Polski film dokumentalny w XXI wieku. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Polski film dokumentalny w XXI wieku - Отсутствует страница 17

СКАЧАТЬ href="#n76" type="note">76.

      Być może żywe reakcje widzów i gorące dyskusje wokół Takiego pięknego syna urodziłam wskazują, że ta odważna rejestracja trudnych relacji rodzinnych jest odzwierciedleniem głębszego kryzysu, z którym mamy dzisiaj do czynienia w sferze komunikacji nie tylko rodzinnej, ale też szerzej – międzyludzkiej? Wszak odwołanie się do własnych doświadczeń widza najmocniej pobudza jego wyobraźnię. Nawet jeśli film Koszałki nie wywołał wielkich rewolucji w życiu widzów, to niewątpliwie przyczynił się do wzbudzenia refleksji – twórca osiągnął zatem swój cel. Pod niektórymi negatywnymi głosami, jakie narosły wokół filmu, zapewne można by się było podpisać, gdyby nie to, że rodzina Koszałków sama zdecydowała, że chce pokazać zarejestrowany obraz widowni. Być może obraz ten miałby rzeczywiście silniejszy negatywny wydźwięk, gdyby nie wywołał nowej dyskusji, jeżeli nie zostałyby obudzone na nowo fundamentalne kwestie dotyczące relacji między ludźmi, gdyby nie stały się one znów obecne.

      Rozważając wpływ tego filmu (zarówno na portretowaną rodzinę, jak i widzów), warto jednak zwrócić uwagę, że reżyser nie tylko nie próbuje przedstawić siebie i swoich najbliższych w dobrym świetle, ale dopuszcza się też pewnej manipulacji. Oglądając film, można odnieść wrażenie, że autor posługuje się autoironią, przejawiającą się w specyficznym podejściu, którego celem jest odsłonięcie (tutaj za pośrednictwem matki, a w kolejnych filmach – również żony i siostry) jego najgorszych cech. Nietrudno też zauważyć, że swoim zachowaniem (chociażby wylegiwaniem się na kanapie, późnymi powrotami do domu itp.) reżyser z premedytacją aranżował konflikty albo zaogniał i tak już napiętą sytuację, prowokując nerwową z natury matkę do narzekań, awantur i robienia scen przed kamerą. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego matka, typowa osobowość narcystyczna, ma ogromną potrzebę, by odgrywać przed innymi rozdzierające ją od wewnątrz konflikty. Postawił więc przed nią kamerę i czekał na występ – który musiał nastąpić – ale postarał się go przyspieszyć77. Niewykluczone, że ta prowokacja i filmowanie matki w najbardziej nerwowych sytuacjach służyły wzmocnieniu efektu terapeutycznego. Być może Koszałka wyszedł z założenia, że jeśli film ma coś zmienić, to zarówno matka, jak i widz muszą doznać wstrząsu? Wskazywałaby na to pośrednio wypowiedź Koszałki dotycząca filmu Do bólu, będącego odbiciem Takiego pięknego syna urodziłam: „Zdecydowałem się na realizację, bo zrozumiałem dlaczego on to robi – żeby się upodlić. Upodlić, a potem się z tego podnieść. To był jego ostatni krzyk. Kiedy już nic nie pomagało, to może takie wyprucie flaków przed ludźmi mogłoby mu pomóc”78.

      Jeśli potraktujemy Takiego pięknego syna urodziłam jako swoistą terapię, będącą próbą badania relacji między bohaterami, to zobaczymy, że ostatnia, najważniejsza scena filmu, jest momentem uświadomienia sobie problemów. Czy jednak konsekwencją takiej świadomości może być pozbycie się trudności? Czy świadomość stwarza szansę na wyjście z sytuacji? Oczywiście samo uzyskanie wiedzy, zrozumienie, nie jest jeszcze rozwiązaniem problemu, ale – jak podkreślają terapeuci – często bywa pierwszym krokiem w stronę zmiany. Stanislav Kratochvil, autor wielu opracowań dotyczących psychoterapii, zaznacza, że w każdym jej rodzaju ujawniają znaczenie takie procesy, jak rozpoznanie i konfrontacja z trudnościami, samopoznawanie, otrzymywanie nowych informacji oraz ewentualne uczenie się brakujących umiejętności społecznych79. Obcowanie z filmem – niezależnie, czy mówimy o autoterapii, czy o terapii – może działać na zasadzie uaktywniania tych procesów: często bywa asumptem do zastanowienia się nad własnym życiem, podjęcia rozmowy na temat problemów, interpretacji i próby zrozumienia pewnych zjawisk, a w końcu – szukania konstruktywnych rozwiązań.

      Jedną ze stosunkowo nowych metod stosowanych na gruncie psychologii rodziny jest rejestrowanie kamerą zachowań członków rodziny po to, by mogli później spojrzeć na siebie z dystansu. Centralną rolę w wideotreningu komunikacji80 – bo tak nazywa się ta metoda pracy – odgrywa analiza zasad komunikacji na podstawie nagranego materiału filmowego, której dokonuje psycholog wraz z rodziną biorącą udział w terapii. Taki film nie jest przeznaczony do publicznej projekcji; do naprawiania relacji z najbliższymi nie jest konieczna telewizja. Zwłaszcza że spojrzeć na siebie z dystansu można również oglądając inne, podobne historie, które zdarzyły się innym ludziom. Na bazie takiego przekonania dwadzieścia lat temu w Stanach Zjednoczonych powstała z kolei filmoterapia81. Jej twórcy i teoretycy rozumieją ją przede wszystkim właśnie jako proces zdobywania wiedzy o sobie i wypracowywania umiejętności spojrzenia na swoje życie niejako z zewnątrz, z bezpiecznego dystansu, oraz pobudzenia wzrostu świadomości dotyczącej własnego zachowania i emocji. Zwraca się również uwagę na możliwość odnajdywania w filmie podpowiedzi i wskazówek dotyczących własnego życia, stymulowanie nietypowej eksploracji konkretnego problemu, rozwijanie wglądu i nowego rozumienia osobistej sytuacji problemowej (oparte na rozważaniu alternatywnych rozwiązań), przeformułowanie i zmianę definicji problemu, lepszą umiejętność rozwiązywania konfliktów, podnoszenie poziomu motywacji. Film może być przydatny w rozumieniu innych, w rozwijaniu zdolności empatycznych itp. Na filmoterapię składa się również terapeutyczna dyskusja na temat obejrzanego filmu, a nie tylko sama projekcja czy „przepisanie” pacjentowi konkretnego tytułu. Oczywiście, terapia filmem nie zastąpi tradycyjnej psychoterapii, ale może być techniką uzupełniającą, wspomagającą, którą można stosować w celu lepszego wglądu pacjenta w siebie oraz w celu jego optymalnego rozwoju. Takie podejście podziela większość amerykańskich filmoterapeutów82, a podobne opinie można znaleźć również na gruncie polskim83.

      Czy auto-filmoterapia rodziny Koszałków się powiodła? Przyglądając się filmowi Jakoś to będzie – późniejszej o pięć lat kontynuacji Takiego pięknego syna urodziłam – można zauważyć pewne zmiany w zachowaniu bohaterów. Zmiany te niewątpliwie wynikają już chociażby z prostego faktu, że bohater i twórca tego filmu nie mieszka już z rodzicami. Założył własną rodzinę, znamy też doskonale jego drogę, którą przeszedł jako filmowiec. „Dzięki kamerze Koszałka wyrósł z »wałkonia« na czołowego polskiego operatora” – pisze Sobolewski84. Jednak reżyser nie zrealizował tego filmu po to, żeby udowodnić matce, jak bardzo się myliła („ty zasrany operatorze z bożej łaski, ty miernoto bez wyobraźni!” – krzyczała na niego w pierwszym utworze). Zdecydował się na ciąg dalszy, żeby zadać pytanie o naznaczenie rodzinnym piętnem: czy to, co wynosimy z domu rodzinnego, przenosimy do swoich własnych rodzin? Widzów natomiast chyba najbardziej interesowało, czy i jak zmienili się bohaterowie od czasu Takiego pięknego syna urodziłam i czy obraz ten rzeczywiście okazał się dla nich terapeutyczny?

      Tadeusz Lubelski, analizując Jakoś to będzie, stawia tezę, że kontrowersyjny debiut Koszałki wszystkim dobrze zrobił – i samym bohaterom, i widowni: „Prawda jest zawsze piękna, choćby wydawała się kompromitująca; więc i ujawnianie prawdy o relacjach rodzinnych może służyć ich uzdrowieniu. Takie utwory jak film Koszałki dowodzą, że zasada ta dotyczy także dokumentów, choć ich materia wprowadza przecież delikatny problem »ochrony wizerunku«”85. Rzeczywiście, film będący kontynuacją debiutu okazał się dziełem wysoce przemyślanym, wypełnionym subtelną nadzieją. Przede wszystkim jednak udowodnił i potwierdził sens utworu zrealizowanego pięć lat wcześniej. Wprawdzie odkrywanie prawdy o sobie może być ogromnie trudne, ale można się СКАЧАТЬ



<p>77</p>

Koszałka w jednym z wywiadów przyznał wprost, że prowokował matkę: „Pomysł tego filmu polega na prowokacji. Każda sytuacja była przeze mnie sprowokowana. Specjalnie wracałem późno do domu, specjalnie mówiłem coś, co prowokowało mamę, specjalnie zepsułem kran i światło. W dodatku leżałem na kanapie i milczałem” – Nie można udawać, że wszystko jest piękne…, op. cit., s. 9. W innym wywiadzie tłumaczy, że dzięki tym prowokacjom zrobił film w dwa miesiące, inaczej trwałoby to pięć lat – Wycisnąć sens z trupa…, op. cit., s. 7.

<p>78</p>

Granice wyznacza sobie sam twórca, z Marcinem Koszałką rozmawia Bartosz Stoczkowski, http://mojemedia.pl/wywiady/wywiad/granice-wyznacza-sobie-sam-tworca,1382730,4572,2 [dostęp: 26.11.2010].

<p>79</p>

Stanislav Kratochvil, Podstawy psychoterapii, przeł. Marcela Czabak, Ewa Matuska, Zysk i S-ka, Poznań 2003, s. 19.

<p>80</p>

Wideotrening komunikacji (ang. Video Interaction Training); najczęściej można spotkać się ze skrótem „VIT”, ale również: „VHM” – Video Home Training, czyli wideotrening komunikacji w rodzinie. Jest to metoda pracy z rodziną w domu z zastosowaniem kamery wideo. Metoda została opracowana w Holandii w latach osiemdziesiątych jako krótka, intensywna forma pomocy dla rodzin z problemami wychowawczymi i społecznymi. Twórcą tej formy interwencji jest holenderski psycholog Harrie Biemans. Wideotrening staje się coraz bardziej popularny w Europie, w tym – od niedawna – w Polsce. Na temat tej metody zob. Ewa Reczek, Urszula Srzednicka, Anna Kaczmarska-Maderak, Zobaczyć Zrozumieć Zmienić – wideotrening komunikacji, Kraków 2007 oraz Ewa Reczek, Lucjan Miś, Z teoretycznych i metodologicznych aspektów wideotreningu komunikacji, Instytut Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego: Fundacja na Rzecz Dzieci ze Środowisk Zagrożonych PLUS, Kraków 2001.

<p>81</p>

Termin „filmoterapia” został po raz pierwszy zdefiniowany w artykule Cinematherapy: Theory and Application, opublikowanym w 1990 roku na łamach „Psychotherapy in Private Practice” przez badaczki Lindę Berg-Cross, Pamelę Jennings i Rhodę Baruch. W literaturze anglojęzycznej występuje kilka wersji tego terminu: „cinematherapy”, „cinema therapy”, „cinetherapy”, „movie therapy”, „reel therapy” oraz „video work”; natomiast w Polsce można spotkać się z dwoma nazwami: „filmoterapia” oraz „kinoterapia”.

<p>82</p>

Zob. m. in. Linda Berg-Cross, Pamela Jennings, Rhoda Baruch, Cinematherapy: Theory and Application, „Psychotherapy in Private Practice” 1990, nr 1, s. 135–156, a także opracowania wydane w formie poradników do autoterapii: Gary Solomon, The Motion Picture Prescription. Watch This Movie and Call Me in the Morning, Santa Rosa 1990 oraz Birgit Wolz, E-Motion Picture Magic. A Movie Lover’s Guide to Healing and Transformation, Centennial 2005.

<p>83</p>

Doktor film. Z Anną Jędyczką-Hamerą rozmawia Ola Salwa, „Film” 2009, nr 4, s. 46–47.

<p>84</p>

Marcin Koszałka. Trochę dojrzałem…, op. cit.

<p>85</p>

Tadeusz Lubelski, Kamera w rodzinie, „Kino” 2005, nr 3, s. 13.