Zatrzymać czas. Anna Sakowicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zatrzymać czas - Anna Sakowicz страница 13

Название: Zatrzymać czas

Автор: Anna Sakowicz

Издательство: PDW

Жанр: Современная русская литература

Серия: Plan Agaty

isbn: 9788381774840

isbn:

СКАЧАТЬ wybrać ze mną? – spytała, spoglądając na mamę. Wydała się jejstarsza niż zwykle. Naprawdę przejęła się ślubem córki. Włosy naskroniach mocno jej posiwiały, a sińce pod oczami świadczyły o tym, żesłabo spała.

      – A mogę?

      – Jasne – odparła, głaszcząc mamę po dłoni. – Pojedziemy któregoś dniawe trzy. Ty, Agata i ja. Bez facetów.

      To zapewnienie częściowo uspokoiło Wandę. Chciała uczestniczyć wewszystkich przygotowaniach do ślubu. Trudno się jej było pogodzić, żemaleńka Pola jest dorosłą kobietą, która w dodatku całkowicie odcinałapępowinę. Pociągnęła nosem. Nie chciała się rozpłakać. Na szczęściesytuację rozładował Gustaw.

      – Ile potrzebujesz pieniędzy? – spytał bez ogródek, czym rozbawił córkęi żonę.

      – Tato… Damy sobie radę. Oboje zarabiamy.

      – Córciu, nie odbieraj nam przynajmniej tego – powiedział spokojnie. –Chcemy w tym mieć swój udział. Finansowy również. Ksiądz pewnie…

      – Nie będzie kościelnego – przerwała mu Pola, a Wanda o mało się nieudusiła, bo nagle wstrzymała powietrze.

      – A słusznie – odparł tata, najwyraźniej bardzo zadowolony. – To, coteraz się wyrabia z tymi…

      – Guciu! Ja cię bardzo proszę! Uszanuj moje słabe serce i nie zaczynajpolitykować!

      – Ty masz słabe serce? – zaśmiał się, jednak nie kontynuował tematu.Wiedział, że na tym tle kompletnie się z Wandą nie zgadzają. Ich poglądyw ostatnich latach mocno się rozjechały.

      Po chwili Gustaw włożył rękę do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął z niej kopertę. Położył ją na kolanach córki i zaznaczył, że nie przyjmujesłów sprzeciwu. Pola westchnęła. Domyślała się, że musi przyjąć tępomoc, by nie urazić rodziców. Podziękowała, a potem mocno ichprzytuliła. Zawsze wiedziała, że miała najlepszą rodzinę pod słońcem.Pragnęła stworzyć kiedyś taką samą dla swojego dziecka, niezależnie odtego, czy je urodzi, czy adoptuje. A jak żadna z tych opcji nie wyjdzie,został jej jeszcze siostrzeniec, dla którego będzie najfajniejszą ciotkąna świecie.

      15

      Zaraz po wyjściu Emila do pracy Agata wstała z łóżka i na palcachprzeszła do drugiego pokoju. Nie chciała obudzić Tymka. W nocy wstawałado niego kilka razy, więc była szansa, że teraz pośpi, a ona będziemogła poćwiczyć, wziąć prysznic i nakarmić psa. Na szczęście Stefkazostała już wyprowadzona przez niezastąpionego Emila.

      – No… – westchnęła, biorąc do ręki hula-hoop. Wiedziała, że będziebolało, ale postanowiła się nie poddawać po pierwszej próbie. Weszła w środek koła i podniosła je na wysokość bioder. Sprawdziła, czy mawystarczająco dużo miejsca wokół. Potem gwałtownym ruchem zakręciłaprzyrządem. Skóra zapiekła, ale kobieta zacisnęła zęby i wprawiła w ruchbiodra. Starała się złapać rytm. – Rany Julek – syknęła z bólu i wtedyhula-hoop opadło, a ona w ostatniej chwili chwyciła je, by nie narobiłohałasu. – Noż, w mordę jeża! – zaklęła i rozmasowała brzuch. Bolało jakcholera. Dzisiaj chyba jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.Poczytała jednak w internecie, że z czasem skóra się uodporni. Ważne,żeby przetrzymać pierwsze dni.

      Agata znów wprawiła hula-hoop w ruch. Tym razem trudniej było jejzachować rytm, bo ból utrudniał skupienie na ćwiczeniu. Zacisnęłapięści.

      – Boli, boli, boli – powtarzała pod nosem, ale chciała wytrzymać chociażminutę. Rzuciła okiem na zegar wiszący na ścianie.

      Pieprzone wskazówki, warknęła w myślach. Jak się człowiek spieszy, tognają na złamanie strzałek, a jak trzeba, by zasuwały, pykają sekundę zasekundą w tempie ukwiału, jednego z najwolniejszych zwierząt świata.Podobno osiągały zawrotną prędkość dwóch centymetrów w godzinę. Todokładnie tak samo jak jej zegar dzisiaj.

      Znów syknęła z bólu. Bezlitosna wskazówka pokazała, że minęło zaledwiepiętnaście sekund.

      Szesnaście, siedemnaście, odliczała w myślach.

      – Boziu kochana – jęknęła. – Trzydzieści dwa, trzydzieści trzy…Szybciej, kurka frak!

      Zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Pomyślała, że tak może będzie łatwiejwytrzymać wieczny ból. A gdy podniosła powieki, okazało się, że zostałojej jeszcze dziesięć sekund kręcenia biodrami. Spróbowała odliczaćgłośno, ale rytm od razu został zaburzony i hula-hoop o mało nie spadłona podłogę. Wznowiła odliczanie w myślach. Pięć, cztery, trzy, dwa,jeden… Zatrzymała koło.

      – Noż, wątła mątwa – jęknęła. – Cholerstwo! – Rozmasowywała brzuch, niemogąc ustać w miejscu. Chodziła po pokoju, jakby ruch miał zmniejszyćból. Kilka razy podskoczyła. – Kurwa mać! – rzuciła wreszcie dosadnie.Od razu lepiej się jej zrobiło, gdy soczyste przekleństwo wybrzmiało w powietrzu. A Tymek jak na ustalone hasło nagle się rozpłakał w głos. Niebyło więc czasu na użalanie się. Agata pobiegła do synka, a Stefkapoderwała się z podłogi i rzuciła się w pogoń za swoją panią.

      – Co, synuś? – szepnęła i wzięła dziecko w ramiona. – Kochane mojemaleństwo. Mamusia nie przeklina, coś ci się przesłyszało. – Wtuliła w niego twarz. Pachniał mlekiem i czymś, czego nie umiała nazwać. Ale z pewnością był to najpiękniejszy zapach świata. Słodycz pomieszana z tymnienazwanym czymś wypełniła jej nos. – Jaki słodziaczek jesteś –szepnęła i pocałowała go w pulchny policzek. – Skarbek mamusin.Zgłodniałeś, nie? A jak Polak głodny, to zły. Bardzo dobra reakcja.Tylko nie przesadź – powiedziała, siadając w fotelu. Poszukałanajwygodniejszej pozycji i podsunęła zdenerwowanemu maluchowi pierś.Nastała cisza. Agata odetchnęła z radością. Uwielbiała ten moment. Tymekbył przy niej. Czuła jego oddech, jego zapach, a wokół panowała idealnacisza.

      Macierzyństwo bywało piękne, pomyślała.

      Po chwili poczuła coś mniej przyjemnego. Nachyliła lekko głowę i wciągnęła powietrze.

      – Oż, bracie – powiedziała do synka. – Walnąłeś jak stary.

      16

      Pola miała problem, by wcisnąć złożony wózek na siedzenie. Dziewczynynie przewidziały, że dwie osoby niepełnosprawne w jednym samochodziełatwo się nie pomieszczą. W końcu jednak udało się poprosić przechodniao pomoc w zapakowaniu dwukołowego środka lokomocji do bagażnika.

      Ruszyły sprzed domu Poli. Nikomu nie powiedziały, dokąd jadą. Każda z nich doskonale wiedziała, że nikt o zdrowych zmysłach nie pochwaliłbytej wyprawy. Same też nabierały wątpliwości, bo w zasadzie nie miałyplanu, ale żadna z nich nie wyrażała tego głośno, więc można byłoudawać, że wszystko pójdzie jak z płatka.

      – Masz kamerę? – spytała Pola. – Bo chyba nie będziemy nagrywaćtelefonem?

      – Mam – odparła. – Pożyczyłam od brata. Oczywiście nie powiedziałam СКАЧАТЬ