Название: Przeznaczona
Автор: Morgan Rice
Издательство: Lukeman Literary Management Ltd
Жанр: Книги про вампиров
Серия: Wampirzych Dzienników
isbn: 9781632913418
isbn:
Zanim zdołała mu odpowiedzieć, zauważyła coś kątem oka. Zobaczyła Caleba stojącego na drugim końcu pola. Wyciągnął dłoń w jej stronę.
Postąpiła kilka kroków w jego kierunku, po czym zatrzymała się i spojrzała na ojca.
On również wyciągnął do niej dłoń.
– Odszukaj mnie we Florencji – powiedział ojciec.
Odwróciła się do Caleba.
– Odszukaj mnie w Wenecji – powiedział Caleb.
Patrzyła raz w jedną, raz w druga stronę, rozdarta, nie mogąc zdecydować się, w którą stronę podążyć.
Poderwała się ze snu i usiadła prosto na łóżku. Była zdezorientowana.
W końcu uświadomiła sobie, że był to tylko sen.
Wschodziło słońce. Wstała, podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Asyż skąpany w porannym słońcu był taki spokojny, taki piękny. Na zewnątrz nie było jeszcze nikogo, z któregoś komina zaś sączył się dym. Wczesnoporanna mgła zawisła nad polami, niczym chmura, załamując słoneczne światło.
Odwróciła się gwałtownie, usłyszawszy skrzypienie. Spięła się na widok uchylających się drzwi do jej komnaty. Zacisnęła pięści, przygotowując się na wizytę niechcianego gościa.
Kiedy jednak drzwi otworzyły się szerzej, spojrzała w dół i jej oczy rozwarły się szeroko w zachwycie.
– Róża! – wrzasnęła.
Róża odepchnęła drzwi na całą szerokość, wbiegła do środka i skoczyła w ramiona Caitlin. Zaczęła lizać ją po całej twarzy, a Caitlin rozpłakała się ze szczęścia.
Odciągnęła ją od siebie i obejrzała z wszystkich stron. Róża nabrała ciała, urosła.
– Jak mnie znalazłaś? – spytała Caitlin.
Róża zaskomlała i znów ją polizała.
Caitlin usiadła na krawędzi łóżka. Głaszcząc Różę pieszczotliwie, zaczęła gorączkowo rozmyślać. Próbowała oczyścić umysł. Jeśli Róży się udało, być może Caleb również przeżył ich podróż w czasie. Ta myśl dodała jej otuchy.
Rozum podpowiadał, żeby udać się do Florencji. Kontynuować poszukiwania. Wiedziała, że to tam znajdzie odpowiedź, gdzie jest ojciec oraz Tarcza.
Serce ciągnęło ją jednak do Wenecji.
Jeśli istniała choćby niewielka szansa, że Caleb mógł tam być, musiała się upewnić. Po prostu musiała.
I podjęła decyzję. Objęła Różę mocno ramionami, wzięła krótki rozbieg i wyskoczyła przez okno.
Wiedziała, że odzyskała już siły i że jej skrzydła się rozwiną.
I rzeczywiście tak się stało.
Chwilę później szybowała we wczesnym, porannym powietrzu ponad wzgórzami Umbrii, kierując się na północ, do Wenecji.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Kyle przemierzał wąskie ulice antycznej dzielnicy Rzymu. Ludzie wokół zamykali sklepy, udając się na wieczorny spoczynek. Zachód słońca wyznaczał jego najbardziej ulubioną porę dnia. To wówczas czuł się najsilniejszy. Czuł, jak krew zaczynała mu szybciej pulsować, jak z każdym krokiem stawał się potężniejszy. Był niezmiernie szczęśliwy, że mógł znowu kroczyć tłumnymi ulicami Rzymu, zwłaszcza w tym stuleciu. Wciąż setki lat oddzielały tych żałosnych ludzi od jakiegokolwiek rodzaju techniki, sposobu monitorowania sytuacji. Mógł roznieść to miejsce na strzępy z lekkim sercem, nie obawiając się, że zostanie wykryty.
Skręcił w ulicę Via Del Seminario, która po kilku chwilach otworzyła się na wielki, antyczny plac Piazza Della Rotonda.
I ujrzał go przed sobą. Przystanął, zamknął oczy i odetchnął głęboko. Dobrze było znowu tu być. Wprost naprzeciwko znajdowało się miejsce, które przez setki lat nazywał swoim domem, jedna z najważniejszych na świecie siedzib wampirów: Panteon.
Górował, ku uciesze Kyle’a, tak jak zawsze − potężna, kamienna antyczna budowla, której tylna część wystawała w kształcie okręgu, a przód zwieńczony był olbrzymimi, imponującymi kamiennymi kolumnami. Za dnia wstęp do budynku mieli turyści, nawet w tym stuleciu. Przybywały tu niewyobrażalne tłumy ludzi.
Lecz nocą, kiedy drzwi za zwiedzającymi zostały zamknięte, gromadzili się tłumnie prawdziwi właściciele, rzeczywiści mieszkańcy tych ścian: Wielka Rada Wampirów.
Ze wszystkich zakątków świata przybywali tłumnie członkowie wszelkich wampirzych klanów, by uczestniczyć w obradach, trwających często przez całą noc. Rada rozstrzygała w każdej sprawie, wydawała pozwolenia, albo je cofała. Nic w wampirzym świecie nie działo się bez ich wiedzy ani, w większości przypadków, bez ich aprobaty.
Wszystko układało się idealnie. W pierwotnym zamyśle budowla miała być świątynią ku czci pogańskich bóstw. Od wieków służyła jako miejsce oddawania czci, odbywania zebrań, służące mrocznym siłom wampirów. Dla każdego, kto potrafił patrzeć, było to oczywiste: ody na cześć pogańskich bogów, freski, malowidła i posągi były wszędzie. Każdy człowiek, każdy turysta, który zadałby sobie trud odczytania przesłania tego miejsca, zdałby sobie sprawę, jakie jest wyłączne, rzeczywiste jego przeznaczenie.
A gdyby to nie miało wystarczyć, to tutaj pochowane zostały wszystkie wielkie wampiry. W tym tętniącym życiem mauzoleum, idealnym miejscu, które Kyle i jemu podobni mogli nazwać domem.
Kiedy wchodził po schodach, poczuł, jakby wracał do domu. Wszedł na górę, bezpośrednio pod olbrzymie, żelazne, dwuskrzydłowe drzwi frontowe, uderzył metalową kołatką czterokrotnie – dając przyjęty przez wampiry sygnał – i czekał.
Chwilę później ciężkie drzwi uchyliły się na kilka cali i Kyle dostrzegł nieznaną sobie twarz. Drzwi otworzyły się szerzej, na tyle, by Kyle zdołał wejść, i zamknęły się zaraz za nim z hukiem.
Olbrzymi strażnik, większy nawet od niego, spojrzał na niego w dół.
– Oczekują cię? – spytał z rezerwą.
– Nie.
Ignorując strażnika, Kyle zrobił kilka kroków w kierunku sali, kiedy nagle poczuł na ramieniu lodowato zimny uścisk i się zatrzymał. Zagotowało się w nim z wściekłości.
Wampirzy strażnik spojrzał na niego równie rozeźlony.
– Nikt nie wchodzi bez umówionego spotkania – warknął. – Będziesz musiał stąd odejść i wrócić innym razem.
– Wejdę tam, gdzie mam ochotę – syknął Kyle. – A jeśli nie weźmiesz ręki z mojego ramienia, nacierpisz się i to bardzo.
СКАЧАТЬ