Название: Inferno
Автор: Дэн Браун
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7999-978-1
isbn:
Koniec kontaktów. Koniec wsparcia.
Wykluczenie.
Szok szybko minął.
Zastąpił go strach.
Rozdział 16
– Szybciej, Robercie! – ponaglała Sienna. – Za mną!
Myśli Langdona wciąż obracały się wokół ponurych wizji świata podziemi, gdy wybiegał za nią z drzwi mieszkania. Do tej pory Sienna Brooks panowała jakoś nad trawiącym ją stresem, ale teraz emocje wzięły górę i porzuciła luzacką pozę, okazując po raz pierwszy czysty strach.
Na korytarzu pobiegła przed siebie, mijając windę, która właśnie zjeżdżała, zapewne wezwana przez ludzi w holu na dole, i nie oglądając się, zniknęła na klatce schodowej.
Langdon biegł tuż za nią, ślizgając się na gładkich podeszwach pożyczonych mokasynów. Maleńki projektor schowany w kieszeni garnituru obijał mu się o pierś przy każdym kroku. Robert nie potrafił wyrzucić z pamięci dziwnego słowa, w jakie ułożyły się litery odczytane w ósmym kręgu. CATROVACER. Pamiętał wciąż również dziwaczną maskę i inskrypcję: „Prawdę można ujrzeć wyłącznie oczami śmierci”.
Robił, co mógł, by połączyć te elementy, jednakże na razie nie widział żadnego sensownego rozwiązania.
Gdy w końcu zatrzymał się na półpiętrze, czekająca tam na niego Sienna zaczęła nasłuchiwać. Robert także słyszał łomot butów dobiegający gdzieś z dołu.
– Czy jest tutaj jakieś inne wyjście? – zapytał szeptem.
– Idziemy – zakomenderowała ochrypłym głosem.
Tego ranka uratowała mu już raz życie, zaufał jej więc po raz kolejny. Zaczerpnął tchu i pognał za nią po schodach, kierując się w dół.
Zeszli jedno piętro, zbliżając się niebezpiecznie do ścigających, od których dzieliły ich teraz co najwyżej dwie kondygnacje.
Dlaczego ona pędzi im na spotkanie?
Zanim zdążył zaprotestować, Sienna chwyciła go za rękę i pociągnęła w głąb korytarza z długim ciągiem pozamykanych drzwi.
Tu nie ma się gdzie schować!
Sienna przekręciła kontakt i kilka żarówek przygasło, lecz półmrok, który zapanował w korytarzyku, nie wystarczał, by się ukryć. Sienna i Langdon wciąż byli widoczni na tle ścian. Narastające odgłosy kroków świadczyły o tym, że prześladowcy lada moment dotrą na piętro i znajdą się na wprost korytarzyka, mając doskonały widok na całą jego długość.
– Potrzebuję twojej marynarki – wyszeptała Sienna, ściągając z niego górę pożyczonego garnituru. Potem szybko go wepchnęła do niewielkiej wnęki przy drzwiach i kazała przyklęknąć za sobą. – Nie ruszaj się.
Co ona wyprawia? Stoi na widoku!
Żołnierze, którzy zaraz pojawili się na klatce schodowej, stanęli jak wryci, gdy dostrzegli kobietę stojącą w ciemnym korytarzyku.
– Per l’amor di Dio! – wrzasnęła na nich Sienna zjadliwym tonem. – Cos’é questa confusione? – Dwaj napastnicy spojrzeli po sobie, wyraźnie nie wiedząc, jak zareagować. Sienna nie przestawała na nich wrzeszczeć. – Tanto chiasso a quest’ora!
Tyle hałasu o tak wczesnej porze! Langdon dopiero teraz zauważył, że Sienna narzuciła marynarkę na głowę i ramiona, przez co wyglądała jak typowa staruszka w chuście. Skuliła się też, by lepiej osłonić klęczącego za nią Roberta. Moment później zrobiła krok do przodu, wyzywając ich, jak przystało na prawdziwą włoską starowinkę.
Jeden z żołnierzy zamachał ręką, nakazując jej wrócić do mieszkania.
– Signora! Rientri subito in casa!
Sienna zrobiła kolejny koślawy krok, wygrażając gniewnie pięścią.
– Avete svegliato mio marito, che è malato!
Langdon słuchał z niedowierzaniem.
Obudzili chorego męża?
Drugi z żołnierzy uniósł karabin i wymierzył prosto w nią.
– Ferma o sparo!
Sienna natychmiast się zatrzymała, a potem złorzecząc pod nosem, zaczęła się cofać.
Napastnicy pobiegli dalej i zniknęli na schodach.
Może nie była to szekspirowska rola, uznał Robert, ale i tak zasługiwała na brawa. Wychodziło na to, że doświadczenie na deskach teatru może być bardzo groźną bronią.
Sienna zdjęła marynarkę z głowy i rzuciła ją Langdonowi.
– Dobra, możemy iść.
Tym razem Robert wykonał jej polecenie bez zbędnego ociągania.
Zeszli na półpiętro tuż nad holem, gdzie dwaj kolejni żołnierze właśnie wsiadali do windy, by pojechać na górę. Na ulicy znajdował się jeszcze jeden mundurowy, który stojąc obok furgonetki, obserwował wejście. Uniform opinał jego potężnie umięśnione ciało. Sienna i Langdon przemknęli się cichcem do piwnicy.
Podziemny parking tonął w mroku i cuchnął uryną. Lekarka pobiegła do rogu, w którym ustawiano skutery i motocykle. Zatrzymała się przed srebrnym mopedem, który wyglądał jak skrzyżowanie tradycyjnej włoskiej vespy i rasowego trójkołowego motocykla. Wsunęła smukłą dłoń pod przedni zderzak i wyjęła małe magnetyczne pudełeczko. W środku był klucz, za pomocą którego natychmiast odpaliła maszynę.
Kilka sekund później Langdon siedział już na tylnym siodełku. Czuł się bardzo niepewnie, szukał więc czegoś, czego mógłby się chwycić.
– Nie ma czasu na skromność – stwierdziła Sienna, łapiąc go za ręce i opasując nimi swoją szczupłą talię. – Tego się trzymaj.
Robert posłuchał, a ona poprowadziła moped w górę rampy wyjazdowej. Pojazd miał więcej mocy, niż mogłoby się wydawać. Omal nie stracili kontaktu z podłożem, gdy wystrzelili z parkingu na ulicę około pięćdziesięciu metrów od głównego wejścia. Pilnujący go muskularny żołnierz zdążył się odwrócić, dzięki czemu zobaczył uciekinierów odjeżdżających na warczącym przeraźliwie motorku. Sienna przekręciła manetkę gazu do oporu.
Siedzący za nią Langdon zerknął przez ramię na żołnierza, który właśnie unosił broń, by do nich wymierzyć. Robert skulił się odruchowo. Rozległ się huk wystrzału, ale kula rykoszetowała od tylnego błotnika mopedu, o włos mijając podstawę kręgosłupa siedzącego na nim mężczyzny.
Jezu!
Sienna СКАЧАТЬ