Название: Hayden War. Tom 1. Na Srebrnych Skrzydłach
Автор: Evan Currie
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-64030-74-1
isbn:
– Ktoś uznał, że obrzucenie mnie kamieniami to dobry pomysł.
Medyczka wzdrygnęła się, podchodząc bliżej i oglądając kontuzje. Na ramionach było wiele ran ciętych i przebarwień na skórze w miejscach, gdzie nie została ona uszkodzona. Siniaki pokrywały klatkę piersiową i większość mięśni brzucha. Sorilla leżała nieruchomo i czekała, co powie Tara.
– Źle? – westchnęła.
– Mogło być gorzej – przyznała medyczka. – Ale niewiele, jeśli nie miałoby cię to zabić.
– W takim razie nerki nieruszone.
– O mały włos.
– Byłam prawie pewna, że tak.
Tara potrząsnęła głową, oglądając bark i plecy sierżant.
– Pozwól, że się temu przyjrzę.
Aida nie dyskutowała z nią, tylko położyła się i syczała pod naciskiem palców medyczki. Tara szybko prowadziła badanie, skupiając się przede wszystkim na szukaniu czegoś poważniejszego od siniaków i ran ciętych, które i tak poddawane już były leczeniu.
Nie znalazła złamanych kości, ale szybkie spojrzenie na stopy sierżant wystarczyło, by stwierdzić, że nie powinna się wybierać na dłuższe spacery przez jakiś czas. Obie stopy spuchnięte, a prawa kostka, pozbawiona usztywnienia zapewnianego przez but, wyglądała naprawdę paskudnie.
– Czujesz coś? – spytała Aidę, delikatnie trącając kostkę.
– Nie bardzo, a to chyba nie najlepszy znak – uśmiechnęła się ironicznie Sorilla.
– Szkoda, że nie mam bardziej zaawansowanych narzędzi.
Sorilla wskazała na swój zasobnik leżący na podłodze.
– Otwórz i podaj mi zestaw z czerwonym krzyżem. Kombinezon byłby lepszy, ale nie ma sensu rozładowywać baterii.
Tara bez problemów znalazła zestaw, pojemnik w kamuflażu nie rzucał się w oczy, ale czerwony krzyż na pokrywie już tak. Otworzyła i uniosła brwi ze zdumienia na widok znajdującego się wewnątrz wyposażenia.
– Ten sprzęt wart jest ponad dwadzieścia tysięcy dolarów – powiedziała, przyglądając się, jak Sorilla wyjmuje skaner diagnostyczny.
– Raczej około osiemdziesięciu – uśmiechnęła się sierżant, błyskając zielonymi implantami w oczach – choć na wolnym rynku są lepsze za jakieś pięćdziesiąt. My dopłacamy za wersję pancerną. Ale działa.
Skaner był małym instrumentem, przypominającym stacjonarne maszyny używane przez Tarę w klinice, zanim została zmuszona do opuszczenia miasta, wydawał się jednak bardziej zaawansowany. Sprzęt kolonistów był szczytem techniki, gdy zakładano kolonię, ale najnowsze usprawnienia, także w dziedzinie medycyny, nie docierały tutaj zbyt szybko.
– Nic nie jest złamane – stwierdziła sierżant po chwili, podając instrument Tarze.
– Naciągnięcie. I mogę się założyć, że marszem tylko pogorszyłaś sprawę.
– I tak nie wygrasz zakładu – odpowiedziała operator, lekko się uśmiechając. – Wyzdrowieję...
– Przy właściwej opiece za trzy dni.
– Będę gotowa do akcji jutro wieczorem, jeśli pomożesz mi to unieruchomić.
Tara uniosła brwi, ale pomogła Aidzie założyć plastikowe usztywniacze, zapiąć je i zabezpieczyć.
– W porządku, zajmijmy się teraz siniakami i ranami, zanim złapiesz infekcję.
Sorilla pokiwała głową, ale zobaczyła jakiś błysk w oczach pielęgniarki.
– O co chodzi?
– Czy mogłabym... Masz coś przeciwko temu, żebym użyła tego? – spytała Tara, wskazując na sprzęt medyczny. – Niektórzy ludzie...
– Jak najbardziej – zgodziła się z uśmiechem Sorilla. – Po to w końcu zostało wyprodukowane.
***
Rankiem Samuel Becker siedział przy stole, obserwując przesuwający się cień. Uśmiechnął się na widok nowego mieszkańca ich kryjówki.
– Dzień dobry, sierżant Aido.
– Dzień dobry, sir – odpowiedziała, stając w postawie zasadniczej przy stole z nieheblowanych desek.
– Proszę bez tych formalności – powiedział, nadal się uśmiechając. – Samuel.
Pokiwała głową, patrząc na przedmioty leżące na stole.
– Inwentaryzacja?
– Zgadza się – westchnął. – Kończą się zapasy. Żyliśmy z tego, co znaleźliśmy na okolicznych farmach. Z dżungli nie da się nic wycisnąć.
Pokiwała głową. To znajdowało się w materiałach szkoleniowych.
– Tuż przed naszym desantowaniem i bezpośrednio po nim wykonano kilka zrzutów zaopatrzenia. Część z tego mogła dotrzeć na powierzchnię.
Spojrzał na nią z nadzieją.
– Masz na myśli, że nie zostały trafione, jak...
Potrząsnął ramionami zrezygnowany, ale w jej oczach zapłonął zimny blask.
– Możliwe. Mnie się udało.
– Jak możemy je odnaleźć?
– Mam przenośny zestaw poszukiwawczy – odparła Aida ostrożnie.
Mężczyzna zauważył jej wahanie.
– Uważasz, że to bezpieczne?
– Nie mam pewności. Wydaje mi się, że tak. Kiedy znalazłam się w dżungli, cokolwiek mnie atakowało, jakby straciło mnie z oczu. Być może ograniczają się tylko do aglomeracji.
– Rozumiem. Naprawdę potrzebujemy zapasów, ale nie wiem, czy możemy pozwolić sobie na ryzyko.
– Możemy je zminimalizować, jeśli pójdę z zespołem i uruchomimy sygnał wywoławczy w pewnej odległości od wioski. Nawet jeśli zostanie przechwycony, nie doprowadzi ich tutaj.
Samuel przez chwilę się zastanawiał, kiwając głową.
– Zróbmy tak, proszę. I... dziękuję.
***
– Jesteś szurniętą suk... damą, wiesz o tym, prawda?
Sorilla СКАЧАТЬ