Gorąca antologia. Strefa Autora
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gorąca antologia - Strefa Autora страница 11

Название: Gorąca antologia

Автор: Strefa Autora

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эссе

Серия:

isbn: 978-83-7859-092-7

isbn:

СКАЧАТЬ sprawia nagle wrażenie rzeczowego i pełnego determinacji. A niech to. Negocjujemy interes. Cała zamieniam się w słuch.

      – Pozwól, że najpierw spytam cię o coś. Pragniesz stałego związku waniliowego bez żadnego perwersyjnego bzykanka?

      Szczęka mi opada.

      – Perwersyjnego bzykanka? – pytam ochrypłym głosem.

      – Perwersyjnego bzykanka.

      – Nie wierzę, że to powiedziałeś.

      – No cóż, powiedziałem. Odpowiedz mi – mówi spokojnie.

      Policzki mi płoną. Moja wewnętrzna bogini klęczy, ręce ma złożone i patrzy na mnie błagalnie.

      – Lubię to twoje perwersyjne bzykanko – szepczę.

      – Tak mi się właśnie wydawało. Czego więc nie lubisz?

      Tego, że nie mogę cię dotykać. Tego, że podoba ci się mój ból, uderzeń pasa…

      – Groźby okrutnej i wyjątkowej kary.

      – To znaczy?

      – Masz w swoim pokoju te wszystkie laski, pejcze i inne rzeczy i boję się tego jak cholera. Nie chcę, żebyś używał ich ze mną.

      – Okej, więc żadnych pejczy ani lasek. No i pasów – dodaje sardonicznie.

      Patrzę na niego z konsternacją.

      – Próbujesz na nowo określić granice bezwzględne?

      – Niekoniecznie, próbuję jedynie zrozumieć ciebie, mieć jaśniejszy obraz tego, co lubisz, a czego nie.

      – Zasadniczo, Christianie, to najtrudniej jest mi znieść fakt, że cieszy cię sprawianie mi bólu. I pomysł, że zrobisz to, ponieważ przekroczyłam jakąś arbitralną granicę.

      – Ale ona nie jest arbitralna, zasady są spisane.

      – Nie chcę zasad.

      – Żadnych?

      – Żadnych. – Kręcę głową, ale serce mam w gardle. Do czego on zmierza?

      – Ale nie masz nic przeciwko, abym dawał ci klapsy?

      – Czym?

      – Tym. – Podnosi rękę.

      Poprawiam się na kanapie.

      – Nie, raczej nie. Zwłaszcza z tymi srebrnymi kulkami… – Dzięki Bogu jest ciemno, bo twarz mi płonie na wspomnienie tamtego wieczoru. Taa… to akurat bym powtórzyła.

      Christian uśmiecha się z wyższością.

      – Tak, to było fajne.

      – Lepsze niż fajne – bąkam.

      – Więc jesteś w stanie znieść nieco bólu.

      Wzruszam ramionami.

      – Chyba tak. – Och, dokąd on zmierza? Mój niepokój podskoczył o kilka stopni w skali Richtera.

      Gładzi się z zadumą po brodzie.

      – Anastasio, chcę zacząć od nowa. Najpierw związek waniliowy, a potem może, kiedy już mi bardziej zaufasz, a ja uwierzę, że jesteś ze mną szczera i potrafisz się komunikować, wtedy może poszlibyśmy dalej i porobili trochę tego, co ja lubię.

      Wpatruję się w niego oszołomiona, a w mojej głowie nie ma ani jednej myśli – jakby w komputerze zepsuł się dysk. Christian chyba się denerwuje, ale nie widzę go dobrze, gdyż spowija nas oregońska ciemność. A więc w końcu dotarliśmy do sedna sprawy.

      On chce wersji jasnej, ale czy mogę go o to prosić? A czy ja nie lubię mrocznej? Część lubię. W mojej głowie pojawiają się nieproszone wspomnienia tamtego wieczoru z Thomasem Tallisem.

      – A co z karami?

      – Zero kar. – Kręci głową. – Zero.

      – A zasady?

      – Żadnych zasad.

      – Absolutnie żadnych? Ale ty masz swoje potrzeby.

      – Ciebie potrzebuję bardziej, Anastasio. Przez tych kilka ostatnich dni czułem się jak w piekle. Instynkt mówi mi, żebym pozwolił ci odejść, mówi mi, że nie zasługuję na ciebie. – Milknie na chwilę. – Te zdjęcia, które zrobił chłopak… Widzę, jak on ciebie postrzega. Wyglądasz beztrosko i ślicznie. Nie znaczy to, że teraz nie jesteś śliczna, ale widzę twój ból. Okropna jest świadomość, że to przeze mnie tak się czujesz. Ale jestem egoistą. Pragnąłem cię od chwili, gdy wpadłaś do mojego gabinetu. Jesteś wyjątkowa, uczciwa, ciepła, silna, dowcipna, zniewalająco niewinna… lista nie ma końca. Podziwiam cię. Pragnę cię, a myśl, że mógłby mieć cię ktoś inny, jest niczym nóż, obracający się w ranie mojej mrocznej duszy.

      W ustach mi zasycha. Jeśli to nie jest deklaracja miłości, to nie wiem, jak miałaby takowa wyglądać. Pęka tama i z moich ust wypływa potok słów:

      – Christianie, dlaczego uważasz, że masz mroczną duszę? Ja bym tego nie powiedziała. Może smutną, ale jesteś dobrym człowiekiem. Ja to widzę… jesteś hojny, życzliwy i nigdy mnie nie okłamałeś. Wiesz, w sobotę doznałam szoku. To mnie obudziło. Dotarło do mnie, że nie potrafię być kobietą, jakiej pragniesz. Potem, kiedy już wyszłam, uświadomiłam sobie, że ból fizyczny, który mi sprawiałeś, nie był taki zły jak ból towarzyszący świadomości, że cię straciłam. Naprawdę chcę sprawiać ci przyjemność, ale to trudne.

      – Zawsze sprawiasz mi przyjemność – szepcze. – Ile razy mam ci to powtarzać?

      – Nigdy nie wiem, co myślisz. Czasami wydajesz się taki zamknięty… jak samotna wyspa. Onieśmielasz mnie. Dlatego właśnie trzymam buzię na kłódkę. Nie wiem, w którym kierunku zmierza twój nastrój. W ułamku sekundy potrafi diametralnie się zmienić. To działa dezorientująco. No i na dodatek nie pozwalasz się dotykać, a ja tak bardzo ci pragnę pokazać, jak mocno cię kocham.

      Mruga w ciemności, chyba nieufnie, a ja już nie mogę mu się oprzeć. Odpinam pasy i wdrapuję mu się na kolana, biorąc go tym z zaskoczenia. Ujmuję jego twarz w dłonie.

      – Kocham cię, Christianie Greyu. A ty jesteś gotowy zrobić to wszystko dla mnie. To ja nie zasługuję na ciebie i tak mi przykro, że nie jestem w stanie robić dla ciebie tych wszystkich rzeczy. Może z czasem… nie wiem… ale tak, zgadzam się na twoją propozycję. Gdzie mam podpisać?

      Obejmuje mnie mocno i tuli do siebie.

      – Och, Ana. – Chowa twarz w moich włosach.

      Siedzimy objęci, słuchając muzyki – spokojnego utworu na fortepian – odzwierciedlającej emocje obecne w samochodzie, słodki spokój po burzy. Wtulam się w niego jeszcze bardziej, opierając głowę o ramię. Delikatnie gładzi mnie po plecach.

      – Dotykanie СКАЧАТЬ