszcze. Bierzemy ślub w Zielone Świątki!

      – Gratuluję! Świetny termin na ślub.

      – Miejmy nadzieję, że tak… Chociaż szczerze mówiąc, najchętniej zwiałbym do Las Vegas, żeby uniknąć tego całego zamieszania. Nie miałem pojęcia, że ślub to takie wielkie przedsięwzięcie.

      Hanna zaśmiała się serdecznie.

      – Wyobrażam sobie…

      – Wyczytałem w twoich papierach, że jesteś mężatką. Nie miałaś ślubu kościelnego i wesela?

      Po jej twarzy przemknął cień. Odwróciła wzrok i cicho, niemal niedosłyszalnie, powiedziała:

      – Wzięliśmy tylko cywilny. Opowiem ci innym razem. Chyba jesteśmy na miejscu.

      Ujrzeli leżący w rowie rozbity samochód. Dwaj strażacy rozcinali dach, ale robili to dość nieśpiesznie. Powód był oczywisty, o czym Patrik przekonał się, gdy spojrzał na przednie siedzenie.

      Nie przypadkiem zebranie odbywało się u niego w domu, a nie w siedzibie gminy. Po wielomiesięcznym remoncie dom, zwany przez niego perłą, był wreszcie gotów. Można go było zwiedzać i podziwiać. Był to jeden z najstarszych i największych budynków w Grebbestad. Poprzednich właścicieli długo musiał przekonywać do sprzedaży. Najpierw lamentowali nad „rodzinnym gniazdem”, które powinni przekazać dzieciom i wnukom. Lament stopniowo przeszedł w mamrotanie, a potem, w miarę jak oferował coraz wyższą cenę, w pomruki zadowolenia. Durni prowincjusze. Nie połapali się, że gotów był zapłacić jeszcze więcej. Pewnie nigdy stąd nie wyjeżdżali i nie mieli pojęcia, ile co jest warte. Trzeba by pomieszkać w Sztokholmie, żeby zorientować się w zasadach panujących na rynku nieruchomości. Po sfinalizowaniu transakcji bez mrugnięcia okiem wydał kolejne dwa miliony na renowację. Z dumą pokazywał teraz dom członkom zarządu gminy.

      – Schody sprowadziliśmy z Anglii. Harmonizują z pozostałymi detalami wnętrza. Niemało kosztowały. Firma produkuje tylko pięć takich kompletów schodów rocznie, ale jakość musi kosztować. Nawiązaliśmy również współpracę z muzeum regionalnym, żeby nie wprowadzić żadnego dysonansu stylistycznego. I mnie, i Vivece bardzo na tym zależało. Chodziło o to, żeby wiernie odtworzyć dawne wnętrza. Zachowaliśmy kilka egzemplarzy poprzedniego numeru „Rezydencji”, pokazali dokumentację naszego remontu. Ich fotograf powiedział, że tak gustownej renowacji jeszcze nie widział. Możecie sobie wziąć po egzemplarzu, żeby spokojnie przejrzeć w domu. Dodam tylko, że w „Rezydencjach” pokazują naprawdę ekskluzywne wnętrza, nie to co w „Pięknych Mieszkaniach”. Tam bryluje pospólstwo. – Zaśmiał się, aby zaznaczyć, jak absurdalne byłoby pokazywanie jego domu w takim piśmie. – Ale siadajmy już do stołu, zajmijmy się naszymi sprawami! – Erling W. Larson wskazał wielki stół. Gdy goście zwiedzali dom, jego żona nakryła do kawy. Teraz stała w milczeniu, czekając, aż wszyscy usiądą. Erling skinął jej głową z uznaniem. Prawdziwy skarb, świetna gospodyni i na dodatek zna swoje miejsce. Może niezbyt elokwentna, ale lepsza taka, która wie, kiedy milczeć, niż taka, która miele językiem nie w porę. – A więc jakie wam się nasuwają refleksje w związku z czekającym nas przełomowym wydarzeniem?

      Viveka nalewała gościom kawę do delikatnych białych filiżanek.

      – Moje stanowisko znasz – odezwał się Uno Brorsson, wrzucając do filiżanki cztery kostki cukru. Erling spojrzał na niego z niesmakiem. Nie miał zrozumienia dla mężczyzn, którzy nie dbają o sylwetkę ani o zdrowie. Sam co rano przebiegał dziesięć kilometrów. Zrobił sobie również kilka niewielkich liftingów, ale o tym wiedziała tylko Viveka.

      – Istotnie – Erling powiedział to tonem nieco ostrzejszym, niż zamierzał. – Wyraziłeś swoje zdanie, ale skoro już wspólnie podjęliśmy decyzję, myślę, że najmądrzej będzie zjednoczyć siły, żeby wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Nie ma co przedłużać dyskusji. Dziś przyjeżdża ekipa telewizyjna i uważam – znacie moje zdanie – że to najlepsze, co mogło spotkać nasz region. Wystarczy sobie przypomnieć, jaki rozkwit przeżyły miejscowości, z których nadawali poprzednie odcinki. Opinia publiczna zwróciła uwagę na Åmål po filmie Moodyssona, ale to nic w porównaniu z rozgłosem, jaki dała miastu produkcja reality show. A Fucking Töreboda uświadomił ludziom, że na mapie Szwecji istnieje taka miejscowość. A teraz, pomyślcie tylko, spora część Szwecji zasiądzie przed telewizorami, żeby śledzić Fucking Tanum! To naprawdę wyjątkowa szansa, żeby pokazać naszą dziurę od najlepszej strony!

      – Od najlepszej strony! – prychnął Uno. – Gorzała, seks i głupie dupy. Tak właśnie chcecie pokazywać Tanumshede?

      – Ja uważam, że to bardzo emocjonujące! – odezwała się piskliwym głosem Gunilla Kjellin. Patrzyła na Erlinga oczami błyszczącymi od nieskrywanego zachwytu. Była nim wprost oczarowana, wręcz zakochana, chociaż się do tego nie przyznawała. Erling СКАЧАТЬ