Zwodniczy punkt. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zwodniczy punkt - Дэн Браун страница 21

Название: Zwodniczy punkt

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7999-258-4

isbn:

СКАЧАТЬ pomyślał Sexton, ktoś z taką gębą powinien ograniczać swoje występy do radia.

      Ilekroć w jakimś czasopiśmie natykał się na zdjęcie tego żółtawego oblicza, nie mógł uwierzyć, że należy ono do jednej z najpotężniejszych osób w Waszyngtonie.

      – To mi się nie podoba – szepnęła Gabrielle.

      Sexton ledwo ją usłyszał. Im dłużej analizował sytuację, tym bardziej był niezadowolony. Jeszcze lepsze od mało medialnej twarzy Marjorie Tench było jej stanowisko w jednej zasadniczej kwestii: starszy doradca Białego Domu głosiła wszem wobec, że jedynie przewaga technologiczna może zapewnić Ameryce wiodącą rolę w świecie. Była gorącym zwolennikiem rządowych programów badawczo-rozwojowych i co ważniejsze NASA. Wielu uważało, iż to jej zakulisowe naciski sprawiają, że prezydent tak zdecydowanie popiera upadającą agencję kosmiczną.

      Sexton zastanawiał się, czy przypadkiem prezydent nie chce ukarać Tench za złe doradztwo w kwestii popierania NASA. Czyżby rzucał swojego starszego doradcę wilkom na pożarcie?

      Gabrielle Ashe patrzyła przez szybę na Marjorie Tench i czuła narastający niepokój. Ta kobieta jest cwana jak wszyscy diabli, a jej obecność to ogromna niespodzianka. Te dwa fakty budziły podejrzenia. Biorąc pod uwagę poglądy Tench na sprawę NASA, prezydent nie powinien wysyłać jej na spotkanie z senatorem Sextonem. Czyżby ktoś źle mu doradził? Jednak prezydent z pewnością nie jest głupcem. Coś jej mówiło, że ta debata oznacza złe wieści.

      Wyczuwała, że senator już się ślini na myśl o zwycięstwie w debacie, co wcale nie zmniejszało jej zaniepokojenia. Sexton miał zwyczaj szarżować, kiedy nabierał zbytniej pewności siebie. Kwestia NASA jest mile widziana jako czynnik podnoszący notowania, ale ostatnio Sexton naciskał zbyt mocno. Wiele kampanii skończyło się fiaskiem, bo kandydat dążył do nokautu, podczas gdy wystarczyło wytrwać do końca rundy.

      Realizator chyba nie mógł się doczekać krwawego starcia.

      – Proszę tędy, senatorze.

      Gdy Sexton szedł do studia, Gabrielle złapała go za rękaw.

      – Wiem, co myślisz – szepnęła. – Ale bądź rozsądny. Nie popadaj w przesadę.

      – W przesadę? Ja? – Senator uśmiechnął się szeroko.

      – Pamiętaj, ta kobieta jest bardzo dobra w tym, co robi.

      – Ja również – szepnął Sexton ze znaczącym uśmiechem.

      Rozdział 21

      Olbrzymia habisfera NASA wyglądałaby dziwnie w dowolnym miejscu na Ziemi, ale tutaj, na arktycznym lodowcu, szczególnie trudno było pogodzić się z faktem jej istnienia.

      Patrząc w górę na futurystyczną kopułę zbudowaną z białych trójkątnych poduszek, Rachel czuła się jak w kolosalnej izolatce. Ściany schodziły do lodowej podłogi otoczonej rzędami jasnych lamp halogenowych, które wypełniały całą komorę efemerycznym blaskiem.

      Po lodowej podłodze, wśród roboczych stanowisk naukowców, wiły się czarne piankowe chodniki. Aparaturę obsługiwało trzydziestu lub czterdziestu ubranych na biało pracowników NASA, rozmawiających między sobą z podnieceniem. Rachel natychmiast zorientowała się, co wisi w powietrzu.

      Entuzjazm towarzyszący nowemu odkryciu.

      Gdy wraz z administratorem okrążała główną komorę, zauważyła zaskoczone, nieprzyjazne spojrzenia tych, którzy ją rozpoznali. Ich szepty niosły się wyraźnie dzięki pogłosowi.

      Czy to córka senatora Sextona?

      Do licha, co ona tu robi?

      Wierzyć się nie chce, że Ekstrom z nią rozmawia!

      Rachel niemal spodziewała się, że zobaczy rozwieszone wszędzie lalki wudu wyobrażające jej ojca. Ale wrogość nie była jedyną emocją. Wyraźnie wyczuwała zadowolenie – jak gdyby pracownicy NASA dobrze wiedzieli, kto będzie śmiał się ostatni.

      Administrator prowadził ją w kierunku stołu, przy którym siedział mężczyzna. W odróżnieniu od jednakowo ubranych pracowników NASA, miał na sobie czarny golf, grube sztruksy i ciężkie buty. Siedział plecami do wszystkich.

      Ekstrom poprosił ją, żeby zaczekała, a sam poszedł, by porozmawiać z nieznajomym. Po chwili mężczyzna w golfie przyjaźnie pokiwał głową i wyłączył komputer. Administrator wrócił.

      – Pan Tolland zajmie się panią. Jest jednym z rekrutów prezydenta, więc powinniście się dogadać. Dołączę do was później.

      – Dziękuję.

      – Przypuszczam, że słyszała pani o Michaelu Tollandzie?

      Rachel wzruszyła ramionami, wciąż skupiona na rozglądaniu się po tym niewiarygodnym pomieszczeniu.

      – Nazwisko nic mi nie mówi.

      Mężczyzna w golfie podszedł do nich z uśmiechem.

      – Nic nie mówi? – Głos miał dźwięczny i życzliwy. – To najlepsza wiadomość dnia. Chociaż raz będę miał okazję zrobić pierwsze wrażenie.

      Rachel popatrzyła na niego i wrosła w ziemię. W jednaj chwili rozpoznała przystojną twarz. Znali ją wszyscy w Ameryce.

      – O rany – jęknęła i zarumieniła się, podając mężczyźnie rękę. – Ten Michael Tolland.

      Kiedy prezydent powiedział, że w celu zweryfikowania odkrycia NASA zwerbował pierwszorzędnych naukowców, Rachel wyobraziła sobie pomarszczonych jajogłowych wyposażonych w kalkulatory z monogramami. Michael Tolland stanowił antytezę tego wyobrażenia. Będąc jedną z największych „medialnych sław naukowych” w Ameryce, prowadził cotygodniowy program dokumentalny Niezwykły świat oceanów i przybliżał telewidzom wiedzę o groźnych zjawiskach oceanicznych, takich jak erupcje podwodnych wulkanów czy zabójcze fale tsunami. Opowiadał także o interesującej faunie, na przykład trzymetrowych pierścienicach. Media nazywały Tollanda skrzyżowaniem Jacques’a Cousteau z Carlem Saganem, wychwalając jego erudycję, bezpretensjonalny entuzjazm, żądzę przygód oraz formułę, która wyniosła Niezwykły świat na szczyty oglądalności. Oczywiście, przyznawała większość krytyków, surowa męska uroda i nienarzucająca się charyzma prawdopodobnie nie szkodziły odbiorowi jego osoby przez żeńską część widowni.

      – Panie Tolland… – powiedziała Rachel, lekko się zacinając – jestem Rachel Sexton.

      Tolland miał miły, asymetryczny uśmiech.

      – Cześć, Rachel. Mów mi Mike.

      Rachel, co było dość nietypowe, nie mogła wyksztusić słowa. Za dużo wrażeń… habisfera, meteoryt, tajemnice, niespodziewane spotkanie z gwiazdą telewizyjną.

      – Jestem zaskoczona – przyznała, próbując odzyskać równowagę. – Kiedy СКАЧАТЬ