Название: Hayden War. Tom 1. Na Srebrnych Skrzydłach
Автор: Evan Currie
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-64030-74-1
isbn:
– Boże... ona jest rozpalona – szepnęła Tara, odgarniając kosmyk czarnych włosów z czoła sierżant i patrząc na swoją mokrą od potu chorej dłoń.
– Możesz coś zrobić?
– Nie wiem – odpowiedziała, nie patrząc w stronę mówiącego, bo rozpoznała głos Samuela Beckera, który stanął za nią. – Gorączka nie powinna być tak wysoka.
– Czy to infekcja?
– Nie, mam wrażenie, że wstrząśnienie mózgu... Infekcja nie zdążyła się jeszcze rozwinąć...
– Jest wyposażona w przenośną podczerwień i komórki macierzyste.
Tara spojrzała przez ramię i otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
– W tym kombinezonie? Ale pobór mocy...
– Jest prawdopodobnie dość duży – odparł Samuel – ale wydaje mi się, że ten sprzęt o kilka generacji wyprzedza wszystko, czym dysponują koloniści.
– To może ją zabić – rzuciła medyczka. – No... nie wiem.
– Nie spała tej nocy – dodał Samuel. – Wartownicy mówią, że rzucała się na łóżku bez przerwy. Są przerażeni.
– Czym? To tylko kobieta.
Usta Samuela zacisnęły się.
– Mówią, że oczy jej świeciły.
Medyczka nachyliła się i rozchyliła powieki pacjentki. W chwilę później westchnęła, wyprostowała się i chwilę siedziała w milczeniu.
– Co to jest?
– Ma implanty optyczne... Są aktywne – odpowiedziała Tara, myśląc intensywnie. – Prawdopodobnie były całą noc. Cały ten czas oglądała Bóg wie co. Nic dziwnego, że nie mogła spać.
– Czy to powoduje jej gorączkę?
– W każdym razie nie pomaga – odparła medyczka, kręcąc głową. – Nie wiem, co mam robić.
– Nie może ich wyłączyć? – spytał Becker, a w jego głosie czuć było troskę.
– Gdyby mogła, pewnie już by to zrobiła. Tak zaawansowane implanty są kontrolowane poprzez mapowanie niepowtarzalnych impulsów nerwowych – powiedziała cicho Tara, wciąż myśląc. – O Boże... Wstrząśnienie mózgu. Musiało zakłócić jej reakcje nerwowe. Nie, nie może ich wyłączyć.
– Co zrobimy?
– Wyślij kilku ludzi do strumienia po wodę... Musimy ją schłodzić. Jej własny system medyczny właśnie biedaczkę zabija.
2
Piekło to stan umysłu, a nie konkretne miejsce.
W całym wszechświecie jest mnóstwo obszarów odpowiadających ludzkiej definicji piekła. Planety, po których płyną rzeki lawy, a w atmosferze dominuje siarkowodór, lodowe światy, w których tlen ulega skropleniu i zamarza jak woda, czy też takie, które w ogóle nie mają atmosfery i na których temperatura waha się od zera absolutnego do tysięcy stopni.
Ale mimo to piekło nie jest miejscem. Takie planety zabijają szybciej niż kula karabinowa i bardziej litościwie. Piekło siedzi w koszmarach nocnych, poza kontrolą, poza wolą człowieka.
Sorilla Aida doskonale znała piekło, była w nim częstym gościem.
Tym razem wypełnione było liczbami: danymi statystycznymi, pulsem, spisami inwentarza, liczbą rannych.
A żar palił od wewnątrz.
Poprzednio to było przenikliwe zimno. Nie mogła powstrzymać dreszczy. Teraz była mokra od potu, a liczby z jej osobistego piekła z sadystyczną przyjemnością informowały ją, jaki procent z wydalonego płynu skierowany został do odzyskania przez specjalnie do tego przeznaczone kieszenie w jej pancerzu.
Liczby po prostu nie chciały zniknąć, nieważne, jak bardzo starała się ich pozbyć.
– Proc, tryb uśpienia – szeptała rozgorączkowana, nakazując komputerowi wyłączenie się.
Robił to natychmiast, by uruchomić się po chwili pod wpływem niezamierzonego skurczu mięśni jej twarzy.
Miała ochotę krzyczeć, pragnienie rosło gdzieś w głębi, ale była cicho. Cały czas. Ktoś jej to kiedyś nakazał, dawno temu, ale jego nazwisko uleciało z pamięci. Nazwisko, ale nie nakaz. Upragniony krzyk zamieniał się w cichy jęk.
Tak, piekło tym razem było gorące.
Marzyła o tym, by choć na chwilę znaleźć się w jego mroźnej odmianie.
Sierżant Sorilla Aida znała jednak piekło i wiedziała, że marzenia są w nim niewiele warte. Piekło żywiło się marzeniami, zmieniając je w torturę fałszywej nadziei.
Wiedziała o tym, ale nie mogła przestać marzyć.
W końcu była w piekle, prawda?
***
Co kilka minut na głowę i twarz kobiety wylewano wodę ze strumienia.
Rudowłosa pielęgniarka cały czas myślała nad sytuacją. Implanty sierżant najwyraźniej oszalały, ich impulsy kontrolne zakłócone zostały przez wstrząśnienie mózgu. Implanty wzrokowe żarzyły się nieustannie, a Tara mogła sobie jedynie wyobrażać, jaki horror przeżywała leżąca kobieta.
Trwało to od co najmniej dwudziestu godzin. Dwudziestu godzin, w ciągu których ciało pacjentki nie doznało ani chwili ulgi.
Co dziwniejsze, poza gorączką i kontuzją głowy, dochodziła do zdrowia zadziwiająco szybko. Wyglądało na to, że żebra się pozrastały, a rany były już tylko różowymi bliznami. Podczerwień działała znakomicie i zdaniem Tary okazała się skuteczniejsza niż cokolwiek, czym dysponowała w klinice.
Niestety, podczerwień nie była przeznaczona dla pacjentów z gorączką.
– Więcej wody – nakazała medyczka. – Przynieście mi jej zasobnik... Może tym razem uda mi się do niego dostać.
Niestety, jak się okazało, były to płonne nadzieje. Już wcześniej sprawdzała skrzynię, ale w żaden sposób nie mogła jej otworzyć. Nie zgadzały się dane biometryczne, a ze względu na kombinezon nie mogła użyć dłoni pacjentki.
Ciągle jednak próbowała coś zrobić.
***
Gorączka osłabła trzeciego dnia tak nagle, że Tara o mało tego nie przegapiła. СКАЧАТЬ