Название: Kościół kobiet
Автор: Zuzanna Radzik
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Эссе
isbn: 978-83-64682-65-0
isbn:
Audytorki nie mają prawa głosowania na synodzie nad postanowieniami, ale mogą pracować w grupach roboczych i przemawiać na forum. Dlatego oprócz działań z zewnątrz siostry podejmowały też kolejne próby na synodalnej sali obrad. Padały postulaty sióstr z Azji i Afryki, by zakonnice mogły być teolożkami i pracować na wszystkich szczeblach w kościelnej administracji, z Kurią Rzymską włącznie. Jeden z biskupów, zgadzając się z nimi, mówił wręcz, że mogłyby zostawać świeckimi kardynałami i w ten sposób uczestniczyć w wyborze papieża. „Żeńskie życie zakonne zwykle podlegało mężczyznom – mówiła do synodalnego zgromadzenia siostra Stephane-Marie Boullanger z Francji – i choć wiele drzwi otworzyło się w społeczeństwie, to w Kościele głos kobiet wciąż jest słabszy od głosu mężczyzn”.
Dwa lata później, w wyniku synodalnych obrad, Jan Paweł II opublikował adhortację Vita Consecrata. Wspomina w niej, że należy pilnie podjąć kroki zmierzające do włączenia kobiet w procesy decyzyjne w Kościele, zwłaszcza w sytuacjach, gdy dotyczą one ich samych. Jak w poprzednich dokumentach, tak i tu mówi o specjalnym miejscu kobiet, ale dostrzega je w obszarach związanych z tradycyjnie kobiecymi rolami i w promowaniu nowego feminizmu, który uniknie pokusy naśladowania modeli męskiej dominacji.
Męska dominacja tymczasem ma się w Kościele całkiem dobrze. Synod dopuścił pięćdziesiąt dziewięć audytorek, ale wśród ponad trzystu uczestników i innych pięćdziesięciu męskich audytorów obecność kobiet była nieproporcjonalna. Gdyby synod odbył się dziś, proporcje uczestników byłyby podobne. Tymczasem na świecie jest o trzysta tysięcy więcej zakonnic niż księży i zakonników razem wziętych. Jeśli ktoś ma coś do powiedzenia o życiu konsekrowanym, to z pewnością one. Problem dotyczy jednak przede wszystkim struktury władzy. Synod jest synodem biskupów, audytorzy są na nim gościnnie. Nawet przełożeni zakonni, dopuszczeni z prawem głosu, mają to prawo, bo udział we władzy wiąże się z sakramentem święceń. Bez głębokiej strukturalnej zmiany na inne proporcje na synodach nie ma zatem szans.
W 2012 roku Catholic News Agency radośnie obwieszczała, że ten synod zgromadzi najwięcej kobiet w dotychczasowej historii. Zaproszono więc dziesięć kobiet pośród czterdziestu pięciu ekspertów i dziewiętnaście kobiet do grona czterdziestu dziewięciu obserwatorów. Od czterdziestu lat synody odbywają się co najmniej co cztery lata, a tymczasem niecała połowa obserwatorów to wciąż najwięcej w historii. Cieszyć się czy płakać? W 2014 roku nadzwyczajny synod zajął się rodziną. Z zasady nadzwyczajne synody są mniej liczne. Ten zgromadził stu dziewięćdziesięciu jeden uczestników, pośród których było szesnastu ekspertów (w tym cztery kobiety), trzydziestu ośmiu audytorów (w tym osiemnaście kobiet) i ośmiu delegatów innych wyznań. Poruszamy się więc w okolicach połowy obserwatorów, którzy nie mają prawa głosu, i jakiejś części ekspertów (tym razem jednej czwartej).
Niektórzy prawnicy kanoniczni, dyskutując, co tak naprawdę oznacza zapisany w Kodeksie prawa kanonicznego współudział świeckich we władzy, koncentrują się głównie na roli doradczej. Doradzanie ma jednak podstawową wadę: opinie doradców nie są zobowiązujące. Wyrażanie zdania czy ekspertyzy w danej sprawie trudno więc nazywać współuczestnictwem we władzy, zwłaszcza jeśli prześledzi się kilka historii o tym, co wyszło z kobiecego doradzania Watykanowi w sprawach dotyczących kobiet.
Za jeden z modelowych przykładów może tu posłużyć historia Komisji Specjalnej o Kobiecie w Społeczeństwie i Kościele. Utworzono ją w marcu 1973 roku w odpowiedzi na problemy poruszane na synodzie w 1971 roku oraz ze względu na wniosek kanadyjskiego episkopatu, by przedyskutować problem kapłaństwa kobiet. Jej zadaniem miało być przestudiowanie tematu kobiet w społeczeństwie i Kościele oraz wynikających z tego zagadnień. Decyzja o powstaniu komisji podniosła oczekiwania i rozbudziła nadzieje, ale jej prace rozczarowały na wielu poziomach.
Zaczęło się nieźle. Pośród dwudziestu czterech członków komisji było piętnaście kobiet – sytuacja dotychczas niespotykana. Członkinie reprezentowały wszystkie kontynenty, choć większość pochodziła z Europy. Sześć mężatek, jedna wdowa, pięć singielek, dwie zakonnice i jedna z ruchu świeckiego – wszystkie z dużych kobiecych narodowych i międzynarodowych organizacji katolickich. Żadnej kobiety związanej z nauką. Mężczyźni byli głównie teologami i członkami rzymskich dykasterii (sześciu) lub zajmowali się teologią. Było także trzech świeckich, z których żaden na obradach się nie pojawił. Ośmiu było księżmi, trzech żonatych. W większości nie mieli doświadczenia w pracy z kobietami ani w społeczeństwie, ani w Kościele. Całemu przedsięwzięciu sekretarzowała Rosemary Goldie.
Wśród kobiet powołanych do komisji pojawiły się wcześniejsze audytorki soboru – Pilar Bellosillo i Rie Vendrik. Bellosillo znalazła się w komisji niedługo po toczącej się przez kilka lat w jej organizacji dyskusji o kobietach i Kościele. W 1967 roku World Union of Catholic Women’s Organizations postanowiła bowiem stworzyć grupę roboczą Kobieta w Kościele (potem przemianowaną na Kobieta i Kościół). Po latach Pilar Bellosillo wyjaśniała tę decyzję: „Z szacunkiem do Kościoła, zgodnie z analizą dotyczącą wolności kobiet w Kościele, połowa ludu Bożego wydaje się mieć jedynie pasywną rolę i być rządzona przez tę drugą połowę. Dlatego WUCWO zdecydowała, by stać się szczerym i krytycznym głosem sumienia w Kościele. I dlatego właśnie powołałyśmy grupę roboczą Kobieta i Kościół”. Bellosillo, reprezentująca ponadtrzydziestomilionową unię kobiecych organizacji katolickich, mogła oczekiwać, że zostanie w komisji wysłuchana. Jednak zarówno dla niej, jak i dla Rie Vendrik doświadczenie pracy w komisji stało się jedną z najbardziej dramatycznych konfrontacji w ich życiu. Okazało się bowiem, że spotkania nie przebiegają w tak inkluzywny sposób, jaki obie kobiety zapamiętały z soborowych prac nad kształtem Gaudium et spes. Podczas dwóch lat pracy komisji Vendrik zabiegała o możliwość szczerej i otwartej dyskusji. Widząc jednak bieg obrad i nie mogąc się z nim zgodzić, razem z czterema innymi kobietami z Belgii, Hiszpanii, Portugalii i Brazylii wystosowała do papieża swoją rezygnację. Po trzech miesiącach dostały odpowiedź, że prosi się je, by wróciły na kolejną sesję. Przyjechały, choć niechętnie. „Grupa pięciu” była sfrustrowana przebiegiem obrad. Pilar Bellosillo pisała w listach do koleżanek: „Kiedy widzę się tam przy stole, dyskutującą kwestie dogmatyczne wśród tych samych twarzy, brak mi odwagi”. Również Claire Delva wspominała w liście: „Mój mąż i inni ludzie mówią, że muszę zrobić wszystko, co możliwe, by zostać w komisji, ale oni nie doświadczyli tego, co tam się dzieje”.
Komisja unikała najważniejszych zagadnień, takich jak: różnice i podobieństwa między kobietami a mężczyznami, znaki czasu i plan Boży wobec kobiet, zmieniający się kontekst społeczno-kulturowy, kwestie dopuszczenia do pewnych posług. Ponoć jeszcze zanim komisja zebrała się po raz pierwszy, episkopaty otrzymały memorandum ograniczające pole dyskusji. Tematyka miała się koncentrować na specjalnym powołaniu kobiety, komplementarności kobiety i mężczyzny oraz wykluczać dyskusję na temat dopuszczenia kobiet do kapłaństwa. Kwestie teologiczno-egzegetyczne, którymi pierwotnie miała zająć się komisja, przekazano Międzynarodowej Komisji Teologicznej i Papieskiej Komisji Biblijnej, choć jedna z „grupy pięciu”, Claire Delva, zauważyła, że w tych komisjach nie ma żadnej kobiety. Vendrik nawet nie protestowała; wspominała, że ogarnęło ją poczucie rezygnacji.
Nie pozwolono im nawet objaśnić na forum, jakie miały zastrzeżenia i czemu СКАЧАТЬ