Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 9

Название: Hybryda. Tom 1

Автор: Joe E. Rach

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-272-3203-8

isbn:

СКАЧАТЬ uśmiechnął się, spoglądając na mnie promiennym wzrokiem.

      – Cieszę się, że nie ma nic przeciwko naszej wymianie krwi. Czuję się po niej wspaniale. Wydaje mi się, że mogę przenosić góry. A na dodatek, pierwszy raz w swoim „nowym” życiu śniłem. To był taki cudowny sen. Spacerowałem w nim po pięknym ogrodzie w dzień, w pełnym słońcu. Siedziałem na ławce i wystawiałem twarz do słońca. Czułem na skórze jego ciepłe promienie. Gdy się obudziłem, byłem taki szczęśliwy, jakbym to przeżył naprawdę. Czy tobie, KALO, często się coś śni?

      – Tak, bardzo często – przyznałam.

      Wyciągnął rękę w moim kierunku.

      – Chodź, KALO, przytul się do mnie.

      Podeszłam szybko i położyłam głowę na jego piersi. Objął mnie mocno swoimi silnymi ramionami.

      – Tak mi teraz dobrze, że najchętniej zostawiłbym ten cały bałagan i zabrał ciebie i IZABEL gdzieś daleko stąd – rzucił spontanicznie. – Tam, gdzie nie ma spiskowców, gdzie nie ma głupich osobników, którzy nie potrafią utrzymać w ryzach ani siebie, ani swoich potomków. Czasami mam tego wszystkiego dosyć – pożalił się.

      – Rozumiem cię, Panie, doskonale. Przez tyle stuleci wszystko spoczywa na twoich barkach – przyznałam mu rację. Każdy mógł mieć dosyć takiego życia. – Jednak nie wyobrażam sobie, by bez ciebie nasza Rasa mogła funkcjonować normalnie. Zbyt wielu głupców namnożyło się pośród nas i tylko strach przed tobą ich powstrzymuje. Dlatego dzisiaj nie możesz okazywać litości żadnemu z winnych.

      – Nie mogę i nie zamierzam! Wszyscy winni, którzy nie pozwolą odczytać swojej pamięci, zostaną straceni. Tylko ci, którzy przyznają się i przysięgną wierność, mogą przeżyć. – W jego głosie słychać było zmęczenie psychiczne. Ostatni okres był dość napięty. Perspektywa nieuniknionych egzekucji dodatkowo wzmagała stres. – Kara dla nich będzie jednak bardzo sroga – dodał po chwili. – Zaraz wszystko się zacznie. Muszę się przygotować, KALO. Za kwadrans zajdzie słońce, więc nie mam już dużo czasu.

      Wypuścił mnie ze swoich ramion, choć, jak wskazywała jego mina, była to ostatnia rzecz, którą chciał zrobić. Ujęłam jego dłoń i przycisnęłam do ust.

      – Bądź silny, Panie – powiedziałam, patrząc mu w oczy. Pogłaskał mnie po policzku z czułością i natychmiast wyszedł.

      Zostałam w bibliotece, odsunięta od trudnych spraw, które miały się za chwilę rozpocząć. Znów musiałam uzbroić się w cierpliwość. Przewidywałam, że przesłuchania potrwają dwie, trzy godziny i przez cały ten czas będę zmuszona tkwić w tym miejscu. Dopóki wszyscy obcy nie opuszczą rezydencji, nie powinnam wyściubić stąd nosa.

      Chcąc odciągnąć myśli od tego, co działo się w głównej sali, podeszłam do regałów z książkami. Ponieważ nie miałam dzisiaj głowy do poważnych dzieł, poszukałam czegoś lekkiego. Jakieś romansidło z kolekcji IZABEL wydało mi się najlepsze. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i zaczęłam czytać powoli, tak jak człowiek. Pochłonięcie książki w kilka minut nie miało teraz sensu.

      Po pół godzinie usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.

      – Wejdź IZABEL, proszę.

      – Nie będę ci przeszkadzać, jak sobie poczytam obok ciebie? – zapytała, wsadzając głowę przez lekko uchylone drzwi. Miała przy tym bardzo niepewną minę.

      – IZI, czyś ty zwariowała? Przecież jesteś u siebie i możesz robić, co chcesz – patrzyłam na nią zdziwiona. – To ja powinnam zapytać cię o zgodę, zanim wzięłam twoją książkę. No i twoje ciuchy! Nie gniewasz się, że pogrzebałam trochę w twoich rzeczach?

      – No coś ty, KALO! Przecież sama mówiłam, że masz brać to, co potrzebujesz – uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.

      – Dzięki – rzuciłam, przyglądając się jej zaciekawiona. Stała niedaleko mnie, bijąc się z myślami.

      – KALO, czy mogę cię o coś zapytać? – Odezwała się po chwili.

      –O co tylko chcesz, kochanie.

      – Powiedz mi proszę, czy coś się zmieniło od wczoraj? – spytała z coraz bardziej niepewną miną. – Król wychodząc powiedział mi, że ofiarowałaś mu swoją krew rytualnie. Czy to oznacza, że mam zniknąć z jego życia? Czy jesteście już połączeni? – Oczy zaszkliły się jej od powstrzymywanych łez.

      – No, pięknie – pokręciłam głową zdegustowana. – Rzeczywiście, bardzo dużo ci powiedział. Ech, ci faceci!

      – Bardzo się spieszył – tłumaczyła go.

      – IZI, posłuchaj mnie uważnie – rzuciłam niecierpliwie. – Czy ty myślisz, że jednego dnia mówię jedno, a drugiego coś zupełnie innego? Myślałam do tej pory, że jednak mi ufasz. Ale widzę, że to były tylko czcze zapewnienia – zezłościłam się.

      – Nie denerwuj się, proszę. – Wyglądała jak sierotka.

      – Jak się mam nie denerwować, skoro posądzasz mnie o kłamstwo. – Nie dawałam się udobruchać. – Wiesz, że nie jesteśmy parą, wiesz doskonale, że odkąd Król jest z tobą, nie sypiamy razem i wiesz, że Król bardzo cię kocha! A skąd to wiesz? ODE MNIE! I co? Nagle wszystko, co powiedziałam, jest dla ciebie kłamstwem?!

      Zrobiła jeszcze jeden krok w moim kierunku.

      – Proszę, KALO, wybacz mi – przemówiła cichutko. – Po prostu przestraszyłam się i takie głupoty przyszły mi do głowy. Zrozum – ktoś zakochany nie myśli racjonalnie.

      – Wyjaśnię ci więc, „moja zakochana”, co się stało. Owszem, wymieniliśmy krew rytualnie i wypowiedzieliśmy formułę połączenia, ale nie jak kochankowie, tylko jak przyjaciele. Przyrzekliśmy sobie szacunek i wsparcie, aż do śmierci. A potem grzecznie poszliśmy spać! – Z lekkim uśmiechem patrzyłam na wsłuchaną w moje słowa IZABEL. – Powinnam zrobić to dużo, dużo wcześniej – dodałam. – Wczoraj właśnie to zrozumiałam i zapragnęłam jak najszybciej naprawić swoje zaniedbanie. Wszystko wyszło bardzo spontanicznie i dlatego nie wiedziałaś o tym wcześniej. Więc jak? Wszystko ci wyjaśniłam, czy może chcesz jeszcze coś wiedzieć? – Zapytałam na koniec, udając złość.

      IZABEL uklękła przy moim fotelu i złapała mnie za rękę. Patrzyła na mnie tymi dużymi, niebieskimi oczami, teraz pełnymi niepokoju.

      – Nie gniewaj się na mnie, KALO – poprosiła. – Jestem taka głupia. Przecież wiesz, że ufam ci, tylko jakiś diabeł szepnął mi do ucha takie bezsensy, a ja temu uległam.

      – Nie wiem, czy to dobre wytłumaczenie! – Udawałam srogą. – Dobrze zdajesz sobie sprawę, jakie znaczenie dla bezpieczeństwa nas wszystkich ma całkowite zaufanie.

      – Wiem, KALO. I dlatego we wszystkim ci wierzę. Przysięgam! – zapewniała mnie gorąco. – Nawet, gdybyś kazała mi odejść, wykonałabym twoje polecenie bez namysłu, ponieważ wiedziałabym, że tak trzeba. Zrobię zawsze wszystko to, co mi każesz! Jeśli mi nie wierzysz, to mnie odczytaj. Zobaczysz, że mówię prawdę – powiedziała z determinacją.

СКАЧАТЬ