Название: Przygoda na jedną noc
Автор: Charlene Sands
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-276-3521-1
isbn:
Ciągnące się po horyzont pastwiska leżały na porośniętych wysoką bujną trawą łagodnych wzgórzach, usianych gdzieniegdzie rozłożystymi dębami i akacjami. Nieznany krajobraz zachwycił Brooksa swą urodą.
Zajrzał do pierwszej z kilku stajni. Panował w niej półmrok, boksy, w większości puste, były po obu stronach szerokiego korytarza, który prowadził do siodlarni. Beau powiedział mu, by odszukał jasnokasztanową Misty, ośmioletnią klacz o łagodnym spokojnym usposobieniu. Jej złocista grzywa w swym odcieniu była niemal taka jak jego włosy.
– Hej, dziewczyno, mam nadzieję, że mnie zaakceptujesz – powiedział, a Misty wyraźnie zastrzygła uszami, po czym wystawiła głowę znad przesuwanych drzwi do boksu. – Dzień dobry – dodał, delikatnie dotykając jej chrapów i spoglądając w duże, ciemnobrązowe oczy klaczy. – Zaczekaj na mnie chwilkę – poprosił, po czym zajrzał do pachnącej skórą siodlarni.
Uderzyło go, że to pomieszczenie jest tak schludne jak foyer pięciogwiazdkowego hotelu. Panujące w nim czystość i ład wystawiały ojcu najlepsze świadectwo.
– Mógłbym w czymś pomóc? – Patrzący czujnie mężczyzna przywitał go w progu. – Nazywam się Sam Braddox, jestem masztalerzem.
– Brooks Newport – przedstawił się, podając mu rękę. – Miło mi poznać.
– Ach – rozpromienił się Sam. – Beau wspomniał nam o tobie.
– Właśnie przyjechałem.
– Witamy w Look Away. Jesteś podobny do ojca, masz jego oczy. Beau dzisiaj rano zapowiedział nam twoją wizytę. Czuj się u nas jak w domu.
– Dziękuję za ciepłe słowa. Postanowiłem rozejrzeć się trochę i odrobinę nauczyć się o koniach. Przyznaję, że w tej dziedzinie jestem kompletnie zielony, ale Beau mi przyrzekł, że któregoś dnia zabierze mnie na przejażdżkę wierzchem.
– Ojciec wspominał, że da ci Misty. Więc może od razu zaczniemy pierwszą lekcję?
– Znakomicie.
– W takim razie chodźmy. Pokażę ci, jak ją osiodłać – powiedział, biorąc ze stelaża czaprak i siodło. – To poczciwa łagodna dziewczyna, ale czasem potrafi być krnąbrna, więc od początku musi wiedzieć, że to ty nad nią panujesz i że ma ciebie słuchać – dodał, wyprowadzając Misty ze stajni.
Zdążył położyć jej czaprak na grzbiecie, gdy szybkim krokiem podszedł do nich jeden ze stajennych.
– Szefie – zwrócił się do Sama – Candy zaczyna się źrebić i Brian przysyła mnie, żeby cię prosić o pomoc.
– Okej – odparł masztalerz – już do niej idę. Przykro mi, ale niestety muszę cię zostawić – zwrócił się do Brooksa, kładąc siodło na ziemi. – Jestem tam potrzebny, bo spodziewamy się, że Candy może mieć trudny poród.
– Jasna sprawa, zobaczymy się później, Sam.
– Odprowadzisz Misty do boksu?
– Spróbuję ją osiodłać. Jak będę miał z tym kłopoty, połączę się w smartfonie z internetem i znajdę wskazówki.
– Skoro tak uważasz, spróbuj. – Zaskoczony Sam uśmiechnął się do niego na odchodnym, po czym ruszył do sąsiedniej stajni jak do pożaru.
– Misty, przecież damy sobie z tym radę, prawda? – powiedział niepewnie Brooks, poklepując za uchem stojącą cierpliwie klacz.
Ułożył jej skórzany czaprak na kłębie i siodło, które ważyło przynajmniej ze dwadzieścia kilo. Ciężkie to jak cholera, zaklął w duchu, po czym pod brzuchem Misty przeciągnął popręg, by go podpiąć.
– Źle, tego się tak nie robi.
Usłyszawszy znajomy kobiecy głos, zastygł w bezruchu. Co się z nim dzieje, do diabła? Fantazjowanie nie powinno przecież powodować omamów dźwiękowych, pomyślał, powoli odwracając głowę.
A jednak to nie był omam. Rozstali się przed paroma godzinami, a teraz ujrzał nadchodzącą Ruby, prawdziwą, rzeczywistą i najwyraźniej niezdziwioną jego widokiem. On tymczasem oniemiał.
– Ruby? – wydusił w końcu.
– Znowu się spotykamy, Brooks – powiedziała, nie patrząc na niego, po czym szybkim ruchem ściągnęła z Misty siodło i wpakowała mu je w ramiona, nawet się nie zachwiawszy pod tym ciężarem, unosząc je jak zabawkę. – Posłuchaj, czaprak trzeba podłożyć równo i symetrycznie, żeby nie zwisał bardziej z jednego boku. I trzeba go ściągnąć trochę niżej, kładąc go w naturalnym zagłębieniu grzbietowym. Ale trzeba też uważać, żeby nie uniósł się zbyt wysoko na lędźwiach, bo inaczej koń…
– Ruby? – powtórzył, dotykając jej łokcia, jakby się chciał upewnić, że nie śni.
– Ja tu pracuję – wyjaśniła, wreszcie spoglądając na niego. – Jestem w Look Away ujeżdżaczem i trenerką koni oraz nadzoruję tutaj pozostałych trenerów.
– Czy… czy tej nocy wiedziałaś, kim jestem?
– Nie miałam zielonego pojęcia. – Potrząsnęła głową. – Beau powiedział nam o tobie dopiero dziś. Najwyraźniej obawiał się do samego końca, że może zmienisz zadanie i nie przyjedziesz, więc wolał tego przedwcześnie nie zapowiadać. Witamy w rodzinie, Brooks.
– W rodzinie? – powiedział, czując, jak zamiera mu serce.
– Tak. Beau traktuje mnie jak ojciec.
Dowiedziawszy się, że nie łączą ich więzy pokrewieństwa, czego obawiał się przez moment, odetchnął z ulgą.
– Mój tata – ciągnęła – który zmarł dziesięć lat temu, jak miałam szesnaście lat, przez całe życie pracował w Look Away. Dla mnie on był… był wszystkim i jego śmierć wiązała się z tak wielką traumą, że ledwie ją przetrwałam. Po jego odejściu nie wyobrażałam sobie życia, byłam kompletnie zdruzgotana. Tata wpoił mi miłość do koni i do tego rancza. Twój ojciec uratował mnie przed załamaniem. Beau i jego synowie byli przy mnie i dzień po dniu przekonywali mnie, że jestem tutaj potrzebna, że Look Away to moje miejsce. Zaczęłam tu pracować i z czasem zostałam w tej stadninie główną trenerką i ujeżdżaczem koni.
– Mieszkasz w Look Away?
– Mam też mieszkanie w miasteczku, ale częściej zatrzymuję się tutaj. Beau podarował mi niewielki dom, który wcześniej zajmował mój tata jako zarządca tej stadniny. Prestonowie traktują mnie jak członka rodziny, bywam u nich na co dzień, spędzam z nimi święta, a Look Away jest moim miejscem na ziemi.
– Tata cię osierocił, a co się stało z twoją mamą?
– Zmarła, gdy byłam dzieckiem. Prawie jej nie pamiętam.
– Bardzo mi przykro, Ruby – powiedział, masując СКАЧАТЬ