Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen. Agnieszka Stelmaszyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen - Agnieszka Stelmaszyk страница 3

Название: Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen

Автор: Agnieszka Stelmaszyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7983-214-9

isbn:

СКАЧАТЬ z satysfakcją splótł dłonie i oparł na nich podbródek. Niebawem stanie na samym szczycie Koalicji, a wtedy…

      Uśmiechnął się do swoich myśli.

      Nie mógł jednak zbyt długo poprzestawać na samej radości, musiał te małe sukcesy przekuć na spektakularne zwycięstwo. A do tego były mu potrzebne wszystkie części sprawnie działającej anteny. Mężczyzna wstał od biurka i skierował się do wyjścia ze swojej chaty przytulonej do chłodnych fiordów

      w Norwegii. Śmigłowiec już czekał. Niedługo przewiezie go na większe lotnisko w Bergen, tam wsiądzie w odrzutowiec i poleci do Rzymu, gdzie Elpidia Winter schwytała dzieciaki. Doprowadziły ją aż do modułów. Teraz trzeba było przetransportować urządzenia do tajnego laboratorium Koalicji i sprawdzić, czy prototypy są ukończone. Luminariusz

      przeczuwał, że naukowcy zdążyli dopracować moduły. Według informacji, które posiadał, problem mogło stanowić ich uruchomienie, ponieważ najprawdo­podobniej zostały zabezpieczone kodem DNA. Ale uczeni Koalicji i tym problemem mogli się zająć. Wszak razem z modułami złapano dzieci konstruktorów. Z pewnością z ich DNA da się pozyskać właściwy fragment potrzebny do uruchomienia anteny.

      Pochylając głowę, Luminariusz pełen dobrych myśli, wsiadł na pokład śmigłowca. Czekał już tam na niego Joel Piven.

      – Złożyli moduły? – Luminariusz zapytał, zakładając słuchawki na uszy.

      – Starają się – odparł Piven, przekrzykując ryk silników startującego śmigłowca.

       Maszyna wzniosła się w powietrze, wykonała okrążenie nad chatą, a następnie zatoczyła łuk, omijając skały i poszybowała w kierunku Bergen.

      – Co znaczy starają się? – Ton głosu agenta nie spodobał się Luminariuszowi.

      – Połączyli moduły, ale jest pewien problem. – Piven zagryzł wargi.

      Luminariusz zacisnął szczęki. Jego dobry nastrój właśnie zaczynał się ulatniać.

      – Chodzi o zabezpieczenie DNA? Przecież mamy dzieciaki, nie obchodzi mnie, jak wydobędą z nich właściwe próbki, moduły mają działać!

      Joel otarł o spodnie wierz spoconej dłoni. Że też jemu przypadło przekazać tę wiadomość.

      – Pobranie próbek nie stanowi problemu, chociaż wyselekcjonowanie właściwej sekwencji kodu genetycznego potrzebnego do…

      – Nie rób mi teraz wykładu z genetyki – przerwał despotycznym tonem Luminariusz. – W czym tkwi problem?

      – Wygląda na to, że brakuje pierwszej części anteny – wyrzucił jednym tchem Piven.

      – Jak to?! – wrzasnął Luminariusz. Wszystkiego mógł się spodziewać, ale nie tego, że urządzenie nie będzie kompletne. Wytropił przecież wszystkie moduły. Czyżby ktoś go przechytrzył? Komandor? – Mamy trzy moduły plus moduł Dennisa Novaka.

      O ile wiem, to wszystkie części. Antena musi działać.

      – Ale nie działa i nie chodzi tu tylko o zabezpieczenia. Mówią, że moduł Novaka jest fałszywy.

      – Coo? – Luminariusz aż zdjął słuchawki i kazał sobie to powtórzyć bezpośrednio do ucha. – Niemożliwe! – Zacisnął palce na poręczy fotela. – Fałszywy? Oszukał nas?

      – Zdaje się, że nie możemy go już o to zapytać – przypomniał Piven. – Kazał się pan go pozbyć.

      – A to drań! – Luminariusz zmiął w ustach przekleństwo. – Oszukał mnie i zginął!

      – Na pańskie polecenie – nie omieszkał znów przypomnieć Piven, choć było to dla niego równie ryzykowne jak zaglądanie do gniazda pełnego szerszeni.

      Luminariusz spiorunował go wzrokiem. Joel kurczowo uchwycił się fotela, jakby obawiał się przez moment, że jego rozwścieczony szef wyrzuci go zaraz ze śmigłowca.

      „Gdzie może być właściwy moduł?” – Luminariusz gorączkowo rozmyślał. Urządzenie wyglądało przecież na ukończone i działające. Dopiero teraz,

      w zestawieniu z innymi, okazało się, że nie funkcjonuje. Profesor wywiódł go w pole, świetnie to sobie wykombinował, ale gdzieś zapewne ukrył właściwe urządzenie. Tylko jak się dowiedzieć gdzie? Dennis Novak już nie żył, więc nic nie powie.

      Luminariusz musiał przyznać się do błędu.

      Tak, zbyt pochopnie i za szybko kazał się go pozbyć. Ale Czech znał już zbyt dużo tajemnic.

      Naraz Luminariusz o czymś sobie przypomniał.

      – Taak… – mruknął, a Piven odetchnął z ulgą, widząc, że szef zajął się swoimi myślami i nie ma zamiaru wyrzucić go z samolotu bez spadochronu. Agent kątem oka obserwował, jak Luminariusz głęboko się nad czymś zastanawia. On zaś wspominał drobne fakty, które wcześniej przeoczył.

      Jako ostatni rozmawiali z profesorem Novakiem Robert, Harriet i David. I jedna rzecz dopiero teraz zwróciła uwagę Luminariusza. W dzień odlotu z Pragi Robert Szykulski zniknął na kilkadziesiąt minut. Tłumaczył się, że musiał pobyć sam, ponieważ mijała rocznica śmierci jego rodziców. Wyjaśnienie wydawało się wielce prawdopodobne, w końcu to tylko dzieciak tęskniący za rodzicami, których już nigdy nie zobaczy.

      – Dałem się podejść temu cwaniakowi. – Luminariusz pstryknął palcami. – Szykulski wymknął się, aby porozmawiać z Novakiem! Zapewne zdążył z nim odbyć rozmowę, nim Elpidia wykończyła profesora.

      Wniosek nasuwał się tylko jeden – Robert Szykulski wie, gdzie znajduje się właściwy moduł.

      – Leć szybciej! – Luminariusz ponaglił pilota. Jak najprędzej chciał znaleźć się w Rzymie i osobiście zająć się tym sprytnym chłopakiem.

      – Już ty mi wyśpiewasz wszystko – mściwie ściągnął brwi. – Ramona Siegmeier! – rzucił imię

      i nazwisko niemieckiej przyjaciółki Roberta, a Piven skinął tylko głową, jakby było to wcześniej ustalone hasło.

      Rozdział #4

      Wiele dni upłynęło, odkąd Ramona po raz ostatni widziała Roberta. Z okna śmigłowca wiozącego ją do Berlina pomachała mu na pożegnanie. Żal ściskał jej serce, ale rozumiała, że powinna wrócić do rodziców, a Robert nie był już teraz sam. Miał dwójkę nowych przyjaciół – Davida i Harriet – których połączyły te same losy. Luminariusz obiecał tej trójce pomoc, a Ramona musiała zatroszczyć się

      o swoich rodziców. Byli przecież jeszcze nieuchwytni Dywersanci. Luminariusz uprzedzał, że rodzina Ramony może stać się dla nich łatwym celem. Dlatego prosił, aby pod żadnym pozorem nie kontaktowała СКАЧАТЬ