Upragniona . Морган Райс
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Upragniona - Морган Райс страница 5

СКАЧАТЬ ochotę udusić Vivian gołymi rękoma. Nie wiedziała, co robić.

      Zatrzasnęła laptopa i wyparowała z pokoju. Popędziła w dół schodami, nie wiedząc ani dokąd pójść, ani co zrobić. Wiedziała tylko, że musi się przewietrzyć.

      – Chodź, Ruth – powiedziała.

      Chwyciła smycz, a Ruth podskoczyła z entuzjazmem, podążając za nią przez drzwi i w dół po schodach ganku.

      Scarlet zbiegła po stopniach, patrząc pod nogi i dopiero, kiedy była na chodniku podniosła wzrok i zobaczyła go, stojącego tam przed nią.

      Stanęła jak wryta.

      Stał tam, wpatrując się w nią, jakby na coś czekał.

      Ten nowy.

      Sage.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Scarlet stała przed swoim domem i patrzyła. Ledwie mogła uwierzyć. Oto kilka stóp dalej, na chodniku, wpatrując się w nią intensywnie szarymi oczyma, stał ten nowy chłopak, Sage.

      Co on tutaj, przed jej domem, robi? Jak długo już tak stał? Obserwował dom? Zamierzał ruszyć w stronę jej domu? Czy po prostu właśnie przechodził obok?

      Ale dokąd? Mieszkała na cichej, podmiejskiej uliczce, którą mało kto kiedykolwiek chodził. Chociaż z drugiej strony, była zaledwie dwie przecznice od centrum i nie można było wykluczyć, że zmierzał do jakiegoś konkretnego miejsca. Ale i to było mało prawdopodobne.

      Myśl o tym, że tam stał, obserwował jej dom i zamierzał podejść, zdenerwowała ją. Jednocześnie nie mogła zaprzeczyć, że była podekscytowana jego widokiem. Ekscytacja nie była tu odpowiednim słowem. Była raczej… sparaliżowana. Nie mogła oderwać od niego oczu. Od jego gładkiej skóry, silnej szczęki, dumnie zarysowanych kości policzkowych i nosa, jego szarych oczu, długich rzęs – nigdy nie spotkała nikogo, kto choćby odrobinę go przypominał. O tak arystokratycznym i dumnym wyglądzie. Wydawał się taki nie na miejscu, jakby trafił tu wprost z szesnastowiecznego pałacu.

      Nie mogła też nie zauważyć, że cała się spięła na jego widok. A było to uczucie, jakiego nie chciała akurat odczuwać. Przecież jej najlepsza przyjaciółka, Maria, jasno dała do zrozumienia, że ma na jego punkcie obsesję. Jak wielkie zło wyrządziłaby, gdyby jej go odebrała? Maria nigdy by jej tego nie wybaczyła. A i sama sobie również nie potrafiłaby tego wybaczyć. Poza tym, miała Blake’a. A może nie?

      Ponownie pomyślała o wiadomości od Vivian, o tym, że Blake dał jej kosza. Czy naprawdę Blake tak jej powiedział? Czy też Vivian sama to wymyśliła? Tak, czy siak, była niemal pewna, że Blake zniknął z jej życia na dobre.

      – Yyy… cześć – powiedziała, nie wiedząc, co innego mogłaby powiedzieć. Przecież nigdy nawet nie zostali sobie przedstawieni.

      – Nie chciałem cię wystraszyć – odparł.

      Zakochała się w jego głosie. Był cichy, delikatny, ale jednocześnie przejmujący. Choć był łagodny, w jego tonie było też coś apodyktycznego. Mogłaby słuchać go całą wieczność.

      – Jestem Sage – powiedział, wyciągając dłoń.

      – Wiem – powiedziała i uścisnęła go.

      Dotyk jego skóry był elektryzujący. Sprawił, że jej rękę przeszył prąd, kiedy tak trzymał jej lodowatą dłoń w swojej ciepłej.

      – Małe miasteczko – dodała jako wytłumaczenie i zaraz potem poczuła zażenowanie. Głupio postąpiła; nie powinna przyznawać się do tego, że znała jego imię. Wyszła przez to na plotkarę.

      Chwilę, pomyślała. Skąd te myśli? Przecież był facetem Marii. Prawda?

      – Masz bardzo zimną rękę – powiedział, kiedy spojrzał na jej dłoń.

      Scarlet cofnęła ją skrępowana.

      – Wybacz – powiedziała i wzruszyła ramionami.

      – Nie powiedziałaś, jak masz na imię – powiedział.

      – Ach, przepraszam. Myślałam po prostu, że je znasz – powiedziała, po czym dodała – nie żebym była jakaś sławna, czy popularna. Tylko… cóż, mała mieścina, wiesz jak to jest?

      Zaczęła się jąkać, pogarszając wszystko jeszcze bardziej z każdym kolejnym zdaniem. Zawsze to robiła, kiedy puszczały jej nerwy w obecności chłopaków.

      – W każdym razie jestem Scarlet. Scarlet Paine.

      Uśmiechnął się.

      – Scarlet – powtórzył niczym echo.

      Uwielbiała, jak zabrzmiało jej imię w jego ustach.

      – Szkarłat to kolor wielu rzeczy. Wina, krwi, czy też róż. Oczywiście, wolę to ostatnie – dodał z uśmiechem.

      Scarlet odwzajemniła jego uśmiech. Kto teraz tak mówił? − zastanawiała się. Jakby pochodził z innych czasów, innego miejsca. Nie mogła się doczekać, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

      – Co tu robisz? – spytała i zaraz pomyślała, że potraktowała go zbyt ostro. – Nie, żebym była jakaś bezczelna, czy coś. Chodziło mi raczej o to, co robisz przed moim domem?

      Przez chwilę wyglądał na podenerwowanego.

      – Tak – powiedział. – Osobliwe zgranie w czasie, nieprawdaż? Byłem po prostu w okolicy i pomyślałem, że nieco pozwiedzam. Jestem tu nowy i pomyślałem, że zobaczę, dokąd prowadzą te drogi. Nie miałem pojęcia, że prowadzą do ciebie.

      Scarlet poczuła się odrobinę lepiej. Przynajmniej nie nachodził jej domu, ani nic z tych rzeczy.

      – Cóż, wiele tu nie zobaczysz. Miasteczko ma zaledwie kilka przecznic w obydwu kierunkach. Kilka przecznic w tę stronę i to wszystko.

      Uśmiechnął się.

      – Tak, sam zacząłem to dostrzegać. Nagle Ruth podbiegła do niego, skoczyła i polizała mu dłoń.

      – Nie skacz – zbeształa ją Scarlet.

      – W porządku – powiedział.

      Uklęknął i pogłaskał Ruth delikatnie, przesuwając dłoń po jej sierści i drapiąc ją za uchem. Ruth nachyliła się i polizała mu policzek. Zaczęła skomleć tak, że Scarlet zauważyła, iż naprawdę go polubiła. Była w szoku. Ruth była zawsze o nią taka zazdrosna. Nigdy nie widziała, by jakiś obcy wzbudził w niej taką sympatię.

      – Ależ z ciebie piękny zwierzak, co Ruth? – powiedział.

      Ruth podniosła się i ponownie go polizała, a on pocałował ją w nos.

      Scarlet była zdumiona.

      – Skąd wiedziałeś, że nazywa się Ruth?

      Nagle wyprostował СКАЧАТЬ