Название: Idiota
Автор: Федор Достоевский
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7895-301-2
isbn:
– Na pewno tak. Tylko nie na zawsze. Potem by pan nie wytrzymał i wybaczył – zdecydował książę po chwili zastanowienia i roześmiał się.
– Oho! Z panem trzeba ostrożniej! Diabli pana wiedzą, i tu pan dolał trucizny. A kto wie, może pan jest moim wrogiem? A propos, cha, cha, cha! Zapomniałem spytać: czy dobrze mi się zdaje, że się panu Nastazja Filipowna coś za bardzo podoba?
– Tak… podoba mi się.
– Zakochany?
– N-nie.
– A cały poczerwieniał i cierpi. No nic, nic. Nie będę się śmiał. Do widzenia. A wie pan, że ona jest cnotliwa? Uwierzy pan? Pan myśli, że ona żyje z tym, z Tockim? Nie! I to już od dawna. A zauważył pan, że jest strasznie niezręczna i w pewnych chwilach bardzo się peszyła? Naprawdę. A właśnie takie lubią sobie porządzić. No, żegnam.
Gania wyszedł od księcia znacznie swobodniejszy, niż był, wchodząc, i podniesiony na duchu. Przez jakieś dziesięć minut po jego wyjściu książę siedział nieruchomo i myślał. Kola znów wsunął głowę do pokoju.
– Nie będę jeść obiadu, Kola. Jadłem niedawno u Jepanczynów.
Kola wszedł do pokoju i podał księciu kartkę. Była to notatka od generała, złożona i zapieczętowana. Twarz Koli mówiła, jak ciężka jest dla niego rola posłańca. Książę przeczytał, wstał i wziął kapelusz.
– To dwa kroki stąd – rzekł zawstydzony Kola – siedzi tam teraz przy butelce. Nie pojmuję, jak mu się udało dostać na kredyt. Kochany książę, proszę potem nie mówić w domu, że przekazałem tę kartkę. Tysiąc razy przyrzekałem, że nie będę nic nosić, ale tak mi go żal. Proszę się z nim nie ceregielić. Niech pan mu da jakieś drobne i sprawa załatwiona.
– Widzi pan, Kola, sam chciałem się zobaczyć z pańskim tatą, bo mam pewną… sprawę… Chodźmy…
XII
Kola ruszył Litiejną i zaprowadził księcia do położonej niedaleko od domu kawiarni z bilardem. Znajdowała się na parterze, wejście miała prosto z ulicy. Właśnie tutaj, po prawej stronie w rogu, w osobnej kabinie, jako stały bywalec rozlokował się Ardalion Aleksandrowicz, z butelką na stoliku i, rzeczywiście, z „Indépendance Belge” w rękach. Czekał na księcia. Spostrzegłszy go, odłożył gazetę i wdał się w obszerne, żarliwe wyjaśnienia, z których książę prawie nic nie zrozumiał, ponieważ generał był już niemal zupełnie gotów.
– Dziesięciu rubli nie mam – przerwał mu książę – ale mam dwadzieścia pięć. Niech pan weźmie, rozmieni i potem odda mi piętnaście, bo sam zostanę bez grosza.
– O, bez wątpienia; i niech mi pan wierzy, że ja natychmiast…
– Poza tym mam do pana pewną prośbę, generale. Pan był kiedyś u Nastazji Filipowny?
– Ja? Czy byłem? Pan mnie o to pyta? Nie raz, mój miły, nie raz – krzyknął wyraźnie z siebie zadowolony generał tonem tryumfalnym i drwiącym zarazem – ale w końcu przestałem bywać, nie chcąc wyrażać poparcia dla niemoralnego związku. Pan widział, co się działo dzisiaj rano, sam pan był świadkiem: zrobiłem wszystko, co tylko mógł zrobić ojciec, ale ojciec dobry i wyrozumiały. Teraz jednak wkroczy na scenę ojciec innego gatunku i wtedy zobaczymy, czy stary, zasłużony wojownik pokona intrygi, czy też wyzuta ze wstydu dama kameliowa wejdzie do szlachetnej rodziny.
– A ja pana właśnie chciałem prosić, żeby mnie pan wprowadził wieczorem do Nastazji Filipowny, jako jej znajomy. Koniecznie muszę dzisiaj u niej być. Mam ważną sprawę, ale nie mam najmniejszego pojęcia, jak się tam dostać. Wprawdzie zostałem jej przedstawiony, ale nie zaproszony, a u niej jest dziś proszony wieczór. Jestem zresztą gotów ominąć pewne bariery towarzyskie i nawet narazić się na śmieszność, byleby tylko tam wejść.
– Pan po prostu czyta w moich myślach, młody przyjacielu – krzyknął w zachwycie generał – przecież zawołałem pana nie z powodu tego drobiazgu – kontynuował, biorąc przy tym pieniądze i chowając je do kieszeni – właśnie chciałem pana zwerbować do wyprawy do Nastazji Filipowny, albo raczej na Nastazję Filipownę. Generał Iwołgin i książę Myszkin! Ciekawe, jak jej się to spodoba. Pod pretekstem urodzinowych życzeń wypowiem wreszcie swoją wolę; oczywiście pośrednio, nie wprost, ale tak, jakby było bezpośrednio. I wtedy Gania sam zobaczy, co ma wybrać: czy zasłużony ojciec i… by tak rzec… i tak dalej, czy… Ale co będzie, to będzie. Idea pańska jest w najwyższym stopniu owocna. Pójdziemy o dziewiątej, mamy jeszcze czas.
– Gdzie ona mieszka?
– Daleko, przy Teatrze Wielkim, w domu Mytowcowej, prawie na samym placu, na półpiętrze… Nie będzie u niej wielu gości, chociaż to jej urodziny, i rozejdą się wcześnie…
Wieczór dawno zapadł, a książę wciąż siedział przy stole i słuchał niezliczonych, ani razu niedoprowadzonych СКАЧАТЬ
28