Kolory uczuć Tom 3 Słoneczne jutro. Ewa Bauer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kolory uczuć Tom 3 Słoneczne jutro - Ewa Bauer страница 5

Название: Kolory uczuć Tom 3 Słoneczne jutro

Автор: Ewa Bauer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-65684-79-0

isbn:

СКАЧАТЬ uśmiechnęła się do swojego nad wyraz obowiązkowego syna. Kto by przypuszczał, że dziecko pomyśli o tym, iż może mieć zaległości!

      – Zadzwonię, kochanie. Ale nie martw się, bo już za chwilę zaczną się wakacje. Na pewno nauczyciele nie wymagają dużo.

      Przed nimi na szczęście był jeszcze weekend. Objawy grypopodobne u Maćka minęły, a Kuba nie zaraził się od brata. Anna miała wątpliwości, czy był to dobry moment, żeby puszczać osłabione chorobą dziecko do szkoły, ale chłopiec nalegał. Za niecałe dwa tygodnie wypadał koniec roku szkolnego. Klasy chodziły na wycieczki, ale dla świętego spokoju Anna skontaktowała się z mamą Nadii, jednej z bliższych koleżanek synów.

      Obdzwoniła też przyjaciół, by dać im znać, że już wrócili, i zaproponować spotkanie. Dzieciom znajomych przywieźli drobne upominki i słodycze.

      Carlos zasugerował, że po południu mogliby razem wybrać się na plażę. Kalinowskiej bardzo to odpowiadało, bo stęskniła się już za szumem fal i gorącym piaskiem pod stopami. Sezon plażowy rozpoczął się na całego. Jak przed wyjazdem do Polski, również teraz planowali prawie każde popołudnie spędzać na plaży. Dzieci nie interesowały już place zabaw. Ciągnęły tylko nad wodę.

      Chłopcy uwielbiali morze. Anna zazwyczaj zabierała ich na plażę Nueva Icària, bo ta znajdowała się najbliżej domu. Kuba budował zamki, tunele, baseny z wodą. Wciąż siedział przy brzegu, mocząc stopy jedynie po to, by nabrać wody do wiaderka. Maciek z kolei miał duszę eksploratora, więc wciąż gdzieś odchodził, wyszukiwał w piasku skarby, muszelki czy wspinał się na falochrony. Matka jak zwykle starała się przestrzec ich przed niebezpieczeństwem wody, a oni zdawali się to rozumieć. Wciąż wszyscy pamiętali o dniu, w którym Anna nie mogła znaleźć syna. Nigdy sami nie wchodzili do morza. Zazwyczaj łapali mamę za ręce i razem z nią skakali przez fale.

      Anna uwielbiała pływać. Marzyła o tym, by zanurkować w ciepłym morzu i wypłynąć daleko. Niestety nie mogła sobie na to pozwolić, bo nie miała nikogo, kto popilnowałby dzieci, podczas gdy ona oddawałaby się przyjemności daleko od brzegu. Tęsknie patrzyła na niebieską toń, wyobrażając sobie, że pewnego dnia się w niej zanurzy.

      Tego popołudnia spotkali się na plaży z przyjaciółmi. Chłopcy polubili córkę Carlosa i z czasem dość sprawnie się z nią porozumiewali.

      – To niesamowite, jak dzieci potrafią się dogadać – odezwała się Anna. – Nieraz każde mówi w swoim języku, a jednak się rozumieją.

      – To prawda, ale zobacz, jakie postępy zrobili twoi synowie, od kiedy poszli do szkoły.

      – Rzeczywiście. Wygląda na to, że wiedzą, co mówi nauczyciel. Chciałabym mieć taką zdolność do języków – zaśmiała się.

      – Masz przecież! – Carlos zauważył, że przyjaciółka płynnie mówi po hiszpańsku, a zna przecież jeszcze angielski.

      – Niby tak, tylko trochę więcej czasu kosztowała mnie ta nauka.

      – Nie wchodzisz do wody? Nie lubisz? – Żona Carlosa zmieniła temat. Zwróciła uwagę, że Polka zawsze zostaje przy brzegu, bacznie obserwując chłopców.

      – Uwielbiam, ale nie zostawię ich samych. Bardzo się boję, że mogłoby im się coś przytrafić. Nie mogę ich spuścić z oczu, bo to żywe srebra. Wchodząc głębiej, nie będę miała nad nimi kontroli.

      – Ja się nimi zajmę. Idź, jeśli tylko masz ochotę.

      – Serio? – Woda wzywała ją, ale lęk o synów powstrzymywał.

      – Oczywiście! Spójrz, jak grzecznie się bawią. – Dzieci zgodnie budowały fosę z piasku i zdobiły ją muszelkami. – Właź do wody i o nic się nie martw. Nie pływałaś jeszcze w tym sezonie?

      Anna pokręciła głową. Niepewnie, ale z wielką ochotą zamoczyła stopy w morskiej wodzie. Spieniona fala szybko sięgnęła jej kolan. Kobieta weszła głębiej. Poczuła przyjemny chłód. Obejrzała się jeszcze na dzieci i na Martę, a gdy ta z uśmiechem pokiwała głową, Polka raźnie ruszyła przed siebie. Chwilę później fale sięgały jej do ramion. Wtedy oderwała się od dna i spokojnie popłynęła w dal. Czuła, jak rozluźniają się jej wszystkie mięśnie. Im dalej była od brzegu, tym większy ogarniał ją spokój. Nagle problemy, których doświadczała, okazały się tak małe jak ludzie na plaży. Nabierała dystansu nie tylko dosłownie, ale i w przenośni. Dystansu do życia, które wiodła. Po raz pierwszy poczuła się wolna. To uczucie było tak niespodziewane, że aż się go przestraszyła. Mogłaby tak płynąć i płynąć, zostawiając za sobą wszystko. Gdy zdała sobie sprawę z pokusy, jej ciało przeszedł dreszcz i natychmiast ogarnęła ją panika. Odwróciła się i zobaczyła, jak daleko odpłynęła. Ledwo rozpoznawała z tej odległości synów.

      Co by się z nimi stało, gdybym się utopiła? – pomyślała i poczuła, że zaczyna brakować jej sił. Nie była pewna, czy da radę wrócić do brzegu. Czy ktoś zauważy, jak znikam pod wodą? Panika odbierała jej jasność myślenia. Nie usłyszą mnie, jeśli zacznę krzyczeć! Musiała spokojnie oddychać. Powtarzała to sobie, by odzyskać równowagę. Wiedziała, że sama musi dać sobie radę. Miała dobrą kondycję, świetnie pływała, a morze było spokojne. To panika, pomyślała i zdała sobie sprawę, że ostatnio ataki zdarzają się coraz częściej. Zmieniła kierunek. Wracała. Im bliżej była brzegu, tym bardziej cieszyła się, że uściska synów. Nagle w jej głowie pojawiła się wyraźna myśl, że od teraz nie da się życiu, które do tej pory nią pomiatało. Doświadczyła zbyt wiele cierpienia, często spowodowanego własnymi decyzjami, ale teraz nareszcie zdawała sobie z tego sprawę. Jej dzieci miały tylko ją. To dla nich musi być silna i zdrowa. Z takim postanowieniem wyszła na brzeg.

      Chłopcy nawet nie zauważyli, że przez chwilę nie było mamy. Nadal bawili się w piasku.

      – I jak woda?

      – Cudowna. Tego mi było trzeba!

      Naprawdę tak czuła. Przez ten moment tam daleko doświadczyła tak wielu uczuć i zrozumiała więcej. Nie może żyć przeszłością, zamartwiać się o przyszłość. Tu i teraz musi stworzyć synom najwspanialsze życie, jakie tylko potrafi. Nie wiemy, co wydarzy się jutro, co przyniesie los. Wiemy natomiast, że dziś mamy siebie i tylko od nas zależy, czy zaświeci słońce.

      Barcelona, choć cały rok pełna turystów, do tej pory dawała się lubić, ale to, co zaczęło się dziać wraz z pierwszymi dniami lipca, przechodziło ludzkie pojęcie. Każdego wieczoru spokojną do tej pory ulicą, przy której mieszkała Anna, przechadzały się tabuny ludzi, którzy bardzo głośno się zachowywali do późnych godzin nocnych i nie można było spać przy otwartym oknie. Wielu mieszkańców narzekało na turystów najeżdżających ich miasto, bo choć wydawali sporo pieniędzy, zwykle nie dbali o to, co po sobie zostawią. Na dłuższą metę to było bardzo męczące. Anna do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo wyczerpuje taka popularność miejsca, w którym się żyje. Przepełnione plaże, sklepy, ruch w restauracji jak w ulu i do tego okropny upał dawały jej się we znaki. Gdyby tylko mogła, wywiozłaby chłopców z miasta i wróciła, gdy sezon się skończy. Kochała Barcelonę, ale teraz miasto stało się obce. Właściciele restauracji i barów liczyli zyski, pracownicy chodzili przemęczeni i sfrustrowani. СКАЧАТЬ