Piętno mafii. Piotr Rozmus
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Piętno mafii - Piotr Rozmus страница 4

Название: Piętno mafii

Автор: Piotr Rozmus

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-809-6

isbn:

СКАЧАТЬ takiego?

      Że taka laska jak Ty ma chłopaka.

      Nie, to nie tak. Nie mam chłopaka. Umówiłam się z przyjaciółką do kina i zaraz wychodzę. Jak chcesz, to odezwij się kiedyś.

      Wpatrywał się w ostatnie zdanie, uśmiechając się od ucha do ucha. Zanim zaczął pisać, z trzaskiem wyłamał palce.

      Masz to jak w banku! A co dzisiaj grają?

      Raczej ci się nie spodoba.

      Zobaczymy. Dawaj.

      Planeta Singli 2.

      No faktycznie, nie mój klimat, a poza tym do świąt został jeszcze szmat czasu… ale z Tobą wybiorę się, na co tylko chcesz… :)

      Zobaczymy :). To na razie.

      Miłego wieczoru.

      Zakończył konwersację. Dokładnie prześledził profil dziewczyny, a potem usunął swoje konto. Sprawdził repertuary kin. Dwa z nich grały drugą część Planety Singli o osiemnastej. Zerknął na zegarek. Miał półtorej godziny. Wyczyścił historię przeglądania i wstał od komputera.

      3. SZCZECIN, CENTRUM

      – Jak tak dalej pójdzie, to się spóźnimy. – Agnieszka wierciła się na tylnym siedzeniu, nieustannie zerkając na zegarek, co zaczynało już irytować jej matkę.

      Było piątkowe popołudnie i sznurek aut ciągnął się przez całą aleję Wyzwolenia. Światła ulicznych lamp i reflektory setek samochodów rozpraszały mrok, który zdążył już opaść na portowe miasto. Szczecinianie wracali z pracy, ruszali na podbój galerii handlowych, niektórzy wybierali się do opery albo teatru, szukając alternatyw na spędzenie jesiennego weekendu.

      – Nic nie stracisz – stwierdził jej młodszy brat z fotela pasażera. – Co najwyżej kolejną głupkowatą komedię romantyczną.

      – Ktoś cię pytał o zdanie, gówniarzu? – przerwała Agnieszka. – Ciesz się, że pozwoliłam ci jechać z przodu, i…

      – Moglibyście się uspokoić?! – Marta posłała piorunujące spojrzenie synowi siedzącemu obok. Bartek zaabsorbowany swoim smartfonem nawet go nie zauważył. Marta zerknęła w lusterko wsteczne.

      Agnieszka z nosem zwieszonym na kwintę wpatrywała się w stojące obok auta. Między rodzeństwem było pięć lat różnicy i bez przerwy darli koty. Marta czasami żałowała, że nie są w podobnym wieku. Może wtedy domowych wojen, które ostatnio przenosili również na tereny neutralne, byłoby mniej? Powód do sprzeczek, kłótni i wzajemnej uszczypliwości zawsze znajdowali w trymiga.

      – Ja też wolałabym robić coś innego w piątkowe popołudnie – oświadczyła Marta, wpatrując się w czerwone światło sygnalizatora. – Tymczasem stoję w korku, bo jako dobra mamusia obiecałam zawieźć córcię do kina, a synka na trening. Jeśli jeszcze raz usłyszę jakiś niestosowny komentarz, to następnym razem pojedziecie tramwajem. Zrozumiano?

      Agnieszka odburknęła coś pod nosem. Bartek kiwnął głową, zatopiony w wirtualnym świecie.

      – Odstawimy Agnieszkę do galerii i zrobimy zakupy – oznajmiła Marta, tym samym natychmiast przywracając syna do rzeczywistości.

      – Ale mamo…

      – Żadnego „ale”. Do treningu masz jeszcze pół godziny, a ja nie zamierzam sama taszczyć reklamówek. Zrobimy to szybko…

      – Szybko? Zobacz, jaki korek! – Bartek wskazał na przednią szybę. – Kolejki w markecie pewnie też będą jak…

      – Cicho! Już jedziemy. Zdążysz.

      Światło zmieniło się na zielone i auta ruszyły w żółwim tempie.

      – A czemu Agnieszka nie może ci pomóc? Przecież film zaczyna się dopiero za trzydzieści minut…

      – Bo umówiłam się z Anką w KFC, imbecylu, dlatego nie mogę… – Agnieszka aż podskoczyła na tylnym siedzeniu.

      – W KFC? – Bartek zerknął przez ramię. – A co ty tam będziesz jadła niby? Sałatkę?

      – Nie twój interes!

      – Cisza! Do cholery jasnej! Czy wy nie możecie choć jeden jedyny raz traktować się normalnie?! – Marta uderzyła z impetem w kierownicę, sprawiając, że na chwilę zapadła cisza.

      Agnieszka stawiała pierwsze kroki w modelingu. Odkąd przed rokiem dostała propozycję sesji zdjęciowej, nieustannie się odchudzała, chociaż Marta zupełnie nie wiedziała z czego i musiała przyznać, że zaczynało ją to niepokoić. Bała się, że córka nabawi się w końcu anoreksji.

      – Koniec dyskusji – postanowiła Marta. – Aga jest umówiona. Robimy szybkie zakupy, a potem podrzucę cię na halę. Kiedy wrócicie do domu, kolacja będzie już gotowa.

      – A co konkretnie? – Bartek znowu wpatrywał się w ekran telefonu.

      – Niespodzianka.

      – Jeśli nie mówisz o pizzy albo tłustym sosie bolognese, to… – Agnieszka nie zdążyła dokończyć, bo matka jej przerwała.

      – Dla ciebie zrobię świeżą sałatkę z dużym dodatkiem fety light. Może być?

      – Ewentualnie.

***

      Tak jak można się było spodziewać, znalezienie wolnego miejsca na podziemnym parkingu galerii graniczyło z cudem. Nad gęsto ściśniętymi autami świeciły dziesiątki czerwonych żarówek informujących, że miejsce postojowe jest zajęte. Wyglądało to tak, jakby ktoś odrobinę się pospieszył i postanowił zawiesić choinkowe lampki już w listopadzie. Świąteczne szaleństwo powoli atakowało z każdej strony. Choinki przyciągały wzrok na ulicy, kolorowe bombki mieniły się na sklepowych wystawach. Mikołajowie machali z oświetlonych bilbordów, puszczając oko, i z uniesionym kciukiem zachęcali do zakupu sprzętu RTV w megapromocji. Doprawdy Marta nie byłaby zdziwiona, gdyby przyozdobiono nawet parking. Świąteczna atmosfera udzielałaby się klientom już od wjazdu, a oni, nie wysiadając nawet z aut, myśleliby, na co wydadzą swoje pieniądze.

      – Tam! – krzyknął Bartek. – Jakaś babka wsiada do samochodu. Mamo, podjedź, zanim ktoś inny wyczai miejsce.

      Rzeczywiście po chwili kobieta w białym płaszczu wślizgnęła się do niewielkiego peugeota i opuściła parking. Czerwone światełko zmieniło się na zielone.

      – Chociaż tyle z was pożytku… – Marta poczochrała Bartka po włosach i natychmiast ruszyła z delikatnym piskiem opon. Kiedy jednak podjechała bliżej, entuzjazm ją opuścił. Wolne miejsce znajdowało się przy samym słupie, a na dodatek sąsiad parkujący obok zostawił auto pod dziwacznym kątem. Marta bała się, że może zarysować ich rodzinnego SUV-a.

      – Cholera… – СКАЧАТЬ