Название: Nigdy nie mówię nigdy
Автор: Marta W. Staniszewska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Эротика, Секс
isbn: 978-83-8119-289-7
isbn:
Oderwałam usta od jego warg.
– Ostatni raz nie odzywasz się przez tydzień, zrozumiałeś? – warknęłam poirytowana jego zachowaniem.
Odmruczał posłuszne tak, proszę pani i przycisnął biodra do moich bioder, aż poczułam, że tężeje w okolicy rozporka.
– Mmmm, widzę, że cieszysz się na mój widok – złagodniałam na moment.
– Który mężczyzna nie cieszyłby się na widok tak seksownej dupki jak twoja – odparł Nate.
Romantyk, westchnęłam do siebie w myślach.
– Zostań tu – wyrwałam się z jego objęć – i pociesz wzrok jeszcze przez chwilę, a potem zorganizuj nam po drinku, byle szybko – mruknęłam, odchodząc. Dobrze wiedziałam, że patrzy, więc zakręciłam mocniej tyłkiem, żeby dać mu trochę więcej wrażeń.
Nathan był miłym gościem, ale poza niezłym ciałem, i akceptowalnym talentem na arenie łóżkowych igraszek, nie widziałam w nim specjalnych zalet. Nie w przypadku, gdy sobie samemu poświęcał więcej uwagi niż mnie, a tego znieść nie umiałam. Poza tym miałam wrażenie, jakby cały czas coś przede mną ukrywał. Nie obchodziłoby mnie specjalnie, jeśli chodziło o stan konta, którym notabene pochwalił się już pierwszego dnia, lub nawet o to, że spotyka się z innymi, gdy nie jest ze mną. Podejrzewałam jednak, że miał kogoś na stałe. Mogła to być narzeczona lub żona siedząca grzecznie w domu i czekająca na swojego ukochanego mężulka. Ja nie bawiłam się w takie historie. Zgadzałam się widywać z facetem dla fizycznych przyjemności, nawet z dwoma jednocześnie, bo każdy z nich zaspokajał inną moją potrzebę, ale nie rozbijałam związków. Pomimo moich podejrzeń Nate wciąż spotykał się ze mną weekendami w Morrison’s, czasem spędzaliśmy noc w hotelu, nie wychodząc z łóżka, i wciąż namawiał, żebym została jego żoną. Tak, kilkukrotnie po seksie prosił mnie o to, abym wyszła za niego, ale odpowiadałam mu jedynie zanoszącym śmiechem, rechocząc aż do łez. On jednak nie odpuszczał i czasem wkurzał mnie do granic wytrzymałości.
Po drugiej stronie niewielkiego parkietu zobaczyłam czubek fryzury Megan rozmawiającej z jakąś dziewczyną przy schodach na piętro, gdzie znajdowały się przytulne loże dla VIP-ów. Już wypatrzyła sobie jakąś fajną kompankę na ten wieczór.
Dość szybko poszło – pomyślałam. – A Viktoria niech się wali – dodałam do siebie z uśmiechem.
Przedostałam się przez tłum par poruszający się do rytmu Careless Whispers w dyskotekowym wydaniu. Po drodze zastanawiałam się, czy to dziś był ten dzień, gdy stracę cierpliwość i powiem Nate’owi, że to koniec naszych spotkań.
Nathan czy Ethan, Ethan czy Nathan… rozśmieszyła mnie moja rymowanka.
– Sam, poznaj Lucy, moją koleżankę ze studiów – Megan przekrzyczała muzykę. – Nie widziałyśmy się z pięć lat – zawołała Meg, a Lucy przytaknęła z entuzjazmem, gładząc przy tym przelotnie ramię Megan.
Stara miłość nie rdzewieje – pomyślałam, przyglądając się smukłej, długonogiej blondynce o urodzie Cameron Diaz. Jej krótkie do szyi, proste włosy zatańczyły radośnie, gdy pochyliła się do Megan, by szepnąć jej coś na ucho.
– Lucy, poznasz mnie z koleżankami? – usłyszałam niski pomruk przedzierający się przez szum dźwięków muzyki, zmieniającej się na „One Night In Bangkok” w wersji stworzonej przez Global Djs.
Odwróciłam głowę w kierunku męskiego głosu, a ogniste spojrzenie faceta wmurowało mnie w posadzkę. To był najpiękniejszy mężczyzna, jakiego widziałam w życiu. Żaden samiec nie powinien być tak piękny. Silna, zarośnięta szczęka, mocne kości policzkowe, duże oczy. Ciekawiło mnie, ile czasu spędzał na układaniu tej niesamowitej fryzury. Jego włosy błyszczały zdrowiem w świetle klubowych reflektorów. Kurczę, miał lepsze włosy od moich! Szybka analiza sytuacji i już wiedziałam z kim mam do czynienia. Lucy, Megan i on – gej jak stąd do tamtąd. Choć nie można było mu odmówić seksowności i uroku… Jak większości homoseksualnych, bogatych mężczyzn – pomyślałam.
Lucy przedstawiła najpierw Megan, a później mnie swojemu znajomemu. Przez szeroki uśmiech, jakim mnie obdarzył, zapomniałam jego imię w momencie, gdy je przekazał. Boże, był tak przystojny, że to było aż nieuprzejme z jego strony. Przedstawiłam się i podałam mu rękę. Mężczyzna zawiesił spojrzenie na mojej twarzy i uśmiechnął się ponownie, jakby właśnie ubawił go jakiś wewnętrzny żart, po czym uniósł moją dłoń do ust i złożył na niej krótki pocałunek, ale przez całą czynność nie spuścił ze mnie wzroku. Przyjrzałam się kolorowi jego źrenic, choć nie było to łatwe w przytłumionym świetle klubu. Wydawało mi się, że jego oczy miały odcień błękitu wpadającego w granat. Odnosiłam nieodparte wrażenie, że nicują mnie na wylot i było to niekomfortowe uczucie. Żaden mężczyzna nie patrzył na mnie w ten sposób. Jakby mnie znał, jakby widział moje lęki.
– Megan, chodźmy już do stolika – zaproponowałam, zabierając dłoń.
Chciałam uciec spod tego niecodziennego męskiego spojrzenia. Miało w sobie nutkę szaleństwa.
– Właśnie! Może dołączycie do nas? – rzuciła ochoczo Megan, łapiąc Lucy za łokieć. Skierowała na mnie błagalny wzrok, robiąc minę kota ze Shreka. Zrugałam ją w myślach, znajdując na nią najgorsze z możliwych epitetów. – Samantha nie ma nic przeciwko, prawda? – spytała ufnie, a ja wiedziałam, jaką odpowiedź chciała usłyszeć, choć wcale nie miałam chęci jej udzielić.
– Pewnie, że nie mam nic przeciwko – skłamałam.
Ach ta moja biegłość w omijaniu prawdy.
– To niezwykle miło z waszej strony – odrzekł mężczyzna, którego imienia nie pamiętałam. – Zapowiada się ciekawy wieczór – dodał.
Wciąż czułam jego wzrok na sobie.
Ten jego uśmiech. Ta pochłaniająca aparycja. Nie wiedziałam dlaczego, ale cały on działał na mnie jak płachta na byka. Był piękny, a jednocześnie zaskakująco niezręczny. Jakbym podskórnie czuła, że nic z tego piękna nie powinno być przeznaczone dla mnie. Może właśnie dlatego drażnił mnie jak mało co.
Megan ruszyła przodem, zgarniając ramieniem Lucy i prowadząc ją w stronę loży. Poczułam, jak mężczyzna chwyta mnie za dłoń i pociąga w ślad za dziewczynami.
Początkowo miałam zamiar się wyrwać, oburzona jego śmiałością. Odyn mi świadkiem, że chciałam! Jego uścisk był kojący i niepokojący zarazem, jakby więź, którą stworzył swym dotykiem, parzyła moją skórę. Jego dłoń była taka wypielęgnowana, miękka, a zarazem silna, ciepła, ale nie spocona. Gdy obejrzał się za plecy, prowadząc mnie i torując mi drogę na zatłoczonych schodach, zapomniałam gdzie jestem i dlaczego. Wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi. Bo niby co się takiego działo? To tylko homoseksualny kolega mojej homoseksualnej przyjaciółki i jej byłej kochanki trzyma mnie za rękę… Moje serce przyspieszyło znienacka. Od wielu lat żaden facet nie spowodował u mnie takiej reakcji. Umiałam opierać się ich czarowi. Umiałam kontrolować sytuację, ale nie tym razem. СКАЧАТЬ