Weteran. Andrews William
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Weteran - Andrews William страница 18

Название: Weteran

Автор: Andrews William

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378896388

isbn:

СКАЧАТЬ Jej palce drżały, gdy dotykała końcówkę jego ramienia; delikatnie przesuwała opuszki tam, gdzie kiedyś była jego ręka.

      – Twoja skóra jest taka delikatna – wyszeptała, a on odetchnął głęboko. – Czy to cię boli?

      – Nie – odpowiedział – nie boli.

      – Czujesz mój dotyk?

      – Niewiele czuję w tym miejscu – odpowiedział szczerze – zwykle fantomowe bóle.

      Dotykała jego okaleczony łokieć, oddychając głębiej; jej piersi wznosiły się i opadały coraz szybciej. Spojrzał w dół i przez chwilę wpatrywał się w nie wzrokiem pełnym pożądania; w końcu ponownie spojrzał jej w oczy. Uniosła brwi do góry. Czuła, jak jej brzuch wypełnia uczucie ciepła; była w pełni świadoma jego bliskości i tego w jaki sposób na nią patrzył.

      Drzwi otworzyły się na oścież; zaskoczona zabrała rękę.

      – Widzę, że dziś wszystkim dopisuje dobry nastrój! – powiedziała panna Potts, wchodząc do biura ze srebrną tacą, na której niosła kawę i babeczki. – Bardzo mnie to cieszy.

      Savannah szybko odsunęła się od Ashera i poszła usiąść w lewym fotelu przy oknie. Nie mogła złapać tchu; przycisnęła dłonie do policzków, czując bijące z nich ciepło. Co się właśnie stało? Nieważne, myślała; to było bardzo, bardzo nieodpowiedzialne zachowanie. Asher usiadł na fotelu po prawej stronie. Chociaż był wyraźnie zirytowany nagłym wtargnięciem panny Potts, jej obecność pozwoliła Savannah odzyskać trzeźwość umysłu.

      Asher był od niej o kilka lat starszy, co samo w sobie jej nie przeszkadzało, ale miał ogromny bagaż emocjonalny, był prawdziwym samotnikiem i – co najważniejsze – był osobą, o której pisała artykuł. Matko boska, Savannah. Postaraj się być chociaż odrobinę profesjonalna. Weź się w garść!

      Wzięła filiżankę z kawą od panny Potts, zdeterminowana nie poddać się urokowi niesamowitej, szerokiej klatki Ashera, czarowi jego głosu, świetnego poczucia humoru, doskonałego… nie. Koniec z tym. Od tej pory będzie prawdziwą dziennikarką, skupioną tylko na swojej pracy.

      Gdy wracała do domu o szóstej wieczorem, czuła się znacznie lepiej. Odbyła rozmowę z Asherem bez żadnych wypadków: zadawała mu pytania, a on na nie odpowiadał i nie próbował złapać ją za rękę lub dotknąć ją w jakikolwiek inny sposób. Ich palce styknęły się, gdy oboje odkładali filiżanki z kawą w tym samym momencie, lecz żadne z nich nie zareagowało. Sporo się dziś dowiedziała: rozmawiali o jego studiach i nauce w liceum, o tym co myślał o Danvers gdy był małym chłopcem, co znaczyła dla niego rodzina Lee, i jak przeżył utratę obojga rodziców w tak młodym wieku.

      Bardzo chciała wziąć jego dłoń, gdy jej o tym opowiadał, jednak się powstrzymała. Nie mogła pozwolić, by ich osobiste uczucia przeszkadzały jej w pracy; musiała napisać ten artykuł.

      A co jeśli – pomyślała, przekręcając kluczyk w stacyjce – ludzie będą chcieli czytać właśnie o uczuciach?

      Miała opisać historię zwykłego człowieka, prawda? Taką, która zainteresuje każdego? Zrozumiała, że miała gotowy materiał: opowieść o niezwykłej przyjaźni pomiędzy reporterką po przejściach i osamotnionym weteranem wojennym. Napisaną w pierwszej osobie, z dwójką budzących sympatię bohaterów; z radości aż uderzyła dłonią w kierownicę. Opisze, jak straciła pracę przez fałszywe źródło informacji, jak eksplozja zabrała mu rękę i połowę twarzy; jak oboje wrócili do domu, poznali się i pokonali dzielące ich różnice, znajdując w sobie wzajemne pocieszenie, które przerodziło się w prawdziwą przyjaźń.

      Wiedziała, że to będzie hit. Maddox McNabb będzie zachwycony. Napisała do niego e-mail od razu po powrocie do domu, załączając zarys nowego artykułu – w którym nie zapomniała wspomnieć o pokerowych sztuczkach – który zatytułowała: „Asher Lee: Amerykańska Historia”.

      Przez następną godzinę chodziła tam i z powrotem po niewielkim pokoju, w którym mieszkała, gdy była małą dziewczynką. Nie mogła się doczekać odpowiedzi.

      – Chodź dzisiaj z nami do klubu na tańce! – Scarlet wetknęła głowę przez drzwi.

      – Czekam na bardzo ważny e-mail, Scarlet – Savannah pokręciła głową.

      – Przełożę randkę z Trentem – namawiała ją siostra – pójdziemy do restauracji, a potem na film. Tylko my dwoje. Co ty na to?

      – Jutro, dobrze? – spytała Savannah. Wiedziała, że nie będzie mogła skupić się na filmie dopóki McNabb nie zatwierdzi jej nowej koncepcji.

      – Trzymam cię za słowo. Jesteś moją druhną, a w ogóle nie pomagasz mi w przygotowaniach do ślubu. Wiem, że tego nie lubisz, Vanna, ale możesz przynajmniej spędzić ze mną trochę czasu zanim zostanę panią Hamilton, prawda?

      – Przepraszam, siostrzyczko – Savannah wyciągnęła ku niej ręce – byłam ostatnio naprawdę bardzo zajęta. Ten artykuł jest dla mnie wielką szansą.

      – W Phoenix – powiedziała smutno Scarlet, pozwalając się objąć.

      – Phoenix, Nowy Jork. Co za różnica? Wciąż będziesz królową balu w Danvers, a ja obiecuję, że będę regularnie odwiedzać ciebie i twojego męża. Pewnie wciąż będę starą panną, ale nie mogę się doczekać zabawy z waszymi dziećmi.

      – Dawno nie widziałam cię tak szczęśliwej – powiedziała Scarlet, wyswobadzając się z jej ramion i siadając na łóżku.

      Savannah przypomniała sobie jak Asher objął ją w swoim biurze i poczuła, że się czerwieni.

      – Nie chciałam się naśmiewać z Ashera wtedy przy śniadaniu.

      – Już dobrze, dobrze. Nic się nie stało. Po prostu nie rób tego więcej, Scarlet. On jest naprawdę niesamowitym facetem.

      – Naprawdę? – spytała Scarlet. Savannah nie zauważyła poważnego tonu głosu siostry; wciąż myślała o Asherze i jego ramieniu wokół siebie.

      – Tak – odpowiedziała, zamyślona. – Jest mądry i kulturalny i naprawdę nieźle oczytany. W dodatku jest prawdziwym bohaterem wojennym. Czuję się przy nim taka… taka…

      – Jaka?

      – Nie wiem. Inna. Lepsza. Wiesz, że jego imię oznacza „szczęście”?

      – Vanna, on mieszka w tym starym domu odkąd pamiętam. Zawsze był sam. Nigdy nie przychodził do miasta i nigdy nikt go nie odwiedzał. Jesteś pierwszą osobą, którą tam wpuścił. Ludzie mówią o nim dziwne rzeczy.

      Przerwała w pół słowa.

      – Jego ręka… i jego twarz…

      Savannah zmrużyła oczy. Jak Scarlet mogła być tak małostkowa?! Ledwo powstrzymała się od krzyku na siostrę.

      – Spotkałam się z nim już trzy razy. Trzy razy, Scarlet. Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę nie przeszkadza mi jego wygląd. Czy podobają mi się jego rany? Oczywiście, że nie. Jednak pod nimi kryje się ktoś wspaniały. On… jest naprawdę niesamowity.

СКАЧАТЬ