Inferno. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Inferno - Дэн Браун страница 20

Название: Inferno

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7999-978-1

isbn:

СКАЧАТЬ pełna jest ciał zakopanych do pasa, rzecz jasna do góry nogami. Jednakże o dziwo na tej wersji udo jednej z ofiar nosiło wypisaną mułem literę R, zupełnie jak w wizjach, którego go prześladowały.

      Mój Boże!

      Robert przyjrzał się uważniej temu detalowi.

      – Ta litera… To na pewno nie jest oryginał Botticellego!

      – Tu masz kolejną literę – rzuciła Sienna, wyciągając rękę.

      Langdon przeniósł wzrok na kolejną z czeluści i zobaczył literę E na postaci fałszywego proroka, który miał twarz z tyłu głowy.

      Cóż to ma znaczyć? Ktoś tu coś podomalowywał…

      Kolejne litery wypatrzył sam wśród grzeszników zapełniających wszystkie dziesięć czeluści. Na postaci uwodziciela biczowanego przez demony było wyraźne C… i jeszcze jedno R na złodzieju kąsanym w nieskończoność przez węże… a skorumpowany polityk nurzający się w jeziorze gotującej się smoły został oznaczony literą A.

      Robert skierował wzrok na pierwszą czeluść Malebolge i zaczął odczytywać litery kolejno, odszukując je w poszczególnych sekcjach obrazu.

      C… A… T… R… O… V… A… C… E… R…

      – Catrovacer? – zdziwił się. – To chyba będzie po włosku…

      Sienna pokręciła głową.

      – Łacina to też raczej nie jest. Nie znam takiego słowa.

      – Może to podpis.

      – Catrovacer? – Spojrzała na niego z powątpiewaniem. – To nie brzmi jak nazwisko. Spójrz jednak tutaj. – Wskazała na jedną z licznych postaci w trzeciej czeluści.

      Langdon poczuł ciarki, ledwie skupił na niej wzrok. W tłumie grzeszników dostrzegł bowiem typową dla średniowiecza postać – człowieka w masce z długim dziobem zamiast nosa i martwymi oczyma.

      Ptasia maska.

      – Czy na oryginale Botticellego był lekarz? – zapytała Sienna.

      – Skądże. Ta postać została domalowana.

      – A czy Botticelli podpisał się na swoim obrazie?

      Tego Robert nie pamiętał. Kiedy automatycznie pobiegł spojrzeniem do prawego dolnego rogu, gdzie powinna się znajdować sygnatura, zrozumiał, skąd to pytanie. Nie było tam podpisu, tylko ciąg literek na ciemnobrązowym skraju obrazu: la verità è visible solo attraverso gli occhi della morte.

      Langdon znał język włoski na tyle, by zrozumieć, o co chodzi.

      – Prawdę można ujrzeć wyłącznie oczami śmierci.

      Sienna pokiwała głową.

      – Dziwne…

      Spoglądali na przerażającą wizję, która znów zaczynała powoli ciemnieć.

      Piekło Dantego, pomyślał Langdon. Od 1330 roku inspiruje ludzi do tworzenia niepokojących dzieł sztuki.

      Kursy Langdona poświęcone Dantemu zawierały zawsze odniesienia do znakomitych dzieł sztuki inspirowanych Piekłem. Oprócz Mapy Piekieł Botticellego mówił o Trzech Cieniach, prześwietnej rzeźbie Rodina z Wrót Piekieł, ilustracji Stradanusa przedstawiającej Flegiasa wiosłującego pośród ciał spływających Styksem… lubieżnych grzesznikach Williama Blake’a wirujących w wiecznym wichrze… dziwnie erotycznej wizji Bouguereau, w której Dante i Wergiliusz przyglądają się walce nagich młodzieńców… udręczonych duszach Bayrosa, cierpiących pod strumieniami rozgrzanych do czerwoności kamieni i sypiących się z nieba płomieni… serii drzeworytów i akwareli Salvadora Dalego… i wreszcie o cyklu czarno-białych rycin, które przedstawiały pełen obraz piekieł, od ich wrót aż po legowisko skrzydlatego Szatana, autorstwa Gustave’a Doré.

      Jednakże dopiero dziś zrozumiał, że okrutna wizja Dantego była natchnieniem nie tylko dla wielkich artystów. Zainspirowała także, czego dowód miał przed oczyma, osobnika zupełnie innego rodzaju – szaleńca, który cyfrowo zniekształcił znany obraz Botticellego, dodając do niego dziesięć liter i postać średniowiecznego lekarza, a następnie podpisując go złowrogą frazą mówiącą, że prawdę można ujrzeć wyłącznie oczami śmierci. I umieścił swoje dzieło w nowoczesnym projektorze wciśniętym w kościany artefakt.

      Robert nie miał pojęcia, kto wykonał cylinder, lecz w obecnej sytuacji ta kwestia musiała ustąpić znacznie ważniejszemu pytaniu.

      Po jakie licho ja to nosiłem?

      Podczas gdy oboje stali w kuchni, zastanawiając się nad kolejnym ruchem, z zewnątrz dobiegł ryk pracującego na wysokich obrotach silnika. Chwilę później rozległ się charakterystyczny pisk opon i stukot zatrzaskiwanych drzwi.

      Zaintrygowana Sienna podbiegła do okna i spojrzała w dół.

      Na ulicy zatrzymała się nieoznakowana czarna furgonetka, ze środka zaczęli wyskakiwać mężczyźni ubrani w ciemne mundury ozdobione okrągłymi zielonymi naszywkami na lewym ramieniu. Trzymali w rękach automaty i poruszali się sprawnie jak doskonale wyszkoleni żołnierze. Czterech z nich bez wahania pomknęło do wejścia kamienicy, w której przebywali uciekinierzy.

      Sienna poczuła, jak krew zamarza jej w żyłach.

      – Robert! – zawołała. – Nie wiem, kim oni są, ale właśnie nas znaleźli!

      Stojący pośrodku ulicy agent Christoph Brüder wydawał rozkazy podwładnym, którzy wbiegali właśnie do budynku. Był to potężnie zbudowany mężczyzna, który nauczył się w wojsku, że podczas akcji nie ma miejsca na emocje, a przełożonych należy szanować i słuchać. Wiedział, co do niego należy i o jaką stawkę toczy się gra.

      Organizacja, dla której pracował, miała wiele wydziałów, jednakże grupę zwiadu bojowego wzywano tylko wtedy, gdy sytuacja stawała się kryzysowa.

      Kiedy wszyscy jego ludzie zniknęli w budynku, Brüder nie ruszył się z miejsca, z którego mógł obserwować główne wejście, wyjął komunikator i połączył się z przełożonym.

      – Tu Brüder – powiedział. – Udało nam się namierzyć Langdona po adresie IP. Moi ludzie już po niego idą. Odezwę się, jak go będziemy mieli.

      Ukryta na dachu Pensione la Fiorentina kobieta spoglądała z niemym przerażeniem na agentów znikających w jednej z pobliskich bram.

      Co oni tu u licha robią?!

      Przeczesała dłonią postawione na sztorc włosy. W końcu dotarło do niej, jakie będą konsekwencje spartaczonego minionej nocy zadania. Wystarczyło jedno zagruchanie gołębia, aby wszystko wymknęło się spod kontroli. Niby taka prosta misja… a zamieniła się w prawdziwy koszmar.

      Już po mnie, skoro sprowadzili tutaj grupę IWO.

      Vayentha СКАЧАТЬ