Название: Hayden War. Tom 1. Na Srebrnych Skrzydłach
Автор: Evan Currie
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-64030-74-1
isbn:
fltcom pilne
do: wszystkich operatorów, operacja Jungle Savior
od: fltcomsol
temat: Uaktualnienie informacji rozpoznawczych
tekst:
Rozpoznanie dalekiego zasięgu wykryło ruchy okrętów w zasięgu Świata Haydena. Nieznana konfiguracja jednostek, nieznany system zasilania. Operacja Jungle Savior zostaje zawieszona, wszyscy operatorzy mają przejść do stanu beta i rozpocząć wykonywanie operacji Jungle Wind. Zielone światło dla celów dodatkowych. W załączniku nowa sytuacja rozpoznawcza.
podpisano: Jorgen Sweet, wiceadm. Dowódca USV Task Force 2.
Sorilla westchnęła, zamknęła oczy i zaczęła czytać załączniki. Jungle Savior była prostą operacją, krótkoterminowym zadaniem, mającym na celu przygotowanie do lądowania Floty na Świecie Haydena. Jungle Wind to coś zgoła odmiennego.
Sytuacja miała się wkrótce skomplikować.
Szybko przejrzała dane i wyłączyła wyświetlacze, następnie położyła się wygodniej. Mogła sobie na to pozwolić. Na Świecie Haydena miała spędzić dłuższy czas.
***
Światło poranka przebijało się już przez parasol drzew, kiedy Samuel zobaczył na swoim stole cień. Kiwnął głową Sorilli, która przystawiała sobie właśnie stołek i siadała z zatroskanym wyrazem twarzy.
– Problemy? – spytał, odrywając się od pracy.
– Możliwe – odpowiedziała wymijająco. – Powiedz mi coś, Samuel.
– Jeśli potrafię – odparł, odkładając pióro.
Kobieta przez chwilę patrzyła w ziemię, a potem podniosła wzrok.
– Ilu masz ludzi w obozie?
– Czemu pytasz?
– To podstawowe dane. Mój procesor ocenia na czterystu do pięciuset. Zgadza się?
Pokiwał głową.
– Tak. Nasza obecna populacja to czterysta dwadzieścia osiem osób. Niedawno było czterysta trzydzieści.
Sorilla pamiętała o stracie dwóch ludzi przy odzyskiwaniu zapasów. Odsunęła tę myśl i skupiła się na bieżących problemach.
– Jaka była populacja kolonii?
Zanim Samuel odpowiedział, upłynęła dłuższa chwila.
– Nieco ponad pięć tysięcy w stolicy. Reszta rozproszona jest na kontynentach.
Pokiwała głową.
– Gdzie jest reszta ludzi ze stolicy?
Samuel westchnął.
– O wielu z nich nie mamy pojęcia. Byliśmy rozproszeni, kiedy kolonia została zaatakowana. Niektórzy farmerzy, ich rodziny i pracownicy odmówili opuszczenia domów. Może część jest z nimi.
Sierżant spodziewała się tego.
– Sytuacja się zmieniła. Musimy się z nimi skontaktować.
Samuel potrząsnął głową i usiadł wygodniej.
– Co się dzieje?
– Muszę skontaktować się z każdym, z kim tylko można, zlokalizować jak najwięcej ludzi.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie – powiedział Samuel. – Myślałem, że rozpoznajesz miejsca do lądowania.
– Nie będzie lądowania – oznajmiła po prostu. – Przynajmniej w najbliższym czasie.
Samuel spojrzał na nią.
– Co się stało?
– Nakazano mi przejść do planowania długoterminowego, Becker. Nie znam wszystkich szczegółów, ale wszystko wskazuje na to, że gdzieś zrobiło się gorąco.
– Boże – wyszeptał, kręcąc głową. – Jak długo? Znaczy... nie mamy zapasów, by tu wytrzymać dłuższy czas.
Sorilla wiedziała o tym. Świat Haydena porośnięty był dżunglą, ale rośliny i zwierzęta nie nadawały się do jedzenia przez człowieka. Ludzie nadal mieli racje żywnościowe i to, co udało im się zabrać podczas ucieczki ze stolicy. Nie mogło tego wystarczyć na długo, a gdy zapasy się skończą, ludzie poumierają z głodu, nawet próbując jeść to, co w dżungli nie jest dla ludzkiego organizmu toksyczne, ale i tak nieprzyswajalne.
Umieranie z głodu, nawet z pełnym żołądkiem, nie wydawało się miłą perspektywą.
– Farmerzy hodowali jadalne rośliny, prawda?
Samuel potwierdził, ale bez entuzjazmu.
– Niektórzy owszem, ale tylko na własne potrzeby. Większość produkcji żywności odbywała się na farmach orbitalnych. Produkcja tam była o wiele wyższa niż to, co kiedykolwiek zdołalibyśmy wyhodować tutaj.
– No cóż, to będzie musiało się zmienić. Zwołaj swoich najlepszych tropicieli, Samuel. Mamy może miesiąc, zanim zaczną się kłopoty. W innych miejscach może być jeszcze gorzej. Nie mamy wiele czasu i musimy go dobrze wykorzystać.
Becker pogładził włosy na czole.
– Ściągnę ich.
– Dziękuję – powiedziała sierżant, wstając i kierując się do wyjścia.
Na zewnątrz zatrzymała się i wyciągnęła z kieszeni kamizelki małe zielone zawiniątko. Starannie je rozłożyła i założyła zielony beret na głowę.
Czekała ją wojna, a nie tylko rozpoznanie. Jako wsparcie miała wyłącznie kolonistów, ale przysłano ją tutaj z jakiegoś powodu. Srebrne Skrzydła, które nosiła na kamizelce, nie stanowiły jedynie ozdoby. A ci ludzie na pewno byli w potrzebie. Musieli się tylko nauczyć, jak pomagać jej w pomaganiu sobie.
De Oppresso Liber [2].
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно СКАЧАТЬ