Romeo i Julia. Уильям Шекспир
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Romeo i Julia - Уильям Шекспир страница 3

Название: Romeo i Julia

Автор: Уильям Шекспир

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Драматургия

Серия:

isbn: 978-83-270-1540-2

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      I w stare dłonie stare ująć miecze,

      By zardzewiałym ostrzem zardzewiałe

      Niechęci wasze przecinać. Jeżeli

      Wzniecicie jeszcze kiedyś waśń podobną,

      Zamęt pokoju opłacicie życiem.

      A teraz wszyscy ustąpcie niezwłocznie.

      Ty, Kapulecie, pójdziesz ze mną razem;

      Ty zaś, Monteki, przyjdziesz po południu

      Na ratusz, gdzie ci dokładnie w tym względzie

      Dalsza ma wola oznajmiona będzie.

      Jeszcze raz wzywam wszystkich tu obecnych

      Pod karą śmierci, aby się rozeszli.

      K s i ą ż ę z orszakiem wychodzi. Podobnież K a p u l e t, P a n i K a p u l e t, T y b a l t, obywatele i słudzy.

      MONTEKI

      Kto wszczął tę nową zwadę? Mów, synowcze,

      Byłżeś tu wtedy, gdy się to zaczęło?

      BENWOLIO

      Nieprzyjaciela naszego pachołcy

      I wasi już się bili, kiedym nadszedł;

      Dobyłem broni, aby ich rozdzielić:

      Wtem wpadł szalony Tybalt, z gołym mieczem,

      I harde zionąc mi w uszy wyzwanie,

      Jął się wywijać nim i siec powietrze,

      Które świszczało tylko, szydząc z marnych

      Jego zamachów. Gdyśmy tak ze sobą

      Cięcia i pchnięcia zamieniali, zbiegł się

      Większy tłum ludzi; z obu stron walczono,

      Aż książę nadszedł i rozdzielił wszystkich.

      PANI MONTEKI

      Lecz gdzież Romeo? Widziałżeś go dzisiaj?

      Jakże się cieszę, że nie był w tym starciu.

      BENWOLIO

      Godziną pierwej, nim wspaniałe słońce

      W złotych się oknach wschodu ukazało,

      Troski wygnały mię z dala od domu

      W sykomorowy ów gaj, co się ciągnie

      Ku południowi od naszego miasta.

      Tam, już tak rano, syn wasz się przechadzał.

      Ledwiem go ujrzał, pobiegłem ku niemu;

      Lecz on, spostrzegłszy mię, skręcił natychmiast

      I w najciemniejszej ukrył się gęstwinie.

      Pociąg ten jego do odosobnienia

      Mierząc mym własnym (serce nasze bowiem

      Jest najczynniejsze, kiedyśmy samotni),

      Nie przeszkadzałem mu w jego dumaniach

      I w inną stronę się udałem, chętnie

      Stroniąc od tego, co rad mnie unikał.

      MONTEKI

      Nieraz o świcie już go tam widziano

      Łzami poranną mnożącego rosę,

      A chmury – swego oblicza chmurami.

      Aliści ledwo na najdalszym wschodzie

      Wesołe słońce sprzed łoża Aurory

      Zaczęło ściągać cienistą kotarę,

      On, uciekając od widoku światła,

      Co tchu zamykał się w swoim pokoju;

      Zasłaniał okna przed jasnym dnia blaskiem

      I sztuczną sobie ciemnicę utwarzał.

      W czarne bezdroże dusza jego zajdzie,

      Jeśli się na to lekarstwo nie znajdzie.

      BENWOLIO

      Szanowny stryju, znaszże powód tego?

      MONTEKI

      Nie znam i z niego wydobyć nie mogę.

      BENWOLIO

      Wybadywałżeś go jakim sposobem?

      MONTEKI

      Wybadywałem i sam, i przez drugich;

      Lecz on jedyny powiernik swych smutków.

      Tak im jest wierny, tak zamknięty w sobie,

      Od otwartości wszelkiej tak daleki

      Jak pączek kwiatu, co go robak gryzie,

      Nim światu wonny swój kielich roztoczył

      I pełność swoją rozwinął przed słońcem.

      Gdybyśmy mogli dojść tych trosk zarodka,

      Nie zbrakłoby nam zaradczego środka.

      R o m e o ukazuje się w głębi.

      BENWOLIO

      Oto nadchodzi. Odstąpcie na stronę;

      Wyrwę mu z piersi cierpienia tajone.

      MONTEKI

      Obyś w tej sprawie, co nam serce rani,

      Mógł być szczęśliwszym od nas! Pójdźmy, pani.

      Wychodzą M o n t e k i i P a n i M o n t e k i.

      BENWOLIO

      Dzień dobry, bracie.

      ROMEO.

      Jeszczeż nie południe?

      BENWOLIO

      Dziewiąta biła dopiero.

      ROMEO

      Jak nudnie

      Wloką się chwile. Moiż to rodzice

      Tak spiesznie w tamtą zboczyli ulicę?

      BENWOLIO

СКАЧАТЬ