Название: Magia ukryta w kamieniu
Автор: Katarzyna Grabowska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-7835-661-5
isbn:
‒ Ale był tu ktoś przede mną, prawda? Zjawił się ktoś taki jak ja?
‒ Był taki ktoś – przyznał. – Dawno temu. Mnie na świecie jeszcze nie było, ale do tej pory po zamku różne historie krążą. Dzieckiem się tu zjawił. Wychował się wraz z księciem Ekhardem i jego siostrą. Ponoć podbił serca wszystkich i zjednał sobie przyjaźń władcy. Druhem mu był najmilszym. Wszyscy go tu szanowali i podziwiali jego czyny, o niektórych bardowie pieśni nawet śpiewali.
‒ I co się z nim stało? Jak opuścił waszą krainę, bo przypuszczam, że tak się właśnie stało? Nie ma go tu już, prawda?
‒ Prawda to. Już go tu nie ma. – Kiwnął potakująco głową.
‒ I jak to zrobił?
Adrenalina gwałtownie mi podskoczyła. Oto była moja szansa. Jeśli tajemniczy Mateo potrafił opuścić tę krainę, to i mnie mogło się udać. Musiałam się tylko dowiedzieć, jak tego dokonał.
‒ Umarł. Zginął w jednej z potyczek.
To zabrzmiało jak wyrok. Miałam wrażenie, że rozstąpiła się przede mną ziemia i ukazała ogromna piekielna otchłań.
‒ Umarł? – powtórzyłam z niedowierzaniem.
Tylko nie to! Musi być jakiś sposób opuszczenia tej przeklętej krainy i powrotu do domu! Niemożliwe, abym miała tu spędzić resztę życia! Przecież to jakiś cholerny absurd! Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, nie w codziennym życiu. Moje dotychczasowe życie było normalne, uporządkowane. Zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Lubiłam je. Owszem, czasem marzyłam o przygodach, bo kto o nich nie marzy, ale przecież nie o takich!
Chcę znowu usiąść z babcią na werandzie! Chcę patrzeć na zachód słońca nad lasem Stróża! Chcę nawet, aby przychodziły do nas w odwiedziny wszystkie kumoszki ze wsi. Pragnę tego z całego serca!
Splotłam dłonie, mocno zaciskając palce, tak że kłykcie aż pobielały. Chciałam wyć, krzyczeć, szarpać włosy. Mnie nie powinno tu być! Powinnam teraz wygrzewać się na plaży Costa Brava, a nie siedzieć w zimnych murach średniowiecznego zamku. Błagam, niech ten sen już się skończy! Bo to musi być sen, koszmar jakiś… A może ja zachorowałam i to wszystko majaki w gorączce? To przecież nie może być prawda! Błagam, niech to nie będzie prawda!
‒ Umarł. Pochowano go i opłakano, lecz siły nieczyste mu sprzyjały. Kilka lat później wrócił – mówił spokojnie, wolno dobierając słowa, tak jakby chciał wzmocnić ich znaczenie.
‒ Co?
Jakoś to do mnie nie dotarło. O co mu chodzi? Ten człowiek, który zjawił się tu przede mną, umarł, a następnie po latach znowu powrócił? Zmartwychwstał? To już nie absurd! To jakieś koszmarne science fiction! Albo faktycznie maligna.
‒ Pojawił się ponownie, a wraz z nim śmierć, ból i cierpienie – dokończył.
XI. PRZYMIERZE
Po tych słowach zapadła kompletna cisza. Mężczyzna siedział koło mnie i patrzył na mnie z uwagą, a ja nie potrafiłam pozbierać myśli. To, czego się dowiedziałam, było niczym wyrok, bez możliwości apelacji. Czy naprawdę los chciał, abym resztę mego życia spędziła w świecie, którego nie znałam i który był tak odmienny od wszystkiego, do czego przywykłam?
Ewen wstał i wolnym krokiem podszedł do okna. Wyjrzał na zewnątrz, tak jakby w ogóle nie obchodził go mój stan. Potrzebowałam wsparcia, pociechy, lecz znikąd nie mogłam jej oczekiwać.
‒ Czy to znaczy, że jedyną możliwością wydostania się stąd jest śmierć? – zapytałam.
Nie odwrócił się w moją stronę, jakby zafascynowany widokiem za oknem.
‒ Wydaje mi się, że tak – odpowiedział.
‒ Ale ja nie chcę umierać! – krzyknęłam, chyba nieco za głośno, bo doskoczył do mnie błyskawicznie i przyłożył mi palec do ust.
‒ Ciii… Jak Comta usłyszy, że krzyczysz, to pomyśli, że ci jaką krzywdę robię i niechybnie zajrzy do komnaty. A tego byś pewnie nie chciała?
Miał całkowitą rację – nie chciałam na razie towarzystwa Comty. Chciałam maksymalnie wykorzystać obecność Ewena. Nie wiadomo przecież, kiedy ponownie będę mogła skorzystać z szansy dowiedzenia się czegoś o krainie, w której zapewne spędzę kolejnych kilkadziesiąt lat. Chociaż jeśli nadal miałam zakładać, iż znajduję się w średniowiecznych czasach, to szalało wtedy tyle chorób, że może się okazać, że tych lat będzie mniej. Chyba że się obudzę… Na razie jednak śniłam, a przynajmniej miałam taka nadzieję… skoro zaś tak, to muszę zrozumieć, jakimi prawami rządzi się to dziwne miejsce, w którym się znalazłam. Skinęłam głową na znak, że rozumiem i będę już zachowywać się cicho, odsunął się więc ode mnie, ale nadal stał blisko.
‒ Powiedziałeś, że tamten mężczyzna wrócił po śmierci. Jak mam to rozumieć? – zapytałam.
‒ Dokładnie tak, jak powiedziałem. – Wzruszył ramionami. – Umarł, został opłakany, a po kilku latach wrócił, tak jakby nic się nie stało.
‒ Może wcale nie umarł. – Uczepiłam się tej myśli. – Może po prostu wrócił do siebie, a po jakimś czasie zapragnął znowu was odwiedzić? – To wydawało mi się całkiem logiczne.
‒ On umarł. Jego ciało pochowano z wszelkimi honorami. Był martwy, a później pojawił się ponownie. Książę Ekhard nawet kazał grób rozkopać i trumnę wydobyć, aby sprawdzić. Wykopali, otworzyli. Trup był na swoim miejscu.
‒ A może to nie on, tylko ktoś podobny? Brat bliźniak? – przytoczyłam kolejny sensowny argument.
‒ To był Mateo. Ten sam Mateo, co w grobie złożon. Ten sam Mateo, którego zgniłe szczątki książę Ekhard jeszcze raz zobaczył.
‒ O, kurczę! – wyrwało się mi niechcący.
‒ Głodnaś?
‒ Nie, to tylko taki zwrot – wyjaśniłam pospiesznie.
‒ O, kurczę? – powtórzył ze zdziwieniem. – A co kurczak ma do grobu?
‒ Nie wiem, u nas się tak po prostu mówi.
‒ Ciekawe… – Potarł dłonią czoło. – Niezwykła to musi być kraina, gdzie o kurczakach przy śmierci się prawi.
‒ Więc mówisz, że ożył i wrócił do was? I co się stało?
‒ Łzy, śmierć, cierpienie – oto co się stało. To od tej pory niebo nad Burią chmurami zasnute.
‒ Te chmury nigdy nie znikają?
To wszystko coraz mniej mi się podobało. Wieczne chmury СКАЧАТЬ